czwartek, 1 marca 2012

Rozdział 5 - I'm crushed you saw this


-Nie wzięłyście mnie na koncert 30 Seconds To Mars?!-krzyknął Daniel, gdy udało mu się wyciągnąć ode mnie co się stało. Oczywiście z wiadomych względów pewne fakty zataiłam.
-To nie ja chciałam tam iść i to nie ja załatwiałam bilety.-powiedziałam obojętnie, biorąc łyk herbaty jaśminowej, która Daniel zaparzał najlepiej na świecie.
-Cholerka! Gdybym wiedział, to bym jakoś je sobie wcześniej załatwił...-jęknął siadając w fotelu naprzeciw mnie z miną zawiedzionego chłopczyka.
-I czym się tutaj zachwycać?-prychnęłam. Kompletnie nie rozumiałam tej ekscytacji zespołem. Trzeba przyznać, że kilka piosenek dzisiaj mi się spodobało, ale założę się, ze te wszystkie 'fanki' słuchają ich tylko ze względu na buźkę wokalisty. A oni, ze chcą zarobić, to wykorzystują ten czas i zgarniają kasę. Nienawidziłam takiej komercji i gardziłam takimi 'artystami'.
-Rozumiesz, nie?-wyrwana z zamyślenia spojrzałam tempo na Daniela.
-Tak, tak.-pokiwałam głową kompletnie nie wiedząc co rozumiem.
-No to super. Wiec jutro zakładasz krótką spódniczkę i podrywasz wokalistę!-klasnął ucieszony w dłonie.
-Co?!-zachłysnęłam się herbatą.
-Tyle razy Ci mówiłem, żebyś uważała jak pijesz. Kiedyś nam się udusisz.-zaczął klepać mnie po plecach jak troskliwa mamusia.
-Prędzej się uduszę słuchając Waszych planów.-wykrztusiłam.
-Nie podoba Ci się? Podobno lubi blondynki i jest dobry w łóżku.
-W takim razie przefarbuj się na blond i go wypróbuj.-pokazałam mu język i poszłam do łazienki. Napuściłam mnóstwo wody, zapaliłam waniliowe i czekoladowe świece. Weszłam do gorącej wody i rozmyślałam o tym co powiedział mi Daniel. Z tego co pamiętałam, to brunet o niebieskich oczach w łóżku był cholernie dobry i chętnie bym to powtórzyła. 'Nina!' skarciłam się w myślach. 'Byłaś pijana i zdarzyło się to tylko raz'. Zanurzyłam się pod wodę i odliczyłam 30 sekund po czym wypłynęłam na powierzchnie z uśmiechem.
-Zabawiasz się sama, że masz taki dobry humorek?-usłyszałam głos Daniela, otworzyłam oczy i jego twarz znajdowała się tuż nad moją.
-Właśnie miałam się w 100 procentach zaspokoić, ale ktoś mi przerwał.-powiedziałam z udawaną złością.
-Jak jesteś taka chętna, to...
-Daniel!-przerwałam mu niemal, że krzykiem.-Jesteś moim przyjacielem.-powiedziałam z obrzydzeniem.
-Fuuu!-skrzywił się -jak coś takiego mogło przyjść Ci do głowy?
-Przepraszam.-wybuchnęłam śmiechem.
-Głodnemu chleb na myśli.-podał mi lampkę czerwonego wina.
-Dzięki.
-Kiedy ostatnio...
-Boże! Błagam! Miej litość!
-Aż tak długo?-zdziwił się.
-Nie zamierzam o tym rozmawiać! To moja sprawa z kim, gdzie i kiedy!
-Jakaś nerwowa. Idę wstawić popcorn, a Ty się szykuj.-chlapnęłam za nim pianą i leniwie wyszłam z wanny. Założyłam podkoszulek Daniela, który sięgał mi do polowy ud i wyszłam z łazienki.
-Chodź. Zaraz się zaczyna.-Daniel poklepał miejsce koło siebie, gdy weszłam do sypialni. Wskoczyłam na łóżko opatulając się wielkim kocem. Zaczął się film, a ja wreszcie poczułam ulgę. Po koncercie i całym dniu byłam strasznie zmęczona.


Przeciągnęłam się uderzyłam ręką w kant łóżka.
-Cholercia.-syknęłam otwierając oczy.
-Nareszcie wstałaś śpiochu.-do pokoju wszedł Daniel niosąc mi tacę z jedzeniem.
-Chyba się do Ciebie przeprowadzę.-zaśmiałam się biorąc łyk świeżej kawy.
-Ale partnerami byśmy się nie dzielili.-usiadł koło mnie i jak to on bacznie przyglądał.
-Która godzina?-spytałam smarując croissanta czekoladą.
-Zaszalałaś, już 13.
-No to faktycznie. Pyszne śniadanko.-dodałam delektując się smakiem rogalika.
-Z najlepszej francuskiej cukierni w okolicy.-uśmiechnął się i ciężko westchnął.
-Jak Cię to tak męczy, to po co tu siedzisz?
-Sam nie wiem… Kocham Paryż… na pewno bardziej niż LA, ale tutaj mam pracę. Moje kolekcje nie są doceniane…
-Sranie. Jakbyś zaryzykował, to byś osiągnął taką samą sławę jak w Los Angeles w Paryżu.
-Nie jestem jakimś super projektantem.
-Nie -rzuciłam z ironią -nikt się nie zachwyca Twoimi projektami i nie wykorzystuje ich w pokazach.
-Może, ale..
-Przyznaj się, że jesteś tchórzem i sprawa zakończona.
-Powiedziała co wiedziała.-pokręcił głową i wstał z miejsca.
-No powiedziała.
-Lepiej jedz i leć się szykować.
-Wyganiasz mnie?-spytałam z pełną buzią.
-Nie, ale o 20 idziesz na imprezę.-otworzyłam szeroko oczy nie wiedząc o czym mówi.-dobijasz mnie -udał, że się policzkuje -dzisiaj idziecie na imprezę do Katharine.
-No tak…-przypomniałam sobie niezbyt zadowolona. Nie miałam ochoty na kolejną imprezę, a Katharine nie znałam na tyle dobrze by się z nią spotykać jak przyjaciółeczki. Tym bardziej, że znała ona tego całego Jareda, o którym wiedziałam tyle, że jest dobry w łóżku. Nie chciałam go spotkać, już zapomniałam o tym małym wyskoku, a tu okazało się, że jest jakąś gwiazdą. Ale z kolei dziewczyny na pewno mi nie odpuszczą, a umówiłam się z Katharine, a nie z brunetem.

-Dziewczyny, pośpieszcie się, taksówka już czeka!-krzyknęła z dołu Ann.
-Idziemy!-odkrzyknęłam ostatni raz przeglądając się w lustrze- czarne rurki, granatowa bluzka z pagonami i granatowe szpilki. Nie za elegancko, czyli tak jak lubię. Uśmiechnęłam się pod nosem i zleciałam na dół.
-Pięknie.-Ann mnie przytuliła i dała buziaka w policzek.
-A Ty co taka?-zdziwiłam się jej wylewnością.
-Tak jakoś…-powiedziała kręcąc się wokoło własnej osi.
-Rozumiem…-powiedziała Sara schodząc ze schodów ubrana i turkusową, tiulową sukienkę bez ramion.
-Mrrr…-zamruczała Michelle i wyszłyśmy z domu. Po dziesięciu minutach byłyśmy już pod wskazanym nam adresem. Dom znajdował się tylko 4 ulice od naszego, ale ze względu na wysokie obcasy zdecydowałyśmy się pojechać taksówką.
-Tutaj mieszka? Nieźle zarabia jako modelka.-Ann wskazała na dom przed nami, z którego dochodziła głośna muzyka, i  do którego co chwilę ktoś przybywał. Trzeba było przyznać, że robił wrażenie. Był na pewno większy od naszego. Stanęłyśmy naprzeciw drzwi i zadzwoniłyśmy. Otworzyła nam uśmiechnięta i wystrojona od stóp do głów Katharina.
-Jesteście!-ucieszyła się i wpuściła każdą z nas do środka, a następnie przytuliła. Wnętrze domu nie było urządzone z jakimś wielkim przepychem, ale mimo wszystko robiło wrażenie. Jasne kanapy były przesunięte jak najbliżej schodów, aby zrobić więcej wolnego miejsca. Po prawo przy wyjściu na taras stał wielki stół bilardowy, a pod jedną ze ścian stała meblościanka.
-Cieszę się, że przyszłyście. Przywitam wszystkich i zaraz sobie pogadamy, a teraz się rozgłoście.-powiedziała z uśmiechem. Weszłyśmy dalej i rozejrzałyśmy się po pomieszczeniu, w którym kręciło się mnóstwo ludzi. Niektórych nawet kojarzyłam z widzenia. Dziewczyny skupiły się na rozmowie, a ja nie wiedząc czemu zaczęłam szukać wysokiego bruneta. Nie miałam pojęcia co mną kierowało, ale to było silniejsze ode mnie. Resztkami silnej woli dałam sobie spokój próbując się skupić na rozmowie przyjaciółek. Odwróciłam się w ich stronę i go zobaczyłam. Zmierzał w naszym kierunku wraz z Katharine.
-Cześć dziewczyny.- przywitał się z uśmiechem nawet na mnie nie patrząc.
-Heej -zaświergotała Michelle.
-Możemy sobie wreszcie pogadać, bo Shannon przejął prace odźwiernego.-zaśmiała się Katharina.
-Trzeba było zaciągnąć go tam siłą.-dodał brunet.
-Chodźcie, weźmiemy jakieś drinki.-Katharina złapała mnie pod ramię i wyprowadziła przez szklane drzwi na tył domu. Niektórzy byli już tak pijani, że w samej bieliźnie wskakiwali do basenu, rzucając swoje ciuchy gdzie popadnie. Usiedliśmy na wielkich leżakach, biorąc po drodze drinki.


-No ale powiedz, czy nagrywacie nowa płytę..-jęknęła Michelle po godzinnej rozmowie z Katharine i Jared'em. Była już lekko wstawiona, bo piła jednego drinka za drugim, zresztą jak każdy z nas.
-Nie mogę zdradzić szczegółów.-powiedział z tajemniczym uśmieszkiem.
-Czego nie możesz zdradzić?-spytał pojawiający się znikąd brunet. Zapamiętałam go z wczoraj i był to chyba perkusista tego całego zespołu.
-Dziewczyny chcą wiedzieć co z płytą.-wyjaśnił.
-Oj... Tego tak szybko nie zdradzimy.-powiedział długowłosy szatyn.
-Dziewczyny, to jest Tomo i mój brat Shannon.
-Chyba wiedzą kim jesteśmy.-uniósł się wyższy z mężczyzn i z tego co się dowiedziałam Tomo.
-Oj ta piękna blondynka raczej nie wie.-powiedziała Ann wskazując na mnie.
-Nie?-spytali jednocześnie i wbili we mnie spojrzenia.
-Niee...-powiedziałam biorąc łyk drinka.
-No to kurde gazet nie czytasz?-spytał się Shannon.
-Czytam, ale...
-No to zapewne wiesz, ze za nie długo będę miał piękną szwagiereczkę.-Shannon usiadł koło Katharine całując ją w policzek. Było po nim widać, że jest już lekko wstawiony.
-Jesteście zaręczeni?!-wybuchła Michelle.
-Tak -Katharina uśmiechnęła się nieśmiało łapiąc za rękę Jareda.
-Od kiedy?-zaciekawiła się Michelle.
-Od miesiąca i dokładnie tygodnia.-pocałowała bruneta w policzek.
-Tygodnia, mówisz?-spytałam zamyślona licząc dni.
-Taak.-powiedziała nie wiedząc o co mi chodzi.
-No to Wam gratuluje.-powiedziałam wstając z miejsca i posyłając jeszcze wściekle spojrzenie Jared'owi.
-A jej co?-spytała się Katharina.
-Zaręczyny, to dla niej ciężki temat...-zaczęła Ann, ale ja już byłam za daleko, żeby usłyszeć. Zaczęłam przepychać się między ludźmi, którzy skutecznie tarasowali mi drogę. Czułam narastającą we mnie wściekłość. Moje oczy zaczęły piec i mimowolnie zacisnęłam dłonie w pięści. Nie wiedziałam dokąd mam się teraz udać. Było mi wstyd... zrobiłam coś okropnego. Zostałam oszukana... ale czy na pewno? Nie zapytałam się go czy kogoś ma... 'Ale to nie zmienia faktu, że przespałaś się z zaręczonym facetem!' Bardo dobrze wiedziałam jak to jest być zdradzoną, a tym razem to ja byłam kochanką... Miałam ochotę podejść do niego i wykrzyczeć mu w twarz jak mógł mi to zrobić 'Nie, nie! Nie chcę go już nigdy w życiu widzieć!' Muszę zapomnieć i przestać się przejmować.
-Nina, możemy pogadać?-usłyszałam czyjś głos, gdy weszłam do któregoś z pomieszczeń. Mimowolnie się odwróciłam i zobaczyłam Jareda.
-Nie.
-Nie wiem od czego mam zacząć...
-Ale czy Ty nie rozumiesz słowa 'nie'?-spytałam złośliwie.
-Rozumiem.
-No więc wszystko jasne.-chciałam go wyminąć, ale zatarasował mi drogę.
-Wysłuchaj mnie.
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-Powiedz mi... czy... czy to mogłoby zostać między nami?-spojrzał mi niepewnie w oczy.
-Jesteś świnią. Nie znam Cię dobrze, ale już mogę tak powiedzieć.
-Dlaczego?
-Dlaczego?- prychnęłam -zwierzyłam Ci się, zapanowały nade mną emocje, ale powiedziałam Ci jak się rozstałam, a Ty?!-podniosłam głos.
-Możemy pogadać o tym jutro?-spojrzał niepewnie na drzwi.
-Nie mamy o czym.
-Proszę -złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
-Pieprz się.
-Restauracja Secrets o 13, chcę tylko pogadać.
-Mnie to naprawdę nie obchodzi. Pogadaj z Katharine.-rzuciłam na pożegnanie i skierowałam się w stronę naszego domu. Noc była dość chłodna jak na Los Angeles, ale chciałam pobyć sama i nikim się nie przejmować.

2 komentarze:

  1. o ludu mój ludu z obory siłą wywleczony jak tam mało michelle! mruczy, świergota kot i świerszcz w jednym! propsy nianka z opowiadanko! w ogole świerszczu co ty robisz ze swoimi zyciem?! ja tyle sie naklikałam a ty w myslach mi chyba odpisujesz! leto chuj kiszony! łeb to jak sklep masz, towaru nie brak! z robalem w logo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, ale pędzisz z rozdziałami,aż nie nadążam. W tym tygodniu miałam mało czasu, dlatego czytam dopiero teraz i komentuję. A więc tak, z rozdziału na rozdział jest jeszcze lepiej iii ciekawiej ;D Jared to świnia, zgadzam się. Piszesz w bardzo interesujący i przyjemny sposób, aż chce się to czytać ;)Jestem ciekawa co się tam dalej wydarzy i czy Nina spotka się z Jaredem.. o to jest pytanie. A więc czekam na szóstkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń