-No
i o to jest!-Daniel przytulił mnie do siebie, gdy weszłam do clubu.
Pomału wszyscy się zbierali i chwalili tym co mają. Nienawidziłam
takich imprez, ale taką miałam pracę. Po pewnym czasie się
przyzwyczaiłam, ale jeśli nie byłam to tego zmuszana unikałam ich
jak ognia.
-Hej.-przywitałam
się z grupką kolegów z pracy, dając każdemu całusa w
policzek.
-Zostaw
to wszytko i zostań moja modelka!-jęknął Daniel.
-Czy
dzisiaj wszyscy mają zamiar mi mówić, że mam zostawić
dziennikarstwo?
-Nie
wszyscy, nie wszyscy.-poczułam objecie z tylu talii. Odwróciłam
się i zobaczyłam Matta, który pomógł mi w
załatwieniu pracy, i który sam był dziennikarzem.
-Zobacz
na to ciacho.-szepnął mi do ucha podekscytowany Daniel i wskazał
na wysokiego blondyna.
-To
się za niego bierz.-pokazałam mu język i ruszyłam w stronę baru.
-Co
to miało być?-nie miał zamiaru chyba odstępować mnie krok i
urządzić małe przesłuchanie.
-Hmm?
-Czyżbyś
zrezygnowała z facetów?-zajął miejsce obok mnie i położył
ręce na kolonach.
-Daniel...
Daj spokój, to że nie zwróciłam uwagi na jakiegoś
blondyna, nie znaczy, że zamierzam żyć całe życie w celibacie.
-A
może...
-Tak!
Jestem lesbijką!-krzyknęłam klaszcząc w dłonie, widząc
spojrzenia mijanych nas ludzi, ściszyłam głos -naprawdę daj
spokój....
-No
to bierz się za jakieś ciacho! Kreci się tutaj tylu znanych ludzi,
a Ty trochę popijesz, potańczysz ze mną i pojedziesz do domu!
-Ty
też jesteś znany...
-Nie
jestem jakimś Leonardo DiCaprio!
-Tutaj
go nie widzę.-spojrzałam na niego spod byka.
-Musisz
być do wszystkiego tak sceptycznie nastawiona?
-Ja?-wskazałam
palcem na siebie -daj spokój!-chwyciłam szklankę whiskey i
wypiłam na raz. Spojrzałam do tylu i to okazało się błędem. Rob
machnął na mnie ręką. Wzięłam głęboki oddech i do niego
podeszłam.
-Poznajcie
moja asystentkę, bez której cala gazeta by padła.-uśmiechnął
się do mnie serdecznie i objął jedna ręka w talii. Kutas jakich
mało...
-No
to Ci spadła z nieba taka asystentka!-powiedział jeden z mężczyzn.
-Bez
przesady!-machnęłam ręka i się zaśmiałam, aby rozluźnić
atmosferę. Mówili o czymś jeszcze, ale przestałam słuchać.
Spojrzałam w stronę wejścia i zamarłam. Szedł w moja stronę mój
były z kobietą, z którą mnie zdradził. Zrobiłam krok do
tylu, ale Rob mnie złapał.
-Chce
Cię komuś przedstawić. Oo! Właśnie tu idą!
Skuliłam
się w geście obronnym na ból, który jednak i tak mnie
dopadł. Czułam jakbym rozpadała się na milion małych
kawałeczków. Pozbierałam się, a teraz znowu rozpadałam.
Chciałam uciec daleko stąd, zakopać i nie wychodzić do ponownego
złożenia w jeden kawałek. Peter spojrzał się w moje oczy i jego
cwany uśmiech znikł.
-To
jest Bonnie i jej chłopak Peter, a to moja asystentka Nina.
-Miło
mi Cię poznać – Bonnie wesoło się uśmiechnęła. Tak... Teraz
przynajmniej wiedziałam jak ma na imię.-ale Rob, muszę Cie
poprawić, ponieważ to nie mój chłopak, tylko
narzeczony.-uśmiechnęła się od ucha do ucha i wystawiła przed
nas dłoń, na której gościł brylantowy pierścionek.
Wszyscy zaczęli się przepychać, żeby moc się mu przyjrzeć z
bliska, a ja stałam jak słup i nie mogłam zrobić kroku.
-Bonnie
jest świetną modelką i teraz jeszcze taki facet.-zaświergotała
mi do ucha jakaś kobieta, z tego wszystkiego nie potrafiłam nawet
rozróżnić kto.
-Piękny
pierścionek, prawda?-nagle pod moja twarzą wylądowała dłoń
Bonnie.
-Może
zamiast pilnować pierścionka zajmiesz się pilnowaniem
NARZECZONEGO?-spytałam się z sarkazmem bezczelnie patrząc w jej
oczy. Zrobiła zdziwiona minę, a ja ominęłam ją zahaczając przy
okazji łokciem o jej torebkę. Byłam wściekła. Czułam, że zaraz
wybuchnę krzywdząc przy okazji innych.
-Nina...-usłyszałam
za sobą tak znienawidzony przeze mnie głos. Nie odwróciłam
się, wręcz przeciwnie - przyspieszyłam jeszcze bardziej.
-Ninaa...-złapał
mnie za rękę i zatrzymał. Poczułam jakby w miejscu, za które
mnie chwycił wyrosło milion niewidzialnych kolców
wbijających się boleśni w moją skórę -spójrz na
mnie -posłusznie wykonałam polecenie -porozmawiaj ze mną.
-O
czym chcesz rozmawiać?- starałam się zachować spokój.
Założyłam rękę na rękę i z niecierpliwością przygryzłam
usta.
-Przestań.
-Ale
co mam przestać?
-Dobrze
wiesz, że tego nie lubię.
-Bo
mnie obchodzi co Ty lubisz!-nie wytrzymałam i się uniosłam. Co za
palant! Jak zwykle myśleć tylko o nim.
-Nina...
Powinnaś w końcu dojrzeć i przestać się tak dziecinnie
zachowywać.
-A
wiesz co?-wbiłam mu palec w klatkę piersiową -mnie gówno
obchodzi co myślisz.
-Proszę
Cię, choć raz...-zaczął mówić coś jeszcze, ale
pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę baru.
-Jeszcze
raz to samo.-bąknęłam do kelnera uderzając szklanka w blat.
Zaszyłam się w ustronnej części clubu i zalewałam swoje smutki.
-Ciężki
dzień, co?-usiadł kolo mnie niebieskooki brunet. Skądś kojarzyłam
te oczy, ale teraz nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Powiedzmy,
że niespodziewane spotkanie.-wlałam w siebie kolejna szklankę
whiskey. Mężczyzna wydawał tez się być czymś zmartwiony i
najwidoczniej wybrał taki sam sposób pocieszenia jak ja.
-Takie
są najgorsze.-powiedział.
-A
Ciebie co trapi?-przysunęłam się o jedno krzesło bliżej faceta.
-Życie...-zanucił.
-Jest
do dupy i zupełnie nie ma sensu.
-Dlaczego
tak uważasz?-oparł się jedna ręka o blat i wlepił we mnie
spojrzenie.
-Na
przykład dlatego, że mam 27 lat, jestem sama, mieszkam z
przyjaciółkami, tydzień przed ślubem przyłapałam
narzeczonego na zdradzie, a dzisiaj ich tutaj spotkałam, mam szefa
kutasa, mam wymieniać dalej?
-Jestem
stary.-powiedział. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam
niekontrolowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch, a głową
uderzyłam w ladę.
-Co
Cie tak śmieszy? Śmieszne jest to, ze jestem stary?-spytał z
lekkim śmiechem.
-Tak...
Jesteś stary...-powiedziałam i wytarłam łzy. Facet ma najwięcej
33 lata i użala się nad swoim wiekiem.-kontynuuj.
-Więc...-zaczął
poważnym tonem -jestem stary, mieszkam z jeszcze starszym bratem i
kompletnie nie rozumiem kobiet.
-A
co tutaj rozumieć? My same się nie rozumiemy.
-Też
tak myślę. Same nie wiecie czego chcecie.
-Chcemy
być kochane i szanowane, rozpieszczane, przytulane, zabawiane...
-I
my to wszystko mamy Wam dać. Jeden błąd i nas przekreślacie.
-Niekoniecznie...-burknęłam
i ciężko westchnęłam.
-Gdybym
był na miejscu tego faceta nigdy bym Cie nie zostawił.
-Gdybyś
spotkał na swojej drodze piękna, blond modelkę o długich
nogach?-nie dostałam żadnej odpowiedzi tylko cisze.
-No
widzisz...-powiedziałam załamana, wzięłam butelkę alkoholu i
wstałam z miejsca.
-Czekaj.-powiedział
mężczyzna i ruszył za mną.
-Muszę
już iść.
-Jesteś
sama, pamiętasz? Nigdzie nie musisz iść.-przewróciłam
oczami i zrobiłam krok do przodu.
-Nie
zrobiłbym tego.-powiedział dobitnie.
-Hęę?-przez
alkohol jeszcze wolniej kojarzyłam.
-Nie
zdradziłbym Cie z jakaś laska. Nie jestem taki.-w tym ostatnim
zdaniu było słychać, że walczy sam ze sobą.-miło było Cię
poznać.- odwrócił się do mnie tyłem. Złapałam go za rękę
i spojrzałam w oczy.
-Chodźmy...-szepnęłam
seksownie i pociągnęłam za sobą w stronę wyjścia. Nie
potrafiłam teraz określić co mną kierowało, ale wiedziałem
jedno -brunet był cholernie seksowny, a ja napalona. Cały czas
ocierałam jego rękę o swoje ciało.
-Przepraszam,
ale ja...-powiedział, gdy dochodziliśmy do taksówek.
-Cii
-położyłam mu palec na usta -dzisiaj nie ma ale.-wepchnęłam go
na tylne siedzenie.
-Hotel
Amper.-rzuciłam taksówkarzowi. Zaczęłam jeździć
mężczyźnie ręką po nodze, posyłając mu zalotne spojrzenia.
-Jaa...-zaczął,
ale zatkałam mu usta namiętnym pocałunkiem. Z początku był
zdziwiony, ale po chwili zawędrował ręką pod moją sukienkę.
Wysiedliśmy z taksówki czym prędzej kierując się do windy.
Gdy tylko weszliśmy do pokoju, popchnęłam mężczyznę na łóżko
i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam rozpinać jego koszule, ale
ten złapał moje ręce.
-Jestem
pijany...
-Ja
też.-przygryzłam jego wargę i poczułam jak coś zaczyna dziać
się w jego spodniach.
-Niegrzeczny.-mruknęłam
i nie musiałam czekać na jego reakcje.
'Zaraz
nie wytrzymam i popełnię samobójstwo' przekręciłam się na
drugi bok i jęknęłam. Głowa straszliwie mnie bolała.
-Na
co Ci było to picie?-powiedziałam na głos i wtedy przypomniałam
sobie, że nie byłam sama. Szybko otworzyłam oczy, ale obok mnie
nikogo nie było.
-Chociaż
zamówił śniadanie.-puknęłam się w głowę, bo było ze
mną coraz gorzej. Już nawet gadałam sama do siebie. Opatuliłam
się prześcieradłem i poszłam do łazienki. 'Nawet nie wiem jak
miał na imię.' rozmyślałam o mężczyźnie, z którym
spędziłam noc i ciągle miałam przed sobą te niebieskie oczy.
Ubrałam się, zjadłam zamówione śniadanie i ruszyłam do
domu.
Witajcie
;)
Drugi
rozdział dodany, więc wypadałoby coś do Was napisać. Dlaczego
piszę to opowiadanie? Dla samej siebie... cały czas staram się
rozwijać jeśli chodzi o pisanie i już widzę efekty. Pisałam już
jedno opowiadanie, niestety uległo ono zniszczeniu i zostało mi
tylko kilka rozdziałów, ale do tego wolałabym nie wracać. Chodzi mi o to, że czytając tamte opowiadanie widzę, że z czasem
piszę coraz lepiej. Szczerze? Nienawidzę początku tego
opowiadania... nie jestem z niego zadowolona. Napisałam je wiele
miesięcy temu i cały czas piszę i piszę, więc mam ponad 200
stron, no ale od czegoś trzeba zacząć. Gdyby nie taka jedna mała
wróżka, która cały czas mnie wspiera w pisaniu nie
założyłabym tego bloga. No ale cóż... założyłam z jej
pomocą i nowe rozdziały co jakiś czas będą się pojawiać. Mam
nadzieję, że przetrwacie ten początek i zostaniecie ze mną trochę
dłużej.
Zapraszam
do czytania ;)
PS.
Przepraszam za błędy, zwłaszcza w tych pierwszych rozdziałach,
ponieważ pisałam je na telefonie, bez polskich znaków i nie
jestem w stanie ich wszystkich wychwycić.
[SPAM] Witaj, chciałabym Cię serdecznie zaprosić na dopiero co powstały spis blogów z opowiadaniami o 30 Seconds to Mars. Jeśli jesteś zainteresowana, oto adres: http://marsowe-historie.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń