-Nieee!
Jared! Zostaw to!- pisnęłam, gdy zabrał mi wstążeczki, z którymi
męczyłam się od godziny.
-Oj
dajcie spokój! Nie można się chwilę rozerwać?- jęknął i
opadł ciężko na kanapę.
-Rozerwać,
to rozerwie Cię Katharina.-przejęłam wstążeczki i powróciłam
do ich zaplatania. Katharine nie była pewna jakie wiązania ma
wybrać, a jeszcze nie ustaliła miejsca ślubu.
-Co
on znowu odwala?-weszła do salonu z masą nowych gazet.
-Nieee....-jęknął
-znowu mam siedzieć i oglądać jakieś katalogi?
-Nie
jakieś -uderzyła go po głowie -ślubne katalogi.
-Nawet
nie wiesz gdzie chcesz zrobić to wesele.-przewrócił oczyma,
a Katharine zacisnęła dłonie w pięści.
-Jared,
a tak może pojedziesz po te zdjęcia do swojej mamy?-starłam się
zmienić temat.
-To
bardzo dobry pomysł!-przytaknęła Anja.
-Nina,
żeby zrobił to na pewno pojedziesz razem z nim.- To nie była
prośba, tylko stwierdzenie faktu.
-Okey...
-No
to chodźmy...- Zabrał kluczyki i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy
do jego czarnego bmw i ruszyliśmy.
-Shannon
wiedział co robiąc, wyjeżdżając na kilka dni.-powiedział gdy
już wyjechaliśmy na główne ulice i jak na tą godzinę
przystało były zakorkowane.
-Męczy
cię?
-Tak,
ale przynajmniej udało mi się wywalczyć wesele na 100 osób.
-Mówiłam,
że warto spróbować.
-A
Ty spróbowałaś?
-Spróbowałam
-wyciągnęłam z kieszeni iPoda i podłączyłam do radia. Po chwili
rozbrzmiała w głośnikach piosenka 30 Seconds To Mars.
-Nie
lubię kiedy ktoś przy mnie puszcza nasze piosenki -powiedział.
-Dlaczego?
-Nie
wiem... dziwnie się czuje. Jakbym oglądał też filmy tylko, w
których grałem. Jakbym myślał tylko o swojej zajebistości
-zaśmiał się.
-No
tak... to może być dziwne. Mogę się o coś zapytać?
-Jasne.
-Sam
piszesz teksty waszych piosenek?
-Tak.
-Są
świetne, kiedy naprawdę się w to wsłuchałam.
-Starałem
się, żeby nie były puste... natchnienie przychodzi wszędzie kiedy
spotkam kogoś na ulicy, sytuacje z naszego życia, wszystko.
-Może
spróbuj napisać coś teraz- zażartowałam.
-Nie
mógłbym się skupić. Potrzebowałbym chwili spokoju.
-Teraz
raczej nie masz co na to liczyć.
-Naprawdę
nie ma jak to pocieszenie.-zaparkował i jak się domyśliłam przed
domem swojej mamy.
-Cześć
mamo.-zawołał od progu.
-Jared?
Zdecydowałeś się mnie odwiedzić?-usłyszałam ucieszony głos
kobiety i po chwili w drzwiach stanęła niewysoka kobieta o długich
blond włosach. Shannon był zdecydowanie bardziej do niej podobny.
Miała na sobie luźny sweter z frędzelkami i wyglądała jakby
pozostała wierna stylowi z lat 70.
-Dzień
dobry.-przywitałam się z uśmiechem.
-Dzień
dobry -niepewnie odwzajemniła uśmiech.
-Mamo
to jest przyjaciółka moje i Katharine, Nina, Nina to moja
mama.
-Miło
mi Panią poznać -podałam jej dłoń.
-Jaką
Panią -zaśmiała się -aż taka stara to chyba nie jestem,
Constance.
-Przyjechałem
po jakieś zdjęcia.
-No
to wejdźcie- zaprosiła nas do salonu -napijecie się czegoś?
-Ja
kawy.
-Dla
mnie woda jeśli można -powiedziałam.
-No
to już wiem po kim odziedziczyliście geny -zaśmiałam się po
cichu do Jareda.
-Wspaniałe
geny -wyszczerzył swoje bialutkie ząbki.
-Nie
da się ukryć. To ty?-wskazałam na wiszące zdjęcie nad kominkiem.
-Tak.
-Jaki
byłeś słodki, nie to co teraz.
-Wiesz...
to było 38 lat temu.
-Ja
się dziesięć lat później urodziłam. Stary jesteś.
-A
Ty bardzo milutka, a już myślałem, że nasz konflikt zażegnany.-
Usiadł, założył ręce i udawał obrażonego.
-A
temu co?-zaśmiała się Constane wnosząc tacę z piciem i ciastem.
-Strzela
fochami na prawo i lewo.-szturchnęłam go lekko.
-Nic
nowego.-pokręciła głową.
-Miło,
ale wciąż tu jestem -odezwał się.
-Ale
jak widzisz nikt się Twoją obecnością nie przejmuje.-zostałam
trafiona poduszką.
-Wiesz
co ci powiem?-usiadła naprzeciw mnie -Jego zachowanie nie zmieniło
się od 37 lat.
-Jared,
naprawdę zatrzymałeś się na etapie rozwoju 3 latka? W takim razie
wszystko wyjaśnione.
-Grabisz
sobie, Mała.-zagroził mi palcem.
-Ma
pani piękny dom -zwróciłam się do Constance.
-Dziękuje
bardzo. Jared i Shannon mi go kupili.
-Wspaniale
mieć takich synów.
-Tak.
Są najwspanialszym co mi się przydarzyło, sama kiedyś zobaczysz
jak to jest mieć dziecko.
-Tak...-nałożyłam
sobie ciasta.-naprawdę pyszne.
-Dziękuje.
-Mama
piecze najlepiej na świecie.
-Ale
Ty większości nie jesz -pokręciła głową z dezaprobatą -mógłbyś
wziąć przykład z Niny. Nawet nie wiesz kochana jak on wybrzydza.
-Niestety,
ale muszę panią zawieść, ale ja też taka jestem -skrzywiłam się
-jestem wegetarianką.
-To
rozumiem, ale ten veganizm, to już kompletnie odpada.
-Ja
nie potrafiłabym zrezygnować z takich pysznych ciast.-zapchałam
sobie buzię wielkim kawałkiem przysmaku mamy Leto.
-I
dobrze robisz dziecko. Z tego to już za chwilę nic nie zostanie.
-Mamo...-jęknął
i złapał się za głowę.
-Ty
mi tutaj przestań jęczeć, zacznij lepiej jeść! Katharina powinna
o ciebie dbać!
-Dba.
-I
wyglądasz jak wyglądasz, no ale co poradzić. -wstała z miejsca i
podeszła do wielkiej komody, z której wyciągnęła album w
czarnej okładce.
-No
to teraz się trochę z Ciebie pośmiejemy.-usiadła koło mnie i
zaczęłyśmy oglądać zdjęcia.
-A
tutaj co tak płaczesz?-zaśmiałam się pokazując na zdjęcie, na
którym mały Jared płakał i przytulał się do psa, a jego
brat uśmiechnięty siedział na rowerze.
-Tutaj
Jared miał 3 latka, a Shannon 4. Właśnie nauczył jeździć się
na rowerze bez kółek, a ten płakał, że nie umie. Był
obrażony na cały świat i nie mogłam go uspokoić.-wyjaśniła
Constance.
-Ojoj...
Mały chłopczyk się popłakał -Jared z zażenowaniem opuścił
głowę i w tym czasie zadzwonił jego telefon. Spojrzał niepewnie
na wyświetlacz, ale wreszcie odebrał.
-Przepraszam-
powiedział do nas- Cześć, która u ciebie godzina, że
dzwonisz?
-O
a tutaj dostali psa, Jared oczywiście musiał się popłakać, bo
piesek był mały i się bawiąc cały czas go gryzł.
-Nie
wiem kiedy, wiesz, że mam dużo pracy i musisz to zrozumieć
-usłyszałam dochodzący z tarasu głos Jareda- też tęsknie, idź
spać. Zadzwonię, obiecuję.
-O
czym rozmawiacie?-wszedł do salonu ze znacznie smutniejszą miną
niż wcześniej.
-Jak
zwykle obgadujemy ciebie.-Constance napiła się kawy.
-My
będziemy się mamo zbierać, dasz kilka zdjęć?-zabrał swoją
kurtkę. Wstałam z miejsca i poszłam do niedużego korytarza.
-Cieszę
się, że mnie odwiedziliście.-Constance najpierw przytuliła mnie,
a potem Jareda.
-Dziękujemy
za gościnę, może dasz się kiedyś namówić na kawę.
-Nawet
nie wiesz jaką zrobisz mi tym przyjemność, Nino!-ucieszyła się-
Kiedy tylko będziesz chciała dzwoń. Do widzenia.
-Do
zobaczenia!-pomachałam jej na pożegnanie.
-Masz
bardzo żartobliwą mamę -zaśmiałam się, gdy byliśmy już w
samochodzie.
-Żartobliwą?-otworzył
ze zdziwienia oczy.
-I
tak nie ogarniesz.-pokazałam mu język i włączyłam radio.
-No
raczej nie -lekko się uśmiechnął. Przez resztę drogi nic się
nie odzywał, a ja myślałam o jego telefonie, który znacznie
pogorszył mu humor, ale nie chciałam go pytać, nie teraz, a
zresztą to i tak nie moja sprawa. Z własnego doświadczenia
wiedziałam, że lepiej nie wtrącać się w cudze życie.
-Poczekasz?
Skoczę tylko na chwilę do wytwórni.-zajechał pod wielki
budynek EMI.
-Jasne.-
Z tego względu, że zostawił kluczyki, a przed moimi oczami
pojawiło się logo Starbucksa postanowiłam skorzystać z okazji i
napić się kawy. Zamknęłam samochód i weszłam do kawiarni.
Zamówiłam frapuccino i wróciłam pod samochód,
usiadłam na krawężniku i nogą wybijałam rytm nieznanej mi z
tytułu piosenki. Moje zajęcie przerwał straszący mnie Jared,
podskoczyłam jak oparzona przy okazji oblewając się kawą.
-Cholernie
śmieszne.-prychnęłam pod nosem. Idiota oblał moją ulubioną
bluzkę. Miałam ochotę resztę zawartości kubka wylać na niego,
ale po prostu kawa za bardzo mi smakowała.
-Przepraszam.-w
jego oczach zobaczyłam przerażenie przeplatane z radością.
-Haha
-zaśmiałam się ironicznie -Tobie też kupiłam sok, ale o nim
zapomnij.- zostawiłam jego kubek na ulicy i wsiadłam do samochodu,
nawet na niego nie patrząc. Podniósł napój i usiadł
na siedzeniu kierowcy. Zaczął chamsko siorpać sok patrząc się na
mnie. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w drugą
stronę.
-Naprawdę
pyszny -ostawił go na bok i odpalił silnik.
-Naplułam
do niego.
-Nie
umiesz być długo cicho.
-Umiem.
-Zobaczymy.-
No to zobaczymy. Nie zamierzałam się odzywać i w tym postanowieniu
wytrwałam. Gdy zajechaliśmy pod jego dom od razu opuściłam
samochód i weszłam do domu.
-Jesteśmy!-krzyknęłam,
jednak odpowiedziała mi cisza. Rozejrzałam się błędnym
spojrzeniem po wnętrzu, wszystko zostało tak jak zostawiliśmy.
-To
chyba niemądre zostawiać dom otwarty -powiedziałam, gdy usłyszałam
kroki.
-Raczej
nie -odpowiedział mi nieznany głos, w jeden chwili strach mnie
sparaliżował, ale przypomniałam sobie, że Jared nie mieszka sam.
Odwróciłam się i nie myliłam -przede mną stał jego brat
Shannon.
-Wystraszyłeś
mnie.-złapałam się za serce, udając przerażenie.
-Ty
wystraszyłaś mnie, wparowałaś do mojego domu.
-Przepraszam-
zaśmiałam się- myślałam, że dziewczyny jeszcze tu są.
-Były,
ale postanowiły pojechać na zakupy.
-No
proszę już się odzywasz -do domu wszedł Jared niosąc reklamówki,
których wcześniej nie zauważyłam.
-Myślałem,
że się nie odzywacie.-Shannon zlustrował nas z góry na dół.
-Bo
tak jest.-powiedziałam i rozwaliłam się na kanapie.
-To
co robisz w moim domu?- Jared podparł się bod boki.
-Odwiedzam
Twojego brata. Shannon pokażesz mi sypialnię?
-Moją
czy Jareda?
-Oczywiście,
że Twoją -puknęłam się w czoło.
-No
to idźcie, a ja przygotuję kolacje.-młodszy Leto wyszedł do
kuchni.
-Co
jest tam?-wskazałam na drzwi pod schodami.
-Studio.
Chcesz zobaczyć?
-Jasne.-podskoczyłam
otrzepując tyłek i poszłam za Shannon'em. Przechodziło się tam z
jednego mniejszego pomieszczenia do drugiego, w którym
wszystko jak w pozostałej części domu było białe, jedynie
elementy ciemnego drewna. Stały tam dwie kanapy, wielka szafka na
długości całej ściany, na której stało mnóstwo
rzeczy do nagrywania, obrazy, ściany pomazane były tekstami
piosenek, różnymi rysunkami, cytatami. W osobnym
pomieszczeniu rozstawione były gitary, perkusja.
-Świetnie
tutaj.-rozejrzałam się po wnętrzu naprawdę zafascynowana.
-Za
jakiś czas przeniesie się tutaj całe nasze życie -rozejrzał się
dookoła.
-Mimo
wszystko studio w domu to genialny pomysł.-podeszłam do starego
fortepianu.
-Grasz?
-Grałam.-przejechałam
palcami po klawiszach.
-Co
to?-Shannon usiadł koło mnie.
-Coś
z moich pomysłów. Napisałam to jak miałam jakieś 15 lat.
-Genialne.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam
się do niego.
-Nina,
czujesz coś do mojego brata?-poczułam, że wielką trudność
sprawiło mu zadanie tego pytania, ale mimo wszystko wybuchnęłam
śmiechem.
-Idiota,
idiota- puknęłam go w ramię- Oszalałeś? Wkurza mnie
niemiłosiernie, ale kilka dni temu pogadaliśmy normalnie i miło mi
się z nim gadało, nie zrozum mnie źle, ale jak mu coś palnę, to
mi lepiej.-pokazałam mu język.
-A
seks?-otworzyłam szeroko oczy i na moment odebrało mi mowę.
-Wiesz?-wykrztusiłam
z siebie po pewnej chwili.
-Wiem,
to w końcu mój brat.
-Brat.-prychnęłam.
Nie znałam żadnego z nich dobrze, ale z Jaredem zaczęłam się
ostatnio dogadywać, a w stosunku do jego brata nie czułam
skrępowania, nie wiem z jakiego powodu, ale chyba cała ich rodzina
taka była. Shannon wydawał się być totalnym luzakiem, ale
traktował mnie z rezerwą, nie to co jego brat, czy matka.
-Słuchaj,
wiele lasek się w nim zakochuje i leci na jego kasę i sławę.
-Jeśli
się tak przejmujesz, to nie masz czym. Kasę mam, a na sławie mi
nie zależy. Szczerze? To najchętniej kopnęłabym go w tyłek i
wymazała z pamięci, jak zresztą miałam w planach, w których
przeszkodziła mi Katharina.-przygryzł wargę, a po chwili spojrzał
mi w oczy.
-To
w takim razie może chcesz zwiedzić moją sypialnie?-na jego twarzy
pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Świnia!-uderzyłam
go w brzuch. Zgiął się w pół i schował głowę między
kolanami.
-Ej
stary...-złapałam go za ramię -przepraszam, naprawdę nie chciałam
mocno -lekko go szturchnęłam- Shannon... sorry...
-Tu
Cię mam!-złapał mnie na ręce- myślałaś, że aż tak mocno
bijesz?-parsknął śmiechem na co został uderzony w głowę.
-Ja
przynajmniej potrafię robić coś dobrze! Puść mnie!
-Może
spytamy się Jareda?
-Jeszcze
raz o tym wspomnisz, to nie żyjesz!-zaczęłam walić rękoma w jego
plecy i przestałam dopiero, gdy postawił mnie na ziemi w salonie.
Tym pytaniem naprawdę wytrącił mnie z równowagi.
-Tylko
o tym wspomnisz.-zagroziłam mu palcem.
-O
czym ma wspominać?-Jared wychylił głowę z kuchni.
-Oo..-zaczął
Shannon, ale przerwałam mu kopniakiem w kolano.
-No
właśnie, Shannon- założyłam ręce -o czym CHCESZ wspominać?
-O
tym, że Nina świetnie gra na fortepianie.-powiedział jak niby
nigdy nic. Odwróciłam się napięcie i usiadłam na fotelu.
-Grasz?-Jared
otworzył szeroko oczy -nie wspomniałaś.
-Kiedy
niby miałam?
-No
tak- puknął się w czoło -przepraszam, ale wydaje mi się, że
znamy się wiele lat.
-I
to jak bardzo dobrze -szepnął Shannon, ale na tyle, że go
usłyszałam. Jared całe szczęście nie. 'Co za idiota!' posłałam
mu wściekłe spojrzenie.
-Kolacja
zaraz będzie -powiedział Jared i powrócił do kuchni.
-Ja
podziękuje. Będę się zwijać do domu.-wstałam z fotela.
-Nie
ma mowy!-krzyknął Jared- musisz spróbować mojej kuchni.
-Innym
razem.
-Proszę-
wychylił głowę i zrobił maślane oczka. 'I jak tu takiemu nie
ulec?'-proszę...-zaczął skomleć.
-Jak
się zamkniesz.
-Oczywiście.
-A
Ty co taka czyściutka?-Shannon wskazał na plamę na mojej koszulce.
-Jakiś
totalny idiota wystraszył mnie kiedy siedziałam na chodniku.
-Chodź,
dam ci jakąś koszulkę.
-Widzę,
że tylko czekasz okazję, żeby zaciągnąć mnie do swojej
sypialni, no ale już chodźmy -złapałam go za rękę i pociągnęłam
na schody.
-Ładny
domek macie.-powiedziałam, gdy byliśmy już na piętrze.
-Dziękuje
bardzo.-otworzył mi drzwi do pokoju. Ściany tutaj były w kolorze
jaśniutkiego beżu, orzechowe panele. Na jednej ze ścianek stała
meblościanka, na której leżały różnego rodzaju
aparaty fotograficzne, książki, płyty, zdjęcia. W pokoju nie było
typowego łóżka sypialnianego, jego miejsce zajmowała wielka
brązowa kanapa. Po lewej stronie stała wielka szafa, a po prawej
było wejście na balkon.
-Fotografujesz?-wzięłam
do ręki jeden z aparatów.
-Tak.
Teraz mam trochę więcej czasu.
-Może
załóż takiego bloga jak Terry Richardson.
-Znasz
Terry'ego?
-Michelle
uwielbia jego zdjęcia i często mi pokazywała. A ja uważam, że
robi je świetne.
-Terry
to bliski przyjaciel Jareda.
-No
co Ty?
-Tak.
Przepraszam, ale mam większość takich. - Podał mi czarną koszulkę
na ramiączkach z wielkimi wycięciami po boku.
-Ma
tam wejść jeszcze jedna osoba?-obejrzałam niepewnie bluzkę z
każdej strony.
-Jeśli
się zmieszczę to chętnie.-puścił mi oczko.
-Jaka
słodka -moim oczom rzuciła się leżąca na łóżku czapka
panda.-Twoja?-założyłam ją na siebie.
-Już
twoja, bo wyglądasz w niej super.-uśmiechnął się szczerze.
-Dziękuje
-pokazałam mu swoje ząbki.
-Czekaj!-podleciał
do biurka i złapał aparat.
-Oszalałeś?!-zasłoniłam
się rękoma -mam brudną bluzkę.
-No
to zmieniaj.-pokręciłam głową i pozbyłam się swojej koszulki.
-Tonę
w twojej.-przejrzałam się w lustrze i wybuchnęłam śmiechem,
Shannon w tym czasie zrobił mi zdjęcia. Zaczęłam wyginać się
jak modelka i robić śmieszne miny, a Shannon latał naokoło mnie
cały czas się śmiejąc.
-I
jak panie fotografie?-usiadłam na łóżku.
-Pięknie!
Dzisiaj wstawiam jakieś na twittera.-przeglądał zrobione zdjęcia.
-W
życiu!-rzuciłam w niego poduszką.
-A
wy co tutaj?-w drzwiach pojawił się Jared.
-Ej
no, barcie!-jęknął Shannon -właśnie miałem ją
rozdziewiczać.-rozłożył ręce w załamanym geście.
-Rozdziewiczać,
mówisz?-Jared zasłonił usta dłonią -aparatem?
-Świnie.
Idę coś zjeść, bo jestem głodna, a Wy się tutaj
zabawiajcie.-wzdrygnęłam się z obrzydzeniem i zleciałam po
schodach na dół.
ósemka na forget-about-the-past.blogspot.com. zapraszam :D i przepraszam, że jeszcze nie przeczytałam, ale obiecuję wszystko nadrobić :)))mam nadzieję, że wybaczysz :D
OdpowiedzUsuńI nadrobiłam! Poprzedni rozdział był genialny! Ta szczera rozmowa Niny z Jredem mnie zaskoczyła.. A przy tym rozdziale myślałam że się posikam ze śmiechu :D ich wizyta u Constance była rozbrajająca. Jestem ciekawa, jak to się potoczy z tym weselem.. Czekam na kolejny! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń