sobota, 10 marca 2012

Rozdział 7 - She's lost control


-Jaką rzecz?-stanęła twarzą do mnie, a ja pogładziłem ją po policzku, tonąc w jej oczach.
-Chcę za ciebie wyjść. Nie chcę czekać. Kocham cię i już zawsze chcę mieć cię przy swoim boku.
-Jared...-w jej oczach pojawiły się łzy.
-Jesteśmy już miesiąc po zaręczynach i nie chcę czekać.
-Też nie chcę.-złapała mnie za szyję i wbiła w moje usta. Zacząłem jeździć rękoma po jej szyi, a za chwilę błądziły one już po całym jej ciele. Zaczęła odpinać moją koszulę i błądzić po torsie. Złapałem ją za pośladki i zaniosłem do pokoju. Nie przerywając całowania położyłem ją delikatnie na łóżku i zsunąłem z niej sukienkę, moje usta zaczęły całować ją po brzuchu i schodzić coraz niżej. Katharine Zaczęła ciężej oddychać i pociągnęła mnie za włosy.
-Niegrzeczna dziewczynka.-zamruczałem i ściągnąłem z niej koronkowe figi.


3 dni później

- Więc jesteś pewien, że ze wszystkim zdążymy?- Katharina usiadła mi na kolanach i objęła za szyję.
- Jestem pewien -pocałowałem ją w policzek.-do czerwca zostały jeszcze całe trzy miesiące, więc na pewno ze wszystkim dasz rade.
- Ty nie myśl, że nic nie będziesz przygotowywał -wbiła mi łokieć w żebro i zachichotała.
- Oj będę, będę.
- Jasne, że będziesz. Musisz wyglądać idealnie w tak ważnym dniu.-pogłaskała mnie po włosach i wystawiła twarz do słońca. Jej blond włosy mieniły się na różne odcienie w świetle ostrego słońce. Objąłem ją i byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Byłem z kobietą, którą kocham i jak ustaliśmy ślub weźmiemy za trzy miesiące.
- Szkoda, że już musimy wyjeżdżać -przerwała ciszę.
- Nie musimy.
- Ty jak zwykle... Praca na mnie czeka, nie mogę spocząć na laurach.
- Nie musisz pracować, zajmę się Tobą.
- Ależ ja to dobrze wiem, ale chcę coś robić.
- Jak uważasz.
- Jak uważasz?- spojrzała mi w oczy.
- Musisz robić to co kochasz - rzuciłem czując narastające napięcie, nie miałem ochoty na kłótnie.
- Taaak...- kupiła to i pocałowała mnie w usta -Zbierajmy się pomału -wstała mi z kolan i poszła do łazienki. Złapałem telefon i wreszcie go włączyłem. Czekało mnie milion wiadomości, a najwięcej od dobijającego się Shannona.
- Nie posraj się - rzuciłem pod nosem.
- Mówiłeś coś? - Katharina stanęła w drzwiach.
- Nie, nie - pokręciłem przecząco głową i złapałem banana.
- Wydawało mi się - powróciła do pakowania.

- No to do zobaczenia, kochanie.-Postawiłem walizki Katharine przed jej mieszkaniem i pocałowałem ją w policzek.
- Do zobaczenia. -mruknęła i przyciągnęła do siebie - Tak szybko mnie nie opuścisz - szepnęła całując mnie po szyi.
- Taksówka czeka, skarbie.
- Zamówisz kolejną...
- Ale w tej są moje rzeczy.-Odsunęła się ode mnie z miną obrażonego dziecka i oparła o ścianę.
- Wieczorem się Tobą zajmę.-przywarłem do niej namiętnie całując.
- Mam nadzieję -powiedziała ciężko oddychając -Kocham Cię, mężusiu -palcem przejechała po mojej wardze.
- Też Cię kocham.- Ostatnimi resztkami silnej woli wsiadłem do taksówki, która zawiozła mnie do domu. Gdy tylko wszedłem do środka potykając się o leżące na podłodze wazony, ujrzałem bajzel jakich mało. Na stole leżały porozwalane gazety, pudełka po chińskim jedzeniu i niezliczona ilość butelek wszędzie gdzie się dało.
- Shannon!-wrzasnąłem.
- Jared! - Zleciał ze schodów w samych spodniach i się na mnie rzucił -myślałem, że nie żyjesz!
- Zaraz ty nie będziesz żył!-odepchnąłem go od siebie - Co to kurwa ma być?!
- Co? Butelki...
- Butelki kurwa?! Więcej się ich tutaj nie zmieściło?! Przecież tu wygląda jak w chlewie!
- Przesadzasz.-machnął ręką.
- Przesadzam?! Schodzę tu za 2h godziny i widzę taki porządek jak wyjeżdżałem!
- O hej Jared.-Na schodach pojawił się zaspany Gitarzysta w mojej koszulce.
- W takim razie posprzątacie obaj.- Ominąłem ich i poszedłem do swojego pokoju, gdzie całe szczęście nic nie zostało ruszone. Założyłem słuchawki na uszy i puściłem Joy Division.
- Confusion in her eyes that says it all - she's lost control
And she's clinging to the nearest passer-by - she's lost control
And she gave away the secrets of her past and said: I've lost control again.
And of a voice that told her when and where to act
She said: I've lost control again - zacząłem śpiewać.
- Obudź się Młody!-usłyszałem nad uchem wrzask Shannona.
- Co? - otworzyłem leniwie oczy.
- Śpisz już cztery godziny, chodź na kolacje.
- Cholera - jęknąłem, przecierając zaspane oczy.
- Na początku było słychać twoje wycie, ale później dałeś nam całe szczęście trochę spokoju.
- Wycie -prychnąłem - która godzina?
- Dochodzi 22. Dzwoniła Katharina, ale nie chciała cię budzić. Powiedziała, że jutro się spotkacie.
- Aha...- przeciągnąłem się na łóżku.
- Chodź.-Wstałem za Shann'em i zeszliśmy do kuchni.
- A Ty nadal tutaj?-spytałem się widząc gotującego Tomo.
- Noooo...
- Co jest? Żonka cię wygoniła?
- Powiedzmy...
- O co poszło? -złapałem suchą bułkę.
- Oto, że nie chcę jechać z nią do jej kuzyna.
- Tego pojebanego Jordana?
- Taaa... i się zaczęło, że nie liczę się z jej rodziną, bla, bla.
- No to Stary śpisz na kanapie. -zaśmiałem się.
- Nie wiesz jak to jest mieć żonę, więc się nie wymądrzaj, Panie Boski Zawsze Wolny i Gotów Leto.
- Już nie taki wolny...
- Zaręczyny w Twoim przypadku to nic.- powiedział Shannon i postawił jedzenie na stole.
- Ale ślub tak.
- Za dziesięć lat.- powiedział Tomo.
- Za dwa miesiące.-Shannon wypluł wodę, a Tomo wypuścił z ręki widelec. Spojrzeli na mnie jakbym odkrył Amerykę.
- Co kurwa?!-wrzasnął Shannon.
- Tak ustaliliśmy z Katharine, nie chcemy czekać. Później nie będzie znowu czasu na załatwianie i w ogóle...
- Świat przestał istnieć. Jared Kutas Jakich Mało Mój Przyjaciel Leto żeni się.
- Przestaniesz mnie tak nazywać?-zwróciłem się do Tomo.
- Nie.
- No to śpisz w ogrodzie.
- Raczej u ciebie w łóżku.
- I co jeszcze? Może mam ci jeszcze śpiewać do snu?
- Słuchać twojego wycia? Nigdy w życiu! A kto tu mówi o wspólnym spaniu? Chodziło mi o to, że ty śpisz na kanapie.
- Czy ty naprawdę się żenisz, czy to jeden z twoich kolejnych żartów?- naszą rozmowę przerwał Shannon.
- Naprawdę. Najwyższa pora zachować się jak na mężczyznę przystało -powiedziałem poważnym tonem.
- No to w takim razie gratulacje!-ucieszył się Tomo.
- Trzeba to opić!-Shannon podleciał do lodówki i wyjął z niej piwo.
- Żebyś ty bracie też w końcu znalazł taką kobietę!-stuknęliśmy się piwami.
- Śmieszne.-Shannon pokazał mi język.

Tydzień później,
Nina.

- Daniel, naprawdę nie mam ochoty na zabawę w clubie dla gejów. Jestem zmęczona po całym dniu pracy. Dopiero co wjechałam na podwórko.-jęczałam do słuchawki przyjacielowi. Zamknęłam samochód i ruszyłam w kierunku domu.
- Bla, bla, bla... jak zwykle. Nudna jesteś. Tylko praca i picie jednego drinka w clubie, później dom i tyle z Twojego życia. Pracujesz w takiej branży, a nic się nie orientujesz w nowościach.
- Naprawdę mam gdzieś zabawę, tą całą szopkę. Robię to w czym jestem dobra i co lubię. Nie interesuje mnie udawanie super. Chcę żyć spokojnie. Fuck -zaklęłam łapiąc za klamkę. Byłam pewna, że dziewczyny są w domu.
- Nie słucham cię. Wyłączam się, a ty zanudź się na śmierć.- Jak powiedział tak i zrobił. Zaczęłam kopać w torebce w poszukiwaniu kluczyków.
- Jest!-ucieszyłam się wreszcie je znajdując. Przekręciłam zamek i weszłam do środka. Dom był puściutki. Zdjęłam szpilki z obolałych nóg i od razu popędziłam w stronę swojej łazienki. Zrzuciłam z siebie ciuchy i zaczęłam nalewać wody
- Gdzie jest ten płyn? - powiedziałam sama do siebie szukając płynu do kąpieli. Nie miałam wyjścia i musiałam pożyczyć od którejś z dziewczyn. Wyszłam na korytarz w samej bieliźnie podśpiewując usłyszaną w radiu piosenkę i bawiąc się bransoletką na ręce.
- You know that I could use somebody. Someone like you...
- O matko, przepraszam.-usłyszałam męski głos i zaczęłam wrzeszczeć. Przede mną stał nie kto inny jak Jared Leto.
- Co ty tu robisz?!- wykrzyczałam po chwili pisków ile sił w płucach.
- Idę...
- Co tu się dzieje?-spytała przybiegająca Sara, za nią Katharina i Anja.
- Co on robi w naszym domu?!
- Hahah!-Katharina zaczęła się śmiać i przytuliła Jareda - zgadałam się z Sarą, że jej siostra urządza wesela, więc pomyślałam, że urządzi nasze.
- Nasze?
- Moje i Jareda. Właśnie omawiamy kilka opcji, może nam pomożesz?
- Czy Ty naprawdę musisz chodzić po domu w samej bieliźnie?- spytała się Anja lustrując mnie z góry na dół, wtedy przypomniałam sobie o tym, że jestem prawie naga i o napuszczanej wodzie.
-Woda!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę łazienki, jednak było za późno - już zaczęła się przelewać.
- Fuck!
- O cholera...- powiedział wpadający do łazienki Jared.
- Ojoj... pomożesz jej Jared. My w tym czasie idziemy do ogrodu - powiedziała Katharina, złapała dziewczyny i wyszły z łazienki zostawiając mnie z brunetem.
- Idź, dam sobie rade sama.-Rzuciłam ręczniki na małą powódź.
- Pomogę.-brunet uklęknął i zaczął wycierać podłogę.
- Nie trzeba.-Złapałam kolejny ręcznik, zrobiłam krok do przodu i wylądowałam na ziemi przed Jared'em, uderzając głową o wannę.
- Cholera jasna!- krzyknęłam.
- Wstawaj.- Jared wyciągnął przede mnie rękę, złapałam ją z wielką niechęcią i wstałam.
- Auć...-jęknęłam łapiąc się za głowę.
- Gdzie masz apteczkę? -spytał się.
- Nie potrzeba - mruknęłam -tylko uderzyłam.
- Jesteś pewna? - wskazał palcem na lustro.
- Shit.- z mojej brwi sączyła się krew, zrobiłam krok do przodu i lekko zachwiałam.
- No to siadamy.- brunet szybko mnie złapał i posadził na umywalce - Gdzie apteczka?- ponowił pytanie.
- W trzeciej szufladzie.- powiedziałam, nie miałam siły, żeby kazać mu się wynosić. Wyciągnął apteczkę wyrzucając z niej przy okazji pudełko tamponów, podniósł je z grobową miną i odłożył na miejsce. Podszedł do mnie i wacikiem lekko zaczął przemywać ranę. Cicho syknęłam na ból, który się pojawił.
- Przepraszam.- Spojrzałam w jego niebieskie oczy, które były naprawdę niesamowite. Czułam jego oddech na swojej twarzy i moja wyobraźnia zaczęła działać.- Gdzie masz wodę?
- Słucham?- ocknęłam się.
- Pytałem się gdzie masz wodę.
- Koło łóżka. - Wyszedł z łazienki i po chwili powrócił ze szklanką wody, podał mi ją i wyciągnął tabletkę.
- Dzięki.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Kąpieli.
- Na pewno nie.
- Słucham?
- W Twoim stanie? Ostro przywaliłaś.
- Nic mi nie jest.
- Jeszcze zemdlejesz.
- To się utopie.
- No właśnie.
- Noo...
- Zawsze taka jesteś czy to spowodowane uderzeniem?
- Ja też zawsze uważałam, że powinni zamknąć mnie w białych ścianach.
- Uwielbiasz gadać głupoty.
- I nie uwielbiam Cię widzieć.
- W takim razie zostanę.
- Jak chcesz -mruknęłam i zeszłam z blatu. Związałam włosy do góry i stanęłam koło wanny, odwróciłam się do tyłu a Jared jak stał, tak stał. Prychnęłam pod nosem i wzięłam się za odpinanie biustonosza, wtedy usłyszałam zamykane drzwi. Zaśmiałam się i weszłam do wanny. Umyłam się swoim ulubionym żelem o zapachu mango, ubrałam czystą bieliznę i wyszłam z łazienki. Brunet siedział na moim łóżku i przeglądał gazety.
- Żyjesz.- podniósł wzrok znad czytanej gazety.
- A Ty tu jesteś.- Weszłam do garderoby i założyłam na siebie jeansy i biały top. Z powrotem weszłam do sypialni i zaczęłam rozczesywać włosy.
-Wcześniej było lepiej.- powiedział.
- Słucham?- odwróciłam się w jego stronę.
- Bez ubrań. Szczerze bardziej podoba mi się ten komplet co teraz masz na sobie. Tamten całkiem, całkiem, ale zdecydowanie lepiej na Twoim ciele prezentuje się biel.
- Szczerze? Znacznie lepiej było gdy nie było Cię w moim domu.
- Żyjecie? -usłyszałam głos zbliżającej się Sary.
- Jeszcze - powiedział Jared.
- Co ci się stało?-spytała się zauważając plaster na mojej brwi.
- Uderzył mnie.
- Ty i te Twoje poczucie humoru.-odwróciła się do Jareda.
- Poślizgnęła się na kafelkach.
- Niezdara. Chodźcie już, bo Katharina chce podjąć decyzje.
- Idziemy.-Wyszłam z pokoju i nagle zatrzymałam.
- Co?-spytała się Sara przechodząc koło mnie.
- Eee... nic, nic... idźcie.
- Chodź, posiedzimy przy kawie.- złapała mnie za rękę i pociągnęła na dół.
- No jesteście!-Katharina wstała z miejsca i przytuliła się do Jareda.
- Był mały wypadek.-wyjaśnił.
- Ale wszystko okey? -kiwnęłam przytakująco z uśmiechem - W takim razie Jared, rozmawiałam z Anją i pokazała mi kilka wesel, które urządzała i uważam, że jest genialna. W takim razie urządzi Nasze -zaśmiała się i w niego wtuliła.
-Trzeba to uczcić.-Sara poleciała do salonu i po chwili wróciła z szampanem i kieliszkami.
-Za przyszłą młodą parę! -wznieśliśmy toast, a ja ciągle sztucznie się uśmiechałam. Czułam okropnie się z nimi przebywając, ciągle kłamałam i uśmiechałam, gdy Katharina wpadała do nas z pomysłami na wesele. Z Jaredem widziałam się może z trzy razy i za każdym denerwował mnie tak samo.

3 komentarze:

  1. Pewnie,będę Cię informowała na blogu ;) A co do rozdziału to zauważyłam pare błędów, jeden z nich taki rzucający się w oczy to: Jared nie 'wychodzi za mąż', tylko 'się żeni' ; D to tak na przyszłość. Poza tym rozdział ciekawy. Zaskoczyłaś mnie tą decyzją o ślubie i to baaardzo!!! Ale cała scena jak Nina przewróciła się w łazience, jak dla mnie była najlepsza. Podobało mi się jak to opisałaś. Genialnie! Niby obojętna, ale jednak ; D Czekam na więcej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Miałam to poprawić, ale oczywiście zapomniałam ;)

      Usuń
  2. Mniam, mniam, mniam. Nie mam dzisiaj nastroju do wypisywania komentarzy ale muszę to zrobić bo moja skleroza jest na setnym poziomie i ciągle zapominam. Czytałam poprzedni rozdział i oczywiście mówię sobie:"jutro skomentuję, na pewno!" a teraz minęło kilka dni i ja dalej tego nie zrobiłam bo zapomniałam. Zrobię razem dwa rozdziały, również niezbyt obszernie bo jedyne co mam ochotę to palnąć sobie w łeb, ale nieważne. Oba rozdziały mi się podobały, decyzja o ślubie mnie zaskoczyła, już myślałam, że powie jej o zdradzie a tu taki suprajs. Nina mnie wkurza, swoim zachowaniem. Jestem na nie dla niej za całokształt, zobaczymy co będzie dalej. Przepraszam, może następnym razem coś normalnego napiszę. Oczywiście, będę Cię informować. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń