sobota, 17 marca 2012

Rozdział 9 - Now frontiers shift like desert sands


-Nieee! Jared! Zostaw to!- pisnęłam, gdy zabrał mi wstążeczki, z którymi męczyłam się od godziny.
-Oj dajcie spokój! Nie można się chwilę rozerwać?- jęknął i opadł ciężko na kanapę.
-Rozerwać, to rozerwie Cię Katharina.-przejęłam wstążeczki i powróciłam do ich zaplatania. Katharine nie była pewna jakie wiązania ma wybrać, a jeszcze nie ustaliła miejsca ślubu.
-Co on znowu odwala?-weszła do salonu z masą nowych gazet.
-Nieee....-jęknął -znowu mam siedzieć i oglądać jakieś katalogi?
-Nie jakieś -uderzyła go po głowie -ślubne katalogi.
-Nawet nie wiesz gdzie chcesz zrobić to wesele.-przewrócił oczyma, a Katharine zacisnęła dłonie w pięści.
-Jared, a tak może pojedziesz po te zdjęcia do swojej mamy?-starłam się zmienić temat.
-To bardzo dobry pomysł!-przytaknęła Anja.
-Nina, żeby zrobił to na pewno pojedziesz razem z nim.- To nie była prośba, tylko stwierdzenie faktu.
-Okey...
-No to chodźmy...- Zabrał kluczyki i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do jego czarnego bmw i ruszyliśmy.
-Shannon wiedział co robiąc, wyjeżdżając na kilka dni.-powiedział gdy już wyjechaliśmy na główne ulice i jak na tą godzinę przystało były zakorkowane.
-Męczy cię?
-Tak, ale przynajmniej udało mi się wywalczyć wesele na 100 osób.
-Mówiłam, że warto spróbować.
-A Ty spróbowałaś?
-Spróbowałam -wyciągnęłam z kieszeni iPoda i podłączyłam do radia. Po chwili rozbrzmiała w głośnikach piosenka 30 Seconds To Mars.
-Nie lubię kiedy ktoś przy mnie puszcza nasze piosenki -powiedział.
-Dlaczego?
-Nie wiem... dziwnie się czuje. Jakbym oglądał też filmy tylko, w których grałem. Jakbym myślał tylko o swojej zajebistości -zaśmiał się.
-No tak... to może być dziwne. Mogę się o coś zapytać?
-Jasne.
-Sam piszesz teksty waszych piosenek?
-Tak.
-Są świetne, kiedy naprawdę się w to wsłuchałam.
-Starałem się, żeby nie były puste... natchnienie przychodzi wszędzie kiedy spotkam kogoś na ulicy, sytuacje z naszego życia, wszystko.
-Może spróbuj napisać coś teraz- zażartowałam.
-Nie mógłbym się skupić. Potrzebowałbym chwili spokoju.
-Teraz raczej nie masz co na to liczyć.
-Naprawdę nie ma jak to pocieszenie.-zaparkował i jak się domyśliłam przed domem swojej mamy.
-Cześć mamo.-zawołał od progu.
-Jared? Zdecydowałeś się mnie odwiedzić?-usłyszałam ucieszony głos kobiety i po chwili w drzwiach stanęła niewysoka kobieta o długich blond włosach. Shannon był zdecydowanie bardziej do niej podobny. Miała na sobie luźny sweter z frędzelkami i wyglądała jakby pozostała wierna stylowi z lat 70.
-Dzień dobry.-przywitałam się z uśmiechem.
-Dzień dobry -niepewnie odwzajemniła uśmiech.
-Mamo to jest przyjaciółka moje i Katharine, Nina, Nina to moja mama.
-Miło mi Panią poznać -podałam jej dłoń.
-Jaką Panią -zaśmiała się -aż taka stara to chyba nie jestem, Constance.
-Przyjechałem po jakieś zdjęcia.
-No to wejdźcie- zaprosiła nas do salonu -napijecie się czegoś?
-Ja kawy.
-Dla mnie woda jeśli można -powiedziałam.
-No to już wiem po kim odziedziczyliście geny -zaśmiałam się po cichu do Jareda.
-Wspaniałe geny -wyszczerzył swoje bialutkie ząbki.
-Nie da się ukryć. To ty?-wskazałam na wiszące zdjęcie nad kominkiem.
-Tak.
-Jaki byłeś słodki, nie to co teraz.
-Wiesz... to było 38 lat temu.
-Ja się dziesięć lat później urodziłam. Stary jesteś.
-A Ty bardzo milutka, a już myślałem, że nasz konflikt zażegnany.- Usiadł, założył ręce i udawał obrażonego.
-A temu co?-zaśmiała się Constane wnosząc tacę z piciem i ciastem.
-Strzela fochami na prawo i lewo.-szturchnęłam go lekko.
-Nic nowego.-pokręciła głową.
-Miło, ale wciąż tu jestem -odezwał się.
-Ale jak widzisz nikt się Twoją obecnością nie przejmuje.-zostałam trafiona poduszką.
-Wiesz co ci powiem?-usiadła naprzeciw mnie -Jego zachowanie nie zmieniło się od 37 lat.
-Jared, naprawdę zatrzymałeś się na etapie rozwoju 3 latka? W takim razie wszystko wyjaśnione.
-Grabisz sobie, Mała.-zagroził mi palcem.
-Ma pani piękny dom -zwróciłam się do Constance.
-Dziękuje bardzo. Jared i Shannon mi go kupili.
-Wspaniale mieć takich synów.
-Tak. Są najwspanialszym co mi się przydarzyło, sama kiedyś zobaczysz jak to jest mieć dziecko.
-Tak...-nałożyłam sobie ciasta.-naprawdę pyszne.
-Dziękuje.
-Mama piecze najlepiej na świecie.
-Ale Ty większości nie jesz -pokręciła głową z dezaprobatą -mógłbyś wziąć przykład z Niny. Nawet nie wiesz kochana jak on wybrzydza.
-Niestety, ale muszę panią zawieść, ale ja też taka jestem -skrzywiłam się -jestem wegetarianką.
-To rozumiem, ale ten veganizm, to już kompletnie odpada.
-Ja nie potrafiłabym zrezygnować z takich pysznych ciast.-zapchałam sobie buzię wielkim kawałkiem przysmaku mamy Leto.
-I dobrze robisz dziecko. Z tego to już za chwilę nic nie zostanie.
-Mamo...-jęknął i złapał się za głowę.
-Ty mi tutaj przestań jęczeć, zacznij lepiej jeść! Katharina powinna o ciebie dbać!
-Dba.
-I wyglądasz jak wyglądasz, no ale co poradzić. -wstała z miejsca i podeszła do wielkiej komody, z której wyciągnęła album w czarnej okładce.
-No to teraz się trochę z Ciebie pośmiejemy.-usiadła koło mnie i zaczęłyśmy oglądać zdjęcia.

-A tutaj co tak płaczesz?-zaśmiałam się pokazując na zdjęcie, na którym mały Jared płakał i przytulał się do psa, a jego brat uśmiechnięty siedział na rowerze.
-Tutaj Jared miał 3 latka, a Shannon 4. Właśnie nauczył jeździć się na rowerze bez kółek, a ten płakał, że nie umie. Był obrażony na cały świat i nie mogłam go uspokoić.-wyjaśniła Constance.
-Ojoj... Mały chłopczyk się popłakał -Jared z zażenowaniem opuścił głowę i w tym czasie zadzwonił jego telefon. Spojrzał niepewnie na wyświetlacz, ale wreszcie odebrał.
-Przepraszam- powiedział do nas- Cześć, która u ciebie godzina, że dzwonisz?
-O a tutaj dostali psa, Jared oczywiście musiał się popłakać, bo piesek był mały i się bawiąc cały czas go gryzł.
-Nie wiem kiedy, wiesz, że mam dużo pracy i musisz to zrozumieć -usłyszałam dochodzący z tarasu głos Jareda- też tęsknie, idź spać. Zadzwonię, obiecuję.
-O czym rozmawiacie?-wszedł do salonu ze znacznie smutniejszą miną niż wcześniej.
-Jak zwykle obgadujemy ciebie.-Constance napiła się kawy.
-My będziemy się mamo zbierać, dasz kilka zdjęć?-zabrał swoją kurtkę. Wstałam z miejsca i poszłam do niedużego korytarza.
-Cieszę się, że mnie odwiedziliście.-Constance najpierw przytuliła mnie, a potem Jareda.
-Dziękujemy za gościnę, może dasz się kiedyś namówić na kawę.
-Nawet nie wiesz jaką zrobisz mi tym przyjemność, Nino!-ucieszyła się- Kiedy tylko będziesz chciała dzwoń. Do widzenia.
-Do zobaczenia!-pomachałam jej na pożegnanie.
-Masz bardzo żartobliwą mamę -zaśmiałam się, gdy byliśmy już w samochodzie.
-Żartobliwą?-otworzył ze zdziwienia oczy.
-I tak nie ogarniesz.-pokazałam mu język i włączyłam radio.
-No raczej nie -lekko się uśmiechnął. Przez resztę drogi nic się nie odzywał, a ja myślałam o jego telefonie, który znacznie pogorszył mu humor, ale nie chciałam go pytać, nie teraz, a zresztą to i tak nie moja sprawa. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że lepiej nie wtrącać się w cudze życie.
-Poczekasz? Skoczę tylko na chwilę do wytwórni.-zajechał pod wielki budynek EMI.
-Jasne.- Z tego względu, że zostawił kluczyki, a przed moimi oczami pojawiło się logo Starbucksa postanowiłam skorzystać z okazji i napić się kawy. Zamknęłam samochód i weszłam do kawiarni. Zamówiłam frapuccino i wróciłam pod samochód, usiadłam na krawężniku i nogą wybijałam rytm nieznanej mi z tytułu piosenki. Moje zajęcie przerwał straszący mnie Jared, podskoczyłam jak oparzona przy okazji oblewając się kawą.
-Cholernie śmieszne.-prychnęłam pod nosem. Idiota oblał moją ulubioną bluzkę. Miałam ochotę resztę zawartości kubka wylać na niego, ale po prostu kawa za bardzo mi smakowała.
-Przepraszam.-w jego oczach zobaczyłam przerażenie przeplatane z radością.
-Haha -zaśmiałam się ironicznie -Tobie też kupiłam sok, ale o nim zapomnij.- zostawiłam jego kubek na ulicy i wsiadłam do samochodu, nawet na niego nie patrząc. Podniósł napój i usiadł na siedzeniu kierowcy. Zaczął chamsko siorpać sok patrząc się na mnie. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Naprawdę pyszny -ostawił go na bok i odpalił silnik.
-Naplułam do niego.
-Nie umiesz być długo cicho.
-Umiem.
-Zobaczymy.- No to zobaczymy. Nie zamierzałam się odzywać i w tym postanowieniu wytrwałam. Gdy zajechaliśmy pod jego dom od razu opuściłam samochód i weszłam do domu.
-Jesteśmy!-krzyknęłam, jednak odpowiedziała mi cisza. Rozejrzałam się błędnym spojrzeniem po wnętrzu, wszystko zostało tak jak zostawiliśmy.
-To chyba niemądre zostawiać dom otwarty -powiedziałam, gdy usłyszałam kroki.
-Raczej nie -odpowiedział mi nieznany głos, w jeden chwili strach mnie sparaliżował, ale przypomniałam sobie, że Jared nie mieszka sam. Odwróciłam się i nie myliłam -przede mną stał jego brat Shannon.
-Wystraszyłeś mnie.-złapałam się za serce, udając przerażenie.
-Ty wystraszyłaś mnie, wparowałaś do mojego domu.
-Przepraszam- zaśmiałam się- myślałam, że dziewczyny jeszcze tu są.
-Były, ale postanowiły pojechać na zakupy.
-No proszę już się odzywasz -do domu wszedł Jared niosąc reklamówki, których wcześniej nie zauważyłam.
-Myślałem, że się nie odzywacie.-Shannon zlustrował nas z góry na dół.
-Bo tak jest.-powiedziałam i rozwaliłam się na kanapie.
-To co robisz w moim domu?- Jared podparł się bod boki.
-Odwiedzam Twojego brata. Shannon pokażesz mi sypialnię?
-Moją czy Jareda?
-Oczywiście, że Twoją -puknęłam się w czoło.
-No to idźcie, a ja przygotuję kolacje.-młodszy Leto wyszedł do kuchni.
-Co jest tam?-wskazałam na drzwi pod schodami.
-Studio. Chcesz zobaczyć?
-Jasne.-podskoczyłam otrzepując tyłek i poszłam za Shannon'em. Przechodziło się tam z jednego mniejszego pomieszczenia do drugiego, w którym wszystko jak w pozostałej części domu było białe, jedynie elementy ciemnego drewna. Stały tam dwie kanapy, wielka szafka na długości całej ściany, na której stało mnóstwo rzeczy do nagrywania, obrazy, ściany pomazane były tekstami piosenek, różnymi rysunkami, cytatami. W osobnym pomieszczeniu rozstawione były gitary, perkusja.
-Świetnie tutaj.-rozejrzałam się po wnętrzu naprawdę zafascynowana.
-Za jakiś czas przeniesie się tutaj całe nasze życie -rozejrzał się dookoła.
-Mimo wszystko studio w domu to genialny pomysł.-podeszłam do starego fortepianu.
-Grasz?
-Grałam.-przejechałam palcami po klawiszach.
-Co to?-Shannon usiadł koło mnie.
-Coś z moich pomysłów. Napisałam to jak miałam jakieś 15 lat.
-Genialne.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się do niego.
-Nina, czujesz coś do mojego brata?-poczułam, że wielką trudność sprawiło mu zadanie tego pytania, ale mimo wszystko wybuchnęłam śmiechem.
-Idiota, idiota- puknęłam go w ramię- Oszalałeś? Wkurza mnie niemiłosiernie, ale kilka dni temu pogadaliśmy normalnie i miło mi się z nim gadało, nie zrozum mnie źle, ale jak mu coś palnę, to mi lepiej.-pokazałam mu język.
-A seks?-otworzyłam szeroko oczy i na moment odebrało mi mowę.
-Wiesz?-wykrztusiłam z siebie po pewnej chwili.
-Wiem, to w końcu mój brat.
-Brat.-prychnęłam. Nie znałam żadnego z nich dobrze, ale z Jaredem zaczęłam się ostatnio dogadywać, a w stosunku do jego brata nie czułam skrępowania, nie wiem z jakiego powodu, ale chyba cała ich rodzina taka była. Shannon wydawał się być totalnym luzakiem, ale traktował mnie z rezerwą, nie to co jego brat, czy matka.
-Słuchaj, wiele lasek się w nim zakochuje i leci na jego kasę i sławę.
-Jeśli się tak przejmujesz, to nie masz czym. Kasę mam, a na sławie mi nie zależy. Szczerze? To najchętniej kopnęłabym go w tyłek i wymazała z pamięci, jak zresztą miałam w planach, w których przeszkodziła mi Katharina.-przygryzł wargę, a po chwili spojrzał mi w oczy.
-To w takim razie może chcesz zwiedzić moją sypialnie?-na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Świnia!-uderzyłam go w brzuch. Zgiął się w pół i schował głowę między kolanami.
-Ej stary...-złapałam go za ramię -przepraszam, naprawdę nie chciałam mocno -lekko go szturchnęłam- Shannon... sorry...
-Tu Cię mam!-złapał mnie na ręce- myślałaś, że aż tak mocno bijesz?-parsknął śmiechem na co został uderzony w głowę.
-Ja przynajmniej potrafię robić coś dobrze! Puść mnie!
-Może spytamy się Jareda?
-Jeszcze raz o tym wspomnisz, to nie żyjesz!-zaczęłam walić rękoma w jego plecy i przestałam dopiero, gdy postawił mnie na ziemi w salonie. Tym pytaniem naprawdę wytrącił mnie z równowagi.
-Tylko o tym wspomnisz.-zagroziłam mu palcem.
-O czym ma wspominać?-Jared wychylił głowę z kuchni.
-Oo..-zaczął Shannon, ale przerwałam mu kopniakiem w kolano.
-No właśnie, Shannon- założyłam ręce -o czym CHCESZ wspominać?
-O tym, że Nina świetnie gra na fortepianie.-powiedział jak niby nigdy nic. Odwróciłam się napięcie i usiadłam na fotelu.
-Grasz?-Jared otworzył szeroko oczy -nie wspomniałaś.
-Kiedy niby miałam?
-No tak- puknął się w czoło -przepraszam, ale wydaje mi się, że znamy się wiele lat.
-I to jak bardzo dobrze -szepnął Shannon, ale na tyle, że go usłyszałam. Jared całe szczęście nie. 'Co za idiota!' posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Kolacja zaraz będzie -powiedział Jared i powrócił do kuchni.
-Ja podziękuje. Będę się zwijać do domu.-wstałam z fotela.
-Nie ma mowy!-krzyknął Jared- musisz spróbować mojej kuchni.
-Innym razem.
-Proszę- wychylił głowę i zrobił maślane oczka. 'I jak tu takiemu nie ulec?'-proszę...-zaczął skomleć.
-Jak się zamkniesz.
-Oczywiście.
-A Ty co taka czyściutka?-Shannon wskazał na plamę na mojej koszulce.
-Jakiś totalny idiota wystraszył mnie kiedy siedziałam na chodniku.
-Chodź, dam ci jakąś koszulkę.
-Widzę, że tylko czekasz okazję, żeby zaciągnąć mnie do swojej sypialni, no ale już chodźmy -złapałam go za rękę i pociągnęłam na schody.
-Ładny domek macie.-powiedziałam, gdy byliśmy już na piętrze.
-Dziękuje bardzo.-otworzył mi drzwi do pokoju. Ściany tutaj były w kolorze jaśniutkiego beżu, orzechowe panele. Na jednej ze ścianek stała meblościanka, na której leżały różnego rodzaju aparaty fotograficzne, książki, płyty, zdjęcia. W pokoju nie było typowego łóżka sypialnianego, jego miejsce zajmowała wielka brązowa kanapa. Po lewej stronie stała wielka szafa, a po prawej było wejście na balkon.
-Fotografujesz?-wzięłam do ręki jeden z aparatów.
-Tak. Teraz mam trochę więcej czasu.
-Może załóż takiego bloga jak Terry Richardson.
-Znasz Terry'ego?
-Michelle uwielbia jego zdjęcia i często mi pokazywała. A ja uważam, że robi je świetne.
-Terry to bliski przyjaciel Jareda.
-No co Ty?
-Tak. Przepraszam, ale mam większość takich. - Podał mi czarną koszulkę na ramiączkach z wielkimi wycięciami po boku.
-Ma tam wejść jeszcze jedna osoba?-obejrzałam niepewnie bluzkę z każdej strony.
-Jeśli się zmieszczę to chętnie.-puścił mi oczko.
-Jaka słodka -moim oczom rzuciła się leżąca na łóżku czapka panda.-Twoja?-założyłam ją na siebie.
-Już twoja, bo wyglądasz w niej super.-uśmiechnął się szczerze.
-Dziękuje -pokazałam mu swoje ząbki.
-Czekaj!-podleciał do biurka i złapał aparat.
-Oszalałeś?!-zasłoniłam się rękoma -mam brudną bluzkę.
-No to zmieniaj.-pokręciłam głową i pozbyłam się swojej koszulki.
-Tonę w twojej.-przejrzałam się w lustrze i wybuchnęłam śmiechem, Shannon w tym czasie zrobił mi zdjęcia. Zaczęłam wyginać się jak modelka i robić śmieszne miny, a Shannon latał naokoło mnie cały czas się śmiejąc.
-I jak panie fotografie?-usiadłam na łóżku.
-Pięknie! Dzisiaj wstawiam jakieś na twittera.-przeglądał zrobione zdjęcia.
-W życiu!-rzuciłam w niego poduszką.
-A wy co tutaj?-w drzwiach pojawił się Jared.
-Ej no, barcie!-jęknął Shannon -właśnie miałem ją rozdziewiczać.-rozłożył ręce w załamanym geście.
-Rozdziewiczać, mówisz?-Jared zasłonił usta dłonią -aparatem?
-Świnie. Idę coś zjeść, bo jestem głodna, a Wy się tutaj zabawiajcie.-wzdrygnęłam się z obrzydzeniem i zleciałam po schodach na dół.

2 komentarze:

  1. ósemka na forget-about-the-past.blogspot.com. zapraszam :D i przepraszam, że jeszcze nie przeczytałam, ale obiecuję wszystko nadrobić :)))mam nadzieję, że wybaczysz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I nadrobiłam! Poprzedni rozdział był genialny! Ta szczera rozmowa Niny z Jredem mnie zaskoczyła.. A przy tym rozdziale myślałam że się posikam ze śmiechu :D ich wizyta u Constance była rozbrajająca. Jestem ciekawa, jak to się potoczy z tym weselem.. Czekam na kolejny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń