-Właśnie
widzę jakie to są gwiazdy... Spóźnienie musi być. W ogóle
nie szanują swoich fanów.-narzekałam, gdy drugi z zespołów
zszedł ze sceny jakieś 40 minut temu, a główne gwiazdy
wciąż nie raczyły się pojawić. Technicy zawiesili wielka płachtę
uniemożliwiając nam widok -niech nam jeszcze dadzą nauszniki.
-Przestań
zrzędzić! W domu Cie uduszę!-wydarła się Michelle. Nagle zaczęła
grać muzyka. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć, skakać i aby nie zostać
staranowana musiałam robić to samo. Kiedy wokalista zaczął
śpiewać i pojawił się jego cień wrzaski były jeszcze
głośniejsze, a gdy opadła kurtyna nie marzyłam o niczym innym
tylko ciszy. Ujrzałam wokalistę i mnie zamurowało. Nie chciałam
wyciągać pochopnych wniosków, bo z powodu krzyków i
migających świateł mój mózg mógł wysyłać
błędne sygnały. 'Może to tylko podobny facet. Przecież jest
mnóstwo podobnych ludzi'. Postanowiłam przestać przejmować
się wokalistą i skupić na muzyce. Koncert trwał ponad godzinę.
Następnie zostaliśmy wzięci na scenę na ostatnią piosenkę i
skierowani do jednego z pomieszczeń. Mieliśmy ustawić się w kółku
i czekać na pojawienie gwiazd. Gdy muzycy weszli do pokoju
zamurowało mnie po raz kolejny. Wcześniej się nie myliłam.
Wokalista był tym mężczyzną, którego spotkałam miesiąc
temu i spędziłam noc. Minę miał taką samą jak wtedy, gdy go
spotkałam. Zaczęłam przystępować nerwowo z nogi na nogę i
miałam ochotę jak najszybciej stąd wyjść.
Jared
-Może
zechce jego mość w końcu udać się do fanów?-podszedł do
mnie Shannon.
-Spadaj.
Dajcie mi w końcu spokój.-warknąłem.
-Fani
czekają. Nie zapominaj, że to koncert charytatywny.-powiedział i
podszedł do Tomo. Nie miałem najmniejszej chęci do nich iść.
Wszystko dzisiaj mnie denerwowało. Cieszyłem się koncertem, a ta
jak zwykle musiała to popsuć. Wstałem z fotela i ruszyłem z
chłopakami do sali, gdzie byli fani, których obecność mnie
dzisiaj irytowała. Weszliśmy do sali i zaczęły się piski, płacz.
'Boże... Chyba nigdy nie zrozumiem tych dzieci'
-Uśmiechnij
się.-Shannon nachylił mi się do ucha.
-Hej!
Miło znowu widzieć Was wszystkich! Stęskniliście się za nami, bo
my za Wami bardzo!-sytuacje uratował Tomo. Nie marnując czasu
podszedłem do pierwszych dziewczyn z brzegu.
-Świetny
koncert! Byliście niesamowici! Podziwiam Was za oddanie dla
Echelonu!-zaczęła paplać jak najęta.
-To
wszystko dla Was.-powiedziałem z uśmiechem i podpisałem jej płytę.
Przez tyle lat nauczyłem się doskonale kłamać i mój
talent aktorski niezwykle się przydawał. Podchodziłem od osoby do
osoby, nie mogąc się doczekać, aż znajdę się w jakimś barze.
-Zostaniesz
ojcem mojego dziecka?!-pisnęła jedna tleniona blondynka ze łzami w
oczach.
-Wtedy
to byłoby nasze dziecko.-puściłem jej oczko i poszedłem dalej.
-Świetny
koncert, Panie Leto!-powiedziała jedna seksowna, wysoka brunetka.-w
końcu załapałam się na Wasz koncert w LA.-podała mi płytę.
-Może
teraz będzie na to więcej okazji.-wymusiłem się na uśmiech i
wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny stojącej koło niej,
jednak nic mi nie podała. Podniosłem wzrok i okazała się być ona
szczupłą blondynka. Skądś skojarzyłem jej oczy, ale teraz raczej
skupiłem się na jej grobowej minie i założonych rękach.
-Chcesz
autograf?-spytałem się jej jak idiota.
-Nie
mam nic.-odpowiedziała. 'Może nawet i lepiej. O jedną mniej.'
-Jak
to nie masz?!-wrzasnęła dziewczyna, której wcześniej
dawałem autograf -dawaj brzuch -jednym ruchem odsłoniła blondynce
brzuch, a po tamtej było widać, ze zaraz ją zabije. 'Z takim
ciałkiem mogę zrobić wszystko' pomyślałem i nachyliłem się nad
nią. Spojrzałem na jej tatuaż i mnie zamurowało. Przedstawiał
pól aniołka, pól diabełka trzymającego krzyż. Był
dość specyficznie wykonany, dlatego wiedziałem, że nie mogę się
mylić. Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy. Nerwowo przygryzała
wargę, a gdy nasze spojrzenia się spotkały szybko odwróciła
wzrok.
-Podpisujemy
się na brzuchu? Będzie tatuaż?-z zamyślenia wyrwał mnie głos
dochodzącego brata.
-Tatuowanie
takich rzeczy, to debilstwo.-powiedziała blondynka i wtedy byłem
już pewien, że to ona. Jak w transie poszedłem dalej, ale wciąż
patrzyłem w jej stronę. Zaczęliśmy robić zdjęcia i nie moglem
się doczekać, aż przyjdzie czas na nią. Było widać, że nie ma
na to ochoty, ale jej przyjaciółki zmusiły ją siłą.
Ustawiła się jak najdalej mnie i nawet na mnie nie spojrzała.
Ludzie zaczęli pomału wychodzić i coś mnie podkusiło. Podszedłem
do niej.
-Przepraszam...-zacząłem,
odwróciła się w moja stronę i czekała, a ja nie wiedziałem
co właściwie chciałem zrobić -wydawało mi się, że skądś Cię
znam, przepraszam -wydukałem całkowicie zmieszany. 'Czasem się po
prostu zamknij'
-Szukałeś
pokoju -powiedziała, widząc zaskoczone spojrzenia koleżanek szybko
dodała -to znaczy, w redakcji... Jakiś miesiąc temu.
-A
tak... Po prostu...
-Jared!-usłyszałem
zdyszany głos Katharine.
Nina.
-A
tak po prostu...-zaczął nieźle zmieszany, ale przerwała mu
blondynka biegnąca w jego stronę.
-Jared.-szepnęła
i stanęła naprzeciwko niego ignorując innych.
-Eee...
Poznaj...-odwrócił się w nasza stronę.
-Nina,
Michelle, Sara i Ann.-A nas przedstawiła.
-A
to jest Katharina.-wskazał na blondynkę, która mi się
przypatrywała.
-Czy
my się nie znamy?-spytała.
-Nie
sądzę...-zaczęłam nieśmiało a niejaki Jared cały pobladł.
-Już
wiem!-klasnęła w dłonie -jesteś kuzynka Samary!
-A
no tak... jesteś tą Katherine.-uśmiechnęłam się do dziewczyny
-przepraszam, ale Cię nie poznałam.
-Nie
ma sprawy. Nie widziałyśmy się od jakiś 4 lat.
-Chyba
tak jakoś będzie -z tego co pamiętam widziałyśmy się ostatnio
na urodzinach mojej kuzynki, a przyjaciółki Katharine
-Samary. Widziałyśmy się kilka razy, ale nigdy nie wchodziłam w
jakieś bardziej zażyłe relacje z nią. Szczerze mówiąc za
nią wtedy nie przepadałam. Ciągle gadały o jakiś pokazach mody i
facetach, co w tamtym okresie zupełnie mnie nie obchodziło.
-Naprawdę
się ciesze, że Cię widzę! Kilka razy pytałam się Samary co tam
u Ciebie i planowałyśmy nawet wspólne spotkanie, ale zawsze
coś wypadało.
-Chłopaki!
Musimy się zwijać.-krzyknęła niska brunetka.
-Przepraszam.-Katharina
odwróciła się do tyłu -słuchaj!-złapała mnie za rękę
-teraz nie pogadamy, ale może wpadniecie jutro na imprezę?
-Jutro
niestety muszę pracować...-powiedziałam spoglądając na bruneta,
który cały czas bacznie mi się przyglądał.
-Nina!
Masz wolne i zrobisz prace kiedy indziej.-Michelle uszczypnęła mnie
w rękę.
-No
w takim razie będę na Was czekać!-ucieszyła się -wreszcie sobie
pogadamy, tutaj masz adres -wyciągnęła w moja stronę karteczkę.
-Na
pewno się pojawimy!-Ann pomachała im na pożegnanie i wyszłyśmy.
-AAA!-usłyszałam
jeden wielki pisk dziewczyn.
-Nie
chce nic słyszeć. Zamknąć się i nie zadawać pytań.-wyciągnęłam
ręce w obronnym geście i machnęłam na taksówkę.
-Co
ty robisz?-zdziwiła się S.
-Jadę
do Daniela. Nie mam ochoty słuchać Waszej ekscytacji.
mmmmrrrrrrrr brzuszek, ja tam bym wszystko dała. michelle to szmata i debil *.* wyrzuć ją stąd. Jesteś genialną pisarką więc zastanawiam się nad stworzeniem ci fanclubu. Czekam na reszte!!!!! To ci dodam ociekające słitem komentarze ktore wyglądają jak kuńskie łajno. Jezu, gorzej mi to spieprzam. Heloł bejbe.
OdpowiedzUsuńHmm, podoa mi się :3 Pomysł z koncertem gdzieś już kiedyś był, ale poza tym jest fajnie. Polubiłam bohaterów.
OdpowiedzUsuńI jeżeli mogłabyś, to informuj mnie o nowych rozdziałach na www.the-believer.blog.onet.pl (:
z góry dzięki.
pozdrawiam : *