środa, 22 lutego 2012

Rozdział 2 - A million little pieces


-No i o to jest!-Daniel przytulił mnie do siebie, gdy weszłam do clubu. Pomału wszyscy się zbierali i chwalili tym co mają. Nienawidziłam takich imprez, ale taką miałam pracę. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłam, ale jeśli nie byłam to tego zmuszana unikałam ich jak ognia.
-Hej.-przywitałam się z grupką kolegów z pracy, dając każdemu całusa w policzek.
-Zostaw to wszytko i zostań moja modelka!-jęknął Daniel.
-Czy dzisiaj wszyscy mają zamiar mi mówić, że mam zostawić dziennikarstwo?
-Nie wszyscy, nie wszyscy.-poczułam objecie z tylu talii. Odwróciłam się i zobaczyłam Matta, który pomógł mi w załatwieniu pracy, i który sam był dziennikarzem.
-Zobacz na to ciacho.-szepnął mi do ucha podekscytowany Daniel i wskazał na wysokiego blondyna.
-To się za niego bierz.-pokazałam mu język i ruszyłam w stronę baru.
-Co to miało być?-nie miał zamiaru chyba odstępować mnie krok i urządzić małe przesłuchanie.
-Hmm?
-Czyżbyś zrezygnowała z facetów?-zajął miejsce obok mnie i położył ręce na kolonach.
-Daniel... Daj spokój, to że nie zwróciłam uwagi na jakiegoś blondyna, nie znaczy, że zamierzam żyć całe życie w celibacie.
-A może...
-Tak! Jestem lesbijką!-krzyknęłam klaszcząc w dłonie, widząc spojrzenia mijanych nas ludzi, ściszyłam głos -naprawdę daj spokój....
-No to bierz się za jakieś ciacho! Kreci się tutaj tylu znanych ludzi, a Ty trochę popijesz, potańczysz ze mną i pojedziesz do domu!
-Ty też jesteś znany...
-Nie jestem jakimś Leonardo DiCaprio!
-Tutaj go nie widzę.-spojrzałam na niego spod byka.
-Musisz być do wszystkiego tak sceptycznie nastawiona?
-Ja?-wskazałam palcem na siebie -daj spokój!-chwyciłam szklankę whiskey i wypiłam na raz. Spojrzałam do tylu i to okazało się błędem. Rob machnął na mnie ręką. Wzięłam głęboki oddech i do niego podeszłam.
-Poznajcie moja asystentkę, bez której cala gazeta by padła.-uśmiechnął się do mnie serdecznie i objął jedna ręka w talii. Kutas jakich mało...
-No to Ci spadła z nieba taka asystentka!-powiedział jeden z mężczyzn.
-Bez przesady!-machnęłam ręka i się zaśmiałam, aby rozluźnić atmosferę. Mówili o czymś jeszcze, ale przestałam słuchać. Spojrzałam w stronę wejścia i zamarłam. Szedł w moja stronę mój były z kobietą, z którą mnie zdradził. Zrobiłam krok do tylu, ale Rob mnie złapał.
-Chce Cię komuś przedstawić. Oo! Właśnie tu idą!
Skuliłam się w geście obronnym na ból, który jednak i tak mnie dopadł. Czułam jakbym rozpadała się na milion małych kawałeczków. Pozbierałam się, a teraz znowu rozpadałam. Chciałam uciec daleko stąd, zakopać i nie wychodzić do ponownego złożenia w jeden kawałek. Peter spojrzał się w moje oczy i jego cwany uśmiech znikł.
-To jest Bonnie i jej chłopak Peter, a to moja asystentka Nina.
-Miło mi Cię poznać – Bonnie wesoło się uśmiechnęła. Tak... Teraz przynajmniej wiedziałam jak ma na imię.-ale Rob, muszę Cie poprawić, ponieważ to nie mój chłopak, tylko narzeczony.-uśmiechnęła się od ucha do ucha i wystawiła przed nas dłoń, na której gościł brylantowy pierścionek. Wszyscy zaczęli się przepychać, żeby moc się mu przyjrzeć z bliska, a ja stałam jak słup i nie mogłam zrobić kroku.
-Bonnie jest świetną modelką i teraz jeszcze taki facet.-zaświergotała mi do ucha jakaś kobieta, z tego wszystkiego nie potrafiłam nawet rozróżnić kto.
-Piękny pierścionek, prawda?-nagle pod moja twarzą wylądowała dłoń Bonnie.
-Może zamiast pilnować pierścionka zajmiesz się pilnowaniem NARZECZONEGO?-spytałam się z sarkazmem bezczelnie patrząc w jej oczy. Zrobiła zdziwiona minę, a ja ominęłam ją zahaczając przy okazji łokciem o jej torebkę. Byłam wściekła. Czułam, że zaraz wybuchnę krzywdząc przy okazji innych.
-Nina...-usłyszałam za sobą tak znienawidzony przeze mnie głos. Nie odwróciłam się, wręcz przeciwnie - przyspieszyłam jeszcze bardziej.
-Ninaa...-złapał mnie za rękę i zatrzymał. Poczułam jakby w miejscu, za które mnie chwycił wyrosło milion niewidzialnych kolców wbijających się boleśni w moją skórę -spójrz na mnie -posłusznie wykonałam polecenie -porozmawiaj ze mną.
-O czym chcesz rozmawiać?- starałam się zachować spokój. Założyłam rękę na rękę i z niecierpliwością przygryzłam usta.
-Przestań.
-Ale co mam przestać?
-Dobrze wiesz, że tego nie lubię.
-Bo mnie obchodzi co Ty lubisz!-nie wytrzymałam i się uniosłam. Co za palant! Jak zwykle myśleć tylko o nim.
-Nina... Powinnaś w końcu dojrzeć i przestać się tak dziecinnie zachowywać.
-A wiesz co?-wbiłam mu palec w klatkę piersiową -mnie gówno obchodzi co myślisz.
-Proszę Cię, choć raz...-zaczął mówić coś jeszcze, ale pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę baru.

-Jeszcze raz to samo.-bąknęłam do kelnera uderzając szklanka w blat. Zaszyłam się w ustronnej części clubu i zalewałam swoje smutki.
-Ciężki dzień, co?-usiadł kolo mnie niebieskooki brunet. Skądś kojarzyłam te oczy, ale teraz nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Powiedzmy, że niespodziewane spotkanie.-wlałam w siebie kolejna szklankę whiskey. Mężczyzna wydawał tez się być czymś zmartwiony i najwidoczniej wybrał taki sam sposób pocieszenia jak ja.
-Takie są najgorsze.-powiedział.
-A Ciebie co trapi?-przysunęłam się o jedno krzesło bliżej faceta.
-Życie...-zanucił.
-Jest do dupy i zupełnie nie ma sensu.
-Dlaczego tak uważasz?-oparł się jedna ręka o blat i wlepił we mnie spojrzenie.
-Na przykład dlatego, że mam 27 lat, jestem sama, mieszkam z przyjaciółkami, tydzień przed ślubem przyłapałam narzeczonego na zdradzie, a dzisiaj ich tutaj spotkałam, mam szefa kutasa, mam wymieniać dalej?
-Jestem stary.-powiedział. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch, a głową uderzyłam w ladę.
-Co Cie tak śmieszy? Śmieszne jest to, ze jestem stary?-spytał z lekkim śmiechem.
-Tak... Jesteś stary...-powiedziałam i wytarłam łzy. Facet ma najwięcej 33 lata i użala się nad swoim wiekiem.-kontynuuj.
-Więc...-zaczął poważnym tonem -jestem stary, mieszkam z jeszcze starszym bratem i kompletnie nie rozumiem kobiet.
-A co tutaj rozumieć? My same się nie rozumiemy.
-Też tak myślę. Same nie wiecie czego chcecie.
-Chcemy być kochane i szanowane, rozpieszczane, przytulane, zabawiane...
-I my to wszystko mamy Wam dać. Jeden błąd i nas przekreślacie.
-Niekoniecznie...-burknęłam i ciężko westchnęłam.
-Gdybym był na miejscu tego faceta nigdy bym Cie nie zostawił.
-Gdybyś spotkał na swojej drodze piękna, blond modelkę o długich nogach?-nie dostałam żadnej odpowiedzi tylko cisze.
-No widzisz...-powiedziałam załamana, wzięłam butelkę alkoholu i wstałam z miejsca.
-Czekaj.-powiedział mężczyzna i ruszył za mną.
-Muszę już iść.
-Jesteś sama, pamiętasz? Nigdzie nie musisz iść.-przewróciłam oczami i zrobiłam krok do przodu.
-Nie zrobiłbym tego.-powiedział dobitnie.
-Hęę?-przez alkohol jeszcze wolniej kojarzyłam.
-Nie zdradziłbym Cie z jakaś laska. Nie jestem taki.-w tym ostatnim zdaniu było słychać, że walczy sam ze sobą.-miło było Cię poznać.- odwrócił się do mnie tyłem. Złapałam go za rękę i spojrzałam w oczy.
-Chodźmy...-szepnęłam seksownie i pociągnęłam za sobą w stronę wyjścia. Nie potrafiłam teraz określić co mną kierowało, ale wiedziałem jedno -brunet był cholernie seksowny, a ja napalona. Cały czas ocierałam jego rękę o swoje ciało.
-Przepraszam, ale ja...-powiedział, gdy dochodziliśmy do taksówek.
-Cii -położyłam mu palec na usta -dzisiaj nie ma ale.-wepchnęłam go na tylne siedzenie.
-Hotel Amper.-rzuciłam taksówkarzowi. Zaczęłam jeździć mężczyźnie ręką po nodze, posyłając mu zalotne spojrzenia.
-Jaa...-zaczął, ale zatkałam mu usta namiętnym pocałunkiem. Z początku był zdziwiony, ale po chwili zawędrował ręką pod moją sukienkę. Wysiedliśmy z taksówki czym prędzej kierując się do windy. Gdy tylko weszliśmy do pokoju, popchnęłam mężczyznę na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam rozpinać jego koszule, ale ten złapał moje ręce.
-Jestem pijany...
-Ja też.-przygryzłam jego wargę i poczułam jak coś zaczyna dziać się w jego spodniach.
-Niegrzeczny.-mruknęłam i nie musiałam czekać na jego reakcje.

'Zaraz nie wytrzymam i popełnię samobójstwo' przekręciłam się na drugi bok i jęknęłam. Głowa straszliwie mnie bolała.
-Na co Ci było to picie?-powiedziałam na głos i wtedy przypomniałam sobie, że nie byłam sama. Szybko otworzyłam oczy, ale obok mnie nikogo nie było.
-Chociaż zamówił śniadanie.-puknęłam się w głowę, bo było ze mną coraz gorzej. Już nawet gadałam sama do siebie. Opatuliłam się prześcieradłem i poszłam do łazienki. 'Nawet nie wiem jak miał na imię.' rozmyślałam o mężczyźnie, z którym spędziłam noc i ciągle miałam przed sobą te niebieskie oczy. Ubrałam się, zjadłam zamówione śniadanie i ruszyłam do domu. 


Witajcie ;)
Drugi rozdział dodany, więc wypadałoby coś do Was napisać. Dlaczego piszę to opowiadanie? Dla samej siebie... cały czas staram się rozwijać jeśli chodzi o pisanie i już widzę efekty. Pisałam już jedno opowiadanie, niestety uległo ono zniszczeniu i zostało mi tylko kilka rozdziałów, ale do tego wolałabym nie wracać. Chodzi mi o to, że czytając tamte opowiadanie widzę, że z czasem piszę coraz lepiej. Szczerze? Nienawidzę początku tego opowiadania... nie jestem z niego zadowolona. Napisałam je wiele miesięcy temu i cały czas piszę i piszę, więc mam ponad 200 stron, no ale od czegoś trzeba zacząć. Gdyby nie taka jedna mała wróżka, która cały czas mnie wspiera w pisaniu nie założyłabym tego bloga. No ale cóż... założyłam z jej pomocą i nowe rozdziały co jakiś czas będą się pojawiać. Mam nadzieję, że przetrwacie ten początek i zostaniecie ze mną trochę dłużej.
Zapraszam do czytania ;)

PS. Przepraszam za błędy, zwłaszcza w tych pierwszych rozdziałach, ponieważ pisałam je na telefonie, bez polskich znaków i nie jestem w stanie ich wszystkich wychwycić.
 

1 komentarz:

  1. [SPAM] Witaj, chciałabym Cię serdecznie zaprosić na dopiero co powstały spis blogów z opowiadaniami o 30 Seconds to Mars. Jeśli jesteś zainteresowana, oto adres: http://marsowe-historie.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń