Spojrzałam w jego
turkusowe oczy, w których widziałam tak wiele miłości i pożądania. Nasze usta
pomału zaczęły zbliżać się do siebie i już mieliśmy złączyć się w namiętnym
pocałunku, kiedy usłyszałam 'Tick, Tick Boom' The Hives i wszystko prysło jak
bańka mydlana.
-Fuck! Wyłącz to
cholerstwo!- Sarah uderzyła ręką w moja głowę i przekręciła na drugi bok.
-To bolało!- przeciągnęłam
się leniwie i wyłączyłam dręczący budzik.
-Bo miało! Przez Ciebie ta
piosenka kompletnie mi zbrzydła, a tak ja kochałam!- S złapała się za głowę i
udawała, ze wyrywa sobie włosy.
-Ustaw sobie biebera, bo
to i tak nie zmieni Twoich uczuć do niego.
-Ty za to bardzo go
kochasz. To barbarzyństwo wstawać tak wcześnie.
-Nie każdy ma tak dobrze
jak ty i chodzi do pracy kiedy chce.- jednym ruchem zdarłam z niej kołdrę, a ta
w zamian kopnęła mnie w brzuch.
-Mówiłam Ci, ze możesz u
mnie pracować.
-Ale to sprzeczne z moim
powołaniem- pokazałam cwaniarze język i wygramoliłam z lóżka. S miała swoja
własna firmę nieruchomości, w której zajmowała się też wystrojem wnętrz.
-Powołanie- prychnęła.
Drzwi od pokoju się otworzyły i wpadła do niego Michelle w koronkowej, czarnej bieliźnie
i wielkich kapciach słoniach.
-Tu głupia Michelle!- krzyknęła
i skoczyła na Sarę.
-Jakbyśmy tego nie zauważyły...-pokręciłam
głową, rozpaczając nad głupotą Michelle.
-Na która masz do pracy?- klepnęła
Sarę w tyłek i wbiła we mnie swoje brązowe ślipia.
-Na 10-jeknelam i aż mnie odrzuciło,
gdy przypomniałam sobie o artykule, który miałam przygotować dla swojego szefa
i jak zwykle zamiast tego wybrałam się z S na drinka, a później urządziłyśmy wieczór
filmowy.
-To mnie podrzucisz. Mam
spotkanie z jakimś tam projektantem.- rozejrzała się błędnym wzrokiem po
pokoju.
-I zapewne nie wiesz w
jakiej sprawie- Sara spojrzała na nią spod byka.
-Wieemm...-powiedziała
sama niezbyt przekonana.
-Wierze Ci tak samo, jak
Ty sobie.- poklepałam ja po głowie i wyszłam do swojego pokoju. Gdy weszłam do środka
uśmiechnęłam się do siebie na jego widok. Wielkie łóżko stało na przeciw drzwi,
na nim beżowa narzuta i poduszki w kolorach brązu, złota, fioletu, zieleni i turkusu.
Na jednej ścianie w takich samych kolorach była tapeta, którą wybierała Sara i
po dziś dzień za ten wybór ją wychwalam. Po lewej stronie było wejście do
wielkiej garderoby, w której były wszystkie moje skarby. Drugie drzwi prowadziły
do przestronnej łazienki, w której na środku stała biała wanna ze złotymi
dodatkami, wszystkie pozostałe rzeczy były w kolorach turkusu i złota. Pod
umywalka leżał wielki misiowaty turkusowy dywan, niezbyt praktyczne rozwiązanie
do łazienki, ale mi pasowało idealnie. Zrzuciłam z siebie ubrania, z komody złapałam
misiowaty, czarny szlafrok i otworzyłam drzwi od balkonu, wyszłam na zewnątrz. Oparłam
się o balustradę i wystawiłam twarz w stronę słońca. Kolejny raz uśmiechnęłam
się pod nosem, byłam cholernie szczęśliwa z naszego domu. Uwielbiałam te
okolice luksusowych willi, domy z basenami, zadbanymi ogrodami, po prostu żyć
nie umierać.
-Nad czym tak rozmyślasz?-
z zadumania wyrwał mnie glos Ann, podała mi kubek z kawą i stanęła kolo mnie.
-Dzięki- mruknęłam biorąc
kubek- rozmyślam nad ta cudowna okolica- powiedziałam rozmarzonym tonem, przeczesując
wzrokiem widok z balkonu- kawałek naszej ulicy i piękne domy sąsiadów.
-Udało się nam z tym
mieszkaniem- przytaknęła.
-Chyba jak z niczym innym.
Ty nie w pracy?- byłam zdziwiona widząc ja o tej godzinie w domu. Zwykle juz
dawno siedziała w kancelarii.
-Mam dzisiaj wolne- pokazała
mi język i się przeciągnęła.
-Szczęściara... Ja musze
kolejny dzień spędzić z tym kutasem- pożaliłam się przyjaciółce.
-Zostaw to w pizdu, przecież
możesz robić co ci się tylko podoba. Nie musisz u niego pracować.
-Wiesz, ze każdy chciałby
dla niego pracować...
-Oj tam... Bądźmy szczere,
ze Ty odwalasz większość roboty dla niego.
-Powiedzmy...
-Tak jest. A teraz lepiej
spadaj się szykować- zabrała mi kawę i popchnęła w stronę pokoju. Wzięłam
szybka kąpiel, wyprostowałam blond włosy, które sięgały mi do polowy pleców. Ubrałam
krotka, czerwona spódniczkę, białą koszule z krótkim rękawem i czarne szpilki. Przejechałam
usta błyszczykiem, zabrałam torebkę i skierowałam w stronę garażu. Michelle stała
juz oparta o moje Audi.
-Myślałam, ze juz będę musiała
na pieszo zasuwać do centrum.
-Dobrze by ci zrobił ten
spacer- wrzuciłam torebkę na tylnie siedzenie i wsiadłam do auta. Michelle wchodząc
do środka pierwsze co zrobiła to puściła płytę Guns N' Roses na cala parę. Zaczęła
śpiewać wraz z wokalista, a ja zatykałam uszy.
-Kiedyś naprawdę zwariuje
z tą muzyką!- wrzasnęłam, a ta tylko wystawiła język na wierzch i zaczęła wrzeszczeć.
Naprawdę lubiłam taka muzykę, ale są pewne granice, była nimi właśnie jazda do
pracy, gdy musiałam obmyślić wymówkę dla szefa. Wysadziłam Michelle przy jej
butiku i ruszyłam w kierunku mojej redakcji. Wysiadłam z auta, czując na sobie
spojrzenia innych. Przeczesałam teatralnie włosy i dumnie ruszyłam do przodu. Byłam
świadoma swoich atutów i nie zamierzałam ich ukrywać. Wjechałam winda na 6 piętro
i podeszłam do recepcji.
-Hej dziewczyny!- przywitałam
się z recepcjonistkami- Szef u siebie?
-Od jakiś 15 minut- podały
mi dzisiejsza pocztę. Jęknęłam widząc ile czeka mnie pracy.
-Powodzenia- posłały za mną
przyjazne uśmiechy. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do gabinetu Roba.
-Spóó...
-Jestem 5 minut przed
czasem- wskazałam na zegarek i położyłam korespondencje na jego biurku. Udał,
ze wcale nic nie usłyszał.
-Masz dla mnie artykuł?- założył
ręce na biurku i nawet na mnie nie patrząc bawił się sygnetem.
-Jest w pracy.
-Czyli nie masz!- podniósł
glos. No tak... Nie musiałam długo czekać na jego wybuch.
-Mam, ale nie...
-Niedokończony?! To mnie
nie obchodzi! Do 12 ma być gotowy i leżeć na moim biurku. Do 13 skoryguj artykuł
tej nowej, jak jej tam...
-Rose- mruknęłam
-Rose! I zajmij tym co przyniosłaś,
o 20.30 masz być gotowa na bankiet i ładnie się uśmiechać!
-Oczywiście. Może jeszcze
w nocy być twoja dziwką?- dodałam z sarkazmem zabierając papiery z jego biurka
i wchodząc, do swojego biura.
-Kiedyś skończą się twoje żarciki!-
krzyknął i zaczął mówić coś jeszcze, ale miałam go w dupie. Usiadłam na wygodnym
fotelu i włączyłam laptopa.
-No to do roboty.- powiedziałam
pod nosem i zabrałam się za pisanie artykułu.
-Tutaj masz swój artykuł- położyłam
szefowi papiery na biurku akcentując słowo 'swój'- I poprawiony artykuł Rose.
Szczerze mówiąc nie wiem po co zatrudniasz takie nieudolne 'dziennikarki'.
-Tez się zastanawiam- wziął
ręce pod brodę i pierwszy raz dzisiaj spojrzał mi w oczy.
-Pozwolisz, ze teraz zrobię
sobie przerwę na lunch.- zignorowałam go i wyszłam z gabinetu. Dziewczyny posłały
mi współczujące spojrzenie, ominęłam je i skierowałam się do mojej ulubionej
restauracji.
Wzięłam łyk cynamonowej kawy i nuciłam 'Won't Be Long' The Hives. Wybijałam noga rytm i leniwie przyglądałam się zmieniającym
piętrom. Winda się zatrzymała i wszedł do niej całkiem przystojny brunet.
Idealnie ułożone włosy, okulary przez co nie mogłam dostrzec jego oczu. Miał na
sobie czarne pumpy z krokiem do kolan, białą bluzkę z logo jakiegoś zespołu i
jeansową katanę. Bez słowa stanął koło mnie i wyciągnął BB identyczne jak moje.
Opuściłam windę i 'mój towarzysz' deptał mi po pietach.
-Rob u siebie?- spytałam
się dziewczyn, opierając się o ladę.
-Wyszedł, ale cos dla
Ciebie zostawił- podała mi gruba kopertę.
-Ciekawe co tym razem- przewróciłam
oczami.
-Przepraszam Panią- poczułam
jak ktoś delikatnie dotyka mojego łokcia.
-Tak?- odwróciłam się do
tylu i pierwsze co zobaczyłam to niebieskie oczy mężczyzny z windy. Były to
chyba najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam.
-Czy może mi pani powiedzieć
gdzie znajdę biuro Pana Glow?- spytał seksownie zachrypniętym głosem.
-Oczywiście- uśmiechnęłam
się do niego serdecznie-numer 856.
-Dziękuję- wyminął mnie i poszedł
we wskazanym kierunku. Obejrzałam się za nim, oczarowana jego uroda.
Przystojny, przystojny...
-Telefon do Ciebie- z rozmyślania
wyrwał mnie glos Caroline.
-Tak?- wzięłam słuchawkę.
-Panna Clark? Witam, chciałbym
pogratulować Pani artykułu.
-Dziękuję bardzo...-powiedziałam
zaskoczona.
-Mam nadzieje, ze spotkamy
się na dzisiejszym bankiecie razem z Rob'em.
-Oczywiście, ze będziemy.
-W takim razie do
zobaczenia.
-Do zobaczenia, panie
Mell.- rozłączyłam się zaskoczona telefonem jednego z najlepszych redaktorów
naczelnych w LA. Wróciłam do swojego biura i dokończyłam prace.
-Do jutra!- krzyknęłam do
Caroline i Sereny, gdy opuszczałam redakcje. W podskokach doszłam do samochodu,
ciesząc się tym, że nareszcie kończy się ta męczarnia. Włączyłam najnowsza płytę
The Hives, która dostałam na urodziny od Sary. Zaczęłam wtórować wokaliście i
po godzinie stania w korkach dojechałam do domu. Żadnej z dziewczyn nie było
jeszcze w domu. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do basenu.
-Wyglądasz bosko! Chociaż
ja na twoim miejscu ubrałabym tą krótsza sukienkę!- Michelle łatała na około
mnie poprawiając każdy skrawek materiału na moim ciele.
-Najlepiej niech w ogóle
idzie nago- powiedziała Sarah nie przerywając malowania paznokci.
-Wyglądałaby na pewno
lepiej!- posłała jej zabójcze spojrzenie i zaczęła bawić moimi włosami. Założyłam
na siebie czarna, koronkowa sukienkę do polowy uda, bezowo-czarne szpilki i
taka sama torebkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam złoto czarny makijaż.
-Nie każdy lubi pokazywać
wszystkiego co ma- mruknęła S i obrazu została trafiona błyszczykiem.
-Nie każdy musi być taka
cnotką!
-Co cię to obchodzi?!- obruszyła
się Sarah.
-Gówno mnie obchodzi! Stałaś
się straszną zrzędą po tym Johnym. Chyba powinnaś troche odpuscic i wreszcie pokazać
co tam masz.
-jestes zboczona!
-Dobra, dziewczyny... Przyjechała
juz taksówka i musze iść- wyszłam czym prędzej z mieszkania zostawiając je w
bojowych nastrojach.
-Klub 'Sunshine'- rzuciłam
do taksówkarza.
Hmmm... Nic dodać nic ująć ;p Choć w sumie czegoś mi brakowało ;d
OdpowiedzUsuń