poniedziałek, 5 marca 2012

Rozdział 6 - You Think You're So Darn Special


Właśnie stałam przed restauracją Secrets. Nie wiem co mną kierowało, ale postanowiłam jednak zgodzić się na to spotkanie. Zajrzałam przez okno do środka i całe szczęście nie było nigdzie Jareda. Miałam nadzieję, że postanowił się jednak nie zjawić, bo nie wiedziałam o czym miałabym z nim rozmawiać i na dodatek czułam do niego ogromy żal. 'Jesteś idiotką, Nina'.
-Wchodzisz czy zamierzasz jeść tutaj?-'no to jesteś w dupie' pomyślałam, słysząc głos bruneta. Odwróciłam się do niego, ubrany był w wąskie, czarne spodnie, biały t-shirt i niebiesko-czarną koszulę w kratę. Na głowie miał czarny kapelusz i obowiązkowy gadżet gwiazd -okulary na nosie.
-Miałam nadzieję, że się nie zjawisz i będę mogła spędzić dzień tak jak lubię.-powiedziałam wchodząc do środka.
-Przepraszam, że jednak postanowiłem się zjawić i zrujnowałem Twój dzień.
-Przepraszasz? Czyżby?-zajęłam miejsce w oddalonym rogu restauracji, a brunet usiadł naprzeciw mnie.
-Przepraszam. Chciałem z Tobą porozmawiać o tym co zaszło.-ściągnął okulary i spojrzał mi w oczy.
-Czy mogę już przyjąć zamówienie?-spytała kelnerka lustrując zwierzęcym spojrzeniem Jareda.
-A może to Pani chciałaby złożyć zamówienie?-spytałam z sarkazmem, bezczelnie patrząc jej w oczy.
-Słucham?-stała zmieszana, mrugając rzęsami jakby coś jej wpadło do oka.
-No na przykład tego pana na jakąś godzinę, jeden dzień.-wskazałam na Jareda, którego totalnie zamurowało -przykro mi jeśli chciała wypożyczyć go pani na dłużej, ale mamy tylko czterodniowe pakiety.
-Nie rozumiem...
-Oj.-machnęłam ręką -z ceną na pewno się dogadamy. Może jak sprawdzi się pani dobrze, to poleci panią Depp'owi.
-Dla mnie poproszę sałatkę grecką, tylko bez kurczaka.-powiedział Jared, którego kąciki ust lekko drżały.
-A dla Pani?-kelnerka cała zszokowana zwróciła się do mnie.
-To samo, także bez kurczaka.
-Dziękuje.-powiedziała.
-Jeszcze nie ma Pani za co dziękować.-rzuciłam za nią.
-Nie musiałaś tego robić.-powiedział.
-Oj... nic takiego. Jeśli źle wybrałam to powiedz, znajdę dla Ciebie jakąś inną.
-Nie chodzi mi o to -uśmiechnął się delikatnie. Posłałam mu pytające spojrzenie -nie musisz nie jeść mięsa, dlatego że ja nie jem.-zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę uważasz, że robię to dlatego? Wierz lub nie, ale nie jem mięsa dlatego, że Jared...-zaczęłam pstrykać palcem próbując przypomnieć sobie jego nazwisko.
-Leto.
-Właśnie, Leto, dlatego że Jared Leto jego nie je.
-Więc jesz?
-Nie jem. Jestem wegetarianką od urodzenia i mięso w ustach miałam może z 10 razy.
-No to podziwiam. Ja teraz nie mógłbym go znowu jeść.-starał się jak mógł ukryć swoje zmieszanie.
-Przepraszam, jeśli uraziłam -wzięłam łyk wody -nie każdy musi wiedzieć, że jesteś Jaredem...fuck -zaklęłam ciszej pod nosem.
-Leto -powiedział z lekką nutą złości w głosie i żyłka pod jego lewym okiem stała się bardziej wyraźna.
-No właśnie Leto i wokalistą jakiegoś tam zespołu.
-Jakiegoś tam?
-Nie pamiętam. Gdyby był bardziej znany, to chyba... przepraszam-'ugryź się czasem w język' pomyślałam widząc narastającą irytacje mojego towarzysza.
-30 Seconds To Mars -wycedził.
-Słuchaj, po prostu nie zrozum mnie źle, ale rock teraz, to nie jest to co w latach 70-80. Zespoły są znane, bo wokaliści są przystojni i nastolatki lecą jak muchy na koncerty robiąc sztuczny tłum. Gdybyś nie był przystojny, to nie sadzę, żebyś coś osiągnął, chociaż nie słuchałam dokładnie Twojej muzyki. Koncert był całkiem, całkiem...
-Jest też Echelon.
-Co? Echelon? Przecież co to ma do rzeczy?-spojrzałam się na niego jak na głupka. Po jaką cholerą wyskakuje mi tutaj z Echelonem?
-Echelon, to nasi najwierniejsi fani, rodzina i nie są to tylko nastolatki. I to nie jest moja muzyka, ale 30 Seconds To Mars-Ja, Shannon, Tomo i ludzie na całym świecie.
-Ahaaa...-powiedziałam otwierając szeroko buzię. Facet ma nie po kolei w głowie.
-Nie mam nie po kolei w głowie, ale...
-Czytasz w myślach?-spytałam poważnie patrząc mu w oczy.
-Co?
-Noo...-zaczęłam niepewnie.
-Hahah!-usłyszałam jego śmiech -tak pomyślałaś? Nie, nie czytam w myślach. Tak pomyślałaś?-spojrzał się na mnie i jego złość zniknęła całkowicie.
-Eee...-czułam się jak kompletna idiotka całe szczęście sytuacje uratowała kelnerka przynosząca zamówione jedzenie. Jared cały czas śmiał się cicho pod nosem.
-Więc podobno grasz też w filmach?-próbowałam zmienić temat.
-Grałem, teraz skupiam się raczej na muzyce. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. A Ty? Czym się zajmujesz?
-Pracuję w redakcji.
-Zadowolona z pracy?
-Czemu miałabym nie być? Pracuję dla jednego z najbardziej znanych magazynów, ludzi. Robię to co lubię.-'po co ja mu w ogóle to mówię? Nawet go nie znam'
-Właśnie chyba o to chodzi, żeby robić to co się lubi.
-Chyba tak -przyznałam mu racje i czułam narastające napięcie.
-Słuchaj...-zaczął pomału -chciałbym z Tobą porozmawiać o tamtym wieczorze...
-A o czym tutaj rozmawiać? Upiłam się, byłam załamana, Ty się upiłeś, przespaliśmy się, a Ty masz narzeczoną.-rzuciłam obojętnie, a czułam się tak samo okropnie jak wczoraj.
-Pamiętam, pamiętam jak...jak... jak powiedziałaś mi o tym co się stało... to znaczy jak potraktował Cię narzeczony. Nie chcę abyś się tym przejmowała. Rozumiem, że możesz się okropnie czuć. Miałem ogromne wyrzuty sumienia po tym co się stało, ale...-tu się zaciął -nie pamiętam większości... nie powinno się to wtedy zdarzyć, ale zapanował nade mną alkohol i teraz oszukuję kobietę, którą kocham...-wyraźnie było po nim widać, że tego wszystkiego żałuje i męczy.
-Nie chciałeś tego.-powiedziałam przełykając ślinę.
-Słucham?-otworzył szerzej oczy.
-Nie chciałeś tego, próbowałeś coś powiedzieć, ale nie dałam Ci dojść do słowa.-nie wiem czemu, ale czułam, że muszę to powiedzieć.
-Powiedziałem o Katharine?
-Nie powiedziałeś -poczułam narastającą gulę w moim gardle.
-Czy, czy...mogłoby to zostać między nami?
-Spóźniłeś się koleś. Dzisiaj rano wysłałam wszystko do druku, ukarze się to jutro, zrobiłam nawet kilka pikantnych zdjęć, a teraz dodam jeszcze nagranie z tego spotkania.-wyciągnęłam z kieszeni telefon, a Jared wyglądał jakby coś połknął, za kilka sekund żyłka pod jego okiem znowu stała się widoczna i zacisnął usta.
-Jezu... żartuję.-dodałam, bo czułam, że inaczej źle by się to dla mnie skończyło.
-Je-e-a- no...-wydukał.
-Nikomu nie zamierzam mówić, jeśli ktoś się dowie, to od Ciebie, chociaż bym tego nie chciała.
-Dziękuje.-powiedział.
-Twoje podziękowanie nie robi na mnie żadnej różnicy.
-Idziemy?
-Tak.-zostawiliśmy pieniądze na stole i wyszliśmy na zewnątrz odprowadzani nieprzyjemnym spojrzeniem kelnerki i zaatakowani blaskami fleszy.
-Fuck.-zaklnął pod nosem zakładając kapelusz.
-A teraz pozwolisz, że już nigdy więcej się nie spotkamy -wyciągnęłam w jego stronę rękę, której uścisk odwzajemnił dopiero po pewnej chwili.
-Wypadałoby powiedzieć 'żegnaj'.
-Być może. Dla mnie nie było nawet 'witaj'-ruszyłam przed siebie zostawiając w tyle pewien, mały epizod z mojego życia.



Jared

Ruszyła przed siebie zostawiając mnie samego. Zaśmiałem się pod nosem 'ta dziewczyna potrafi zmieniać swój i nastrój kogoś co minutę'.
-Kim była ta kobieta?
-To Twoja kochanka?-paparazzi jak zwykle nie próżnowali. Te hieny naprawdę mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa. Nie zwracając na nich uwagi skierowałem się do swojego ukochanego bmw. Wsiadłem do środka i musiałem zastanowić się co dalej 'ale na pewno nie w tym blasku fleszy'. Przekręciłem stacyjkę i wyjechałem z parkingu. Chciałem pomyśleć chwilę w spokoju, dlatego skierowałem się w pierwszą lepsza boczną uliczkę. Zaparkowałem w spokojnym miejscu i zgasiłem silnik.
-Fuck!-uderzyłem głową w kierownicę.-jesteś kompletnym idiotą, Leto.
Obiecałem sobie, że już nigdy w życiu tego nie zrobię. Obiecałem i co? Jak zwykle skończyło się na obietnicach... Jakbym powiedział te swoje przeklęte 'soon'. I teraz co? Mam się przyznać? Mam kolejny raz stracić osobę, której udało się przedostać do mojego serca, a nie tylko krocza? Nie chciałem jej okłamywać, ale bardziej nie chciałem jej skrzywdzić. 'Nie chcesz znów być sam, stary dupku' Tak... chyba nie chcę znów być sam. Ostatnimi czasy, gdy zakończyliśmy trasę coraz częściej zastanawiałem się co dalej. Moje życie mnie zadowalało, ale zaczęło mi czegoś brakować -zaczęło brakować mi miłości, rodziny. Dlatego zdecydowałem się na taki krok jak zaręczyny. Katharina była piękna, mądra i mnie kochała. Pokochała mnie takiego jakim byłem, jakim jestem i jakim chyba pozostanę. Podczas trasy, tego całego zabiegania udawało mi się żyć bez seksu, ale kiedy tylko się z kimś związałem na poważniej łamałem te zasady i wszystkich krzywdziłem, inaczej nie mogło być tym razem. Teraz jeszcze przygniatało mnie to, że muszę to w sobie dusić.
-Weź się w garść, weź się w garść -zacząłem szeptać i pomału oddychać. Wsadziłem kluczyki do stacyjki i z piskiem opon zawróciłem. Wjechałem na główne ulice Los Angeles i pojechałem do domu. Już od progu przywitały mnie odgłosy dochodzące z kuchni. Wszedłem do środka i co zastałem? Shannona z głową w lodówce i Tomo wyrzucającego co popadnie z szafki.
-Co to kurwa ma być?-a raczej kto to posprząta...
-O hej Młody -Shannon nie przerwał wielkich poszukiwań.
-Masz może coś dobrego do jedzenia?-spytał się gitarzysta machając mi przed oczyma paczką taco. 'wiedziałem, że je kupiłem'
-A mało macie żarcia w lodówce i szafkach?
-Zostało samo Twoje żarcie -skrzywił się Shannon.
-Przedwczoraj robiłem zakupy, nie moja wina, że wszystko wpieprzyłeś naraz.
-Bla, bla...-olałem go i wyszedłem z kuchni. poszedłem do swojego pokoju. Zwaliłem ciuchy z łóżka i nie ściągając butów rzuciłem się na nie. Miałem wszystkiego dosyć, chciałem się gdzieś ukryć i nie wychodzić dopóki nie miną wyrzuty sumienia. 'To nie w Twoim stylu, Leto. Ty się nie poddajesz'
-Co jest, bro?-wylądował na mnie Shannon, a obok niego Tomo.
-Złazić ze mnie!-warknąłem przygnieciony do poduszki.
-Ohoho. Ktoś ma tu zły humorek.-zaśmiał się Shannon, ale posłusznie ze mnie zszedł. Nie zareagowałem.
-Co jest Jared?-Tomo położył rękę na moim ramieniu.
-Młody?-Shannon powtórzył jego czyn i lekko mną potrząsnął.
-No to może ja wyjdę.-powiedział Tomo.
-Nie, czekaj.-zatrzymałem go wreszcie się podnosząc.
-Co jest?-spojrzeli na mnie niepewnie.
-Spierdzieliłem. Jak zwykle. Jestem totalnym dupkiem.
-Co się stało?-Shannon spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Jak komuś powiecie urwę Wam jaja..
-Oułć...-Tomo się skrzywił.
-Przespałem się.-wydusiłem z siebie. Zazwyczaj dzieliłem się z nimi takimi sprawami bez problemu, ale teraz czułem się jak śmieć.
-Co w tym takiego strasznego?-zaśmiał się Shannon. Jak zwykle nie zaczaił o co chodzi, gdybym mówił mu o niewyspaniu się od razu by się domyślił, że spałem z kimś.
-Z kim?-Tomo całe szczęście nie był tak głupi jak on. Spojrzał na mnie z takim spokojem, że poczułem się jeszcze gorzej.
-Coooo?-Shannon obudził się ze snu.-zdradziłeś Katharine?
-Tak.
-Kiedy?
-Tydzień po zaręczynach.
-Z kim?
-To nie jest ważne, ważne że to zrobiłem.
-Z kim?-Shannon ponowił pytanie.
-Z kim?-Tomo także nie dał za wygraną.'po cholerę im to wiedzieć?'
-Z Niną...
-Z tą Niną? Co wczoraj tu była?-Tomo otworzył szeroko oczy.
-Ta świetna blondi?
-Tak, ta Nina.
-Przyjaciółka Katharine-Shannon pokręcił głową.
-Nie przyjaciółka...
-Żałuje, że nie wyszedłem. Teraz będę musiał ukrywać coś kolejny raz -Tomo jak z zwykle w takich sprawach był poważny. On jako jedyny z nasz trzech...
-Powiesz jej?-Shannon zaczął chodzić w kółko po pokoju.
-Oszalałeś? Jasne, że nie... nie chcę jej mówić.
-Zamierzasz całe życie żyć w kłamstwie? Nie wiem Jared, ale czy Ty ją kochasz, czy to jest ta, z którą chcesz spędzić resztę życia?-spojrzałem tempo w stronę Tomo.
-Taa-k, tak. Kocham ją i chcę z nią żyć. Chcę żeby było moją żoną, chcę założyć z nią rodzinę.
-Rodzinę zbudowaną na kłamstwie.
-Tomo, każdy popełnia błędy, ale...
-Jared, żeby to był jeden błąd. Jeśli decydujesz się na coś tak poważnego nie ma mowy o zdradach.
-Wiem. Upiłem się...
-Za każdym razem zamierzasz się tak tłumaczyć?-po raz kolejny mi przerwał, a Shannon wreszcie usiadł w fotelu.
-Nie.-powiedziałem dobitnie -nie zamierzam się tak tłumaczyć, bo to się nie powtórzy. Teraz jestem pewien, że chcę z nią być i ją kocham.-złapałem telefon i wstałem z łóżka. Właśnie sobie coś uświadomiłem i postanowiłem wcielić swój plan w życie.
-A Ciebie gdzie niesie?-Shannon za mną krzyknął, ale zleciałem szybko do kuchni po kluczyki od auta, w międzyczasie dzwoniąc na lotnisko.
Kupiłem wielki bukiet kwiatów i pojechałem do agencji Katharine, gdzie akurat przygotowała się do pokazu.
-Szukam Katherine Damm.-zaczepiłem młodą asystentkę.
-Jest w garderobie -odpowiedziała odbierając telefon. Skierowałem się we wskazanym kierunku i wszedłem do szatni. Katherina śmiała się i rozmawiała z jakąś kobietą. Odwróciła się w moją stronę.
-Jared, co tutaj robisz?
-Szukam Ciebie -podałem jej bukiet kwiatów.
-Są piękne, dziękuje -na jej twarzy pojawił się cudowny uśmiech.
-A teraz Cię zabieram.
-Co?-zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Jedziemy na małe wakacje -pocałowałem ją w policzek, nie zwracając uwagi na obserwujących nas ludzi.
-Alee...
-Nie ma ale -położyłem palec na jej ustach. Już po trzech godzinach siedzieliśmy w samolocie lecącym w kierunku Wyspy Kanaryjskich. Katharine leżała wtulona w moją ramie i lekko oddychała. Gładziłem jej długie, blond włosy. Po wylądowaniu zameldowaliśmy się w hotelu. Wziąłem najlepszy apartament z widokiem na plaże.
-Pięknie tutaj -Katharine na boso wyszła na balkon.
-Pięknie -odstawiłem walizki i spojrzałem w stronę swojej narzeczonej. wyglądała prześlicznie na tle rozgwieżdżonego nieba. Wyszedłem na balkon i niepewnie stanąłem koło dziewczyny, obejmując ją w talii.
-Jared, dlaczego mnie tu zabrałeś?-spytała drżącym głosem.
-Ponieważ bardzo Cię kocham, chcę pobyć tylko z Tobą i chcę powiedzieć Ci bardzo ważną rzecz.
-Jaką rzecz?-stanęła twarzą do mnie.



2 komentarze:

  1. No właśnie jaką rzecz?!?!?!?! Dlaczego zakończyłaś w takim momencie?!? Nie wybaczę.. ;D Rozdział jest świetny. Podobał mi się. Szybko się czytało, bo nie przynudzałaś i tak trzymać :) Kurcze... co on chce jej powiedzieć? Dodawaj siódemkę, bo mnie to ciekawi. Baaardzo ciekawi :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na rozdział 3 i w tym tyg obiecuję zabrać się w końcu za Twoje opowiadanie!:
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń