piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 1 - My ordinary day.


Spojrzałam w jego turkusowe oczy, w których widziałam tak wiele miłości i pożądania. Nasze usta pomału zaczęły zbliżać się do siebie i już mieliśmy złączyć się w namiętnym pocałunku, kiedy usłyszałam 'Tick, Tick Boom' The Hives i wszystko prysło jak bańka mydlana.
-Fuck! Wyłącz to cholerstwo!- Sarah uderzyła ręką w moja głowę i przekręciła na drugi bok.
-To bolało!- przeciągnęłam się leniwie i wyłączyłam dręczący budzik.
-Bo miało! Przez Ciebie ta piosenka kompletnie mi zbrzydła, a tak ja kochałam!- S złapała się za głowę i udawała, ze wyrywa sobie włosy.
-Ustaw sobie biebera, bo to i tak nie zmieni Twoich uczuć do niego.
-Ty za to bardzo go kochasz. To barbarzyństwo wstawać tak wcześnie.
-Nie każdy ma tak dobrze jak ty i chodzi do pracy kiedy chce.- jednym ruchem zdarłam z niej kołdrę, a ta w zamian kopnęła mnie w brzuch.
-Mówiłam Ci, ze możesz u mnie pracować.
-Ale to sprzeczne z moim powołaniem- pokazałam cwaniarze język i wygramoliłam z lóżka. S miała swoja własna firmę nieruchomości, w której zajmowała się też wystrojem wnętrz.
-Powołanie- prychnęła. Drzwi od pokoju się otworzyły i wpadła do niego Michelle w koronkowej, czarnej bieliźnie i wielkich kapciach słoniach.
-Tu głupia Michelle!- krzyknęła i skoczyła na Sarę.
-Jakbyśmy tego nie zauważyły...-pokręciłam głową, rozpaczając nad głupotą Michelle.
-Na która masz do pracy?- klepnęła Sarę w tyłek i wbiła we mnie swoje brązowe ślipia.
-Na 10-jeknelam i aż mnie odrzuciło, gdy przypomniałam sobie o artykule, który miałam przygotować dla swojego szefa i jak zwykle zamiast tego wybrałam się z S na drinka, a później urządziłyśmy wieczór filmowy.
-To mnie podrzucisz. Mam spotkanie z jakimś tam projektantem.- rozejrzała się błędnym wzrokiem po pokoju.
-I zapewne nie wiesz w jakiej sprawie- Sara spojrzała na nią spod byka.
-Wieemm...-powiedziała sama niezbyt przekonana.
-Wierze Ci tak samo, jak Ty sobie.- poklepałam ja po głowie i wyszłam do swojego pokoju. Gdy weszłam do środka uśmiechnęłam się do siebie na jego widok. Wielkie łóżko stało na przeciw drzwi, na nim beżowa narzuta i poduszki w kolorach brązu, złota, fioletu, zieleni i turkusu. Na jednej ścianie w takich samych kolorach była tapeta, którą wybierała Sara i po dziś dzień za ten wybór ją wychwalam. Po lewej stronie było wejście do wielkiej garderoby, w której były wszystkie moje skarby. Drugie drzwi prowadziły do przestronnej łazienki, w której na środku stała biała wanna ze złotymi dodatkami, wszystkie pozostałe rzeczy były w kolorach turkusu i złota. Pod umywalka leżał wielki misiowaty turkusowy dywan, niezbyt praktyczne rozwiązanie do łazienki, ale mi pasowało idealnie. Zrzuciłam z siebie ubrania, z komody złapałam misiowaty, czarny szlafrok i otworzyłam drzwi od balkonu, wyszłam na zewnątrz. Oparłam się o balustradę i wystawiłam twarz w stronę słońca. Kolejny raz uśmiechnęłam się pod nosem, byłam cholernie szczęśliwa z naszego domu. Uwielbiałam te okolice luksusowych willi, domy z basenami, zadbanymi ogrodami, po prostu żyć nie umierać.
-Nad czym tak rozmyślasz?- z zadumania wyrwał mnie glos Ann, podała mi kubek z kawą i stanęła kolo mnie.
-Dzięki- mruknęłam biorąc kubek- rozmyślam nad ta cudowna okolica- powiedziałam rozmarzonym tonem, przeczesując wzrokiem widok z balkonu- kawałek naszej ulicy i piękne domy sąsiadów.
-Udało się nam z tym mieszkaniem- przytaknęła.
-Chyba jak z niczym innym. Ty nie w pracy?- byłam zdziwiona widząc ja o tej godzinie w domu. Zwykle juz dawno siedziała w kancelarii.
-Mam dzisiaj wolne- pokazała mi język i się przeciągnęła.
-Szczęściara... Ja musze kolejny dzień spędzić z tym kutasem- pożaliłam się przyjaciółce.
-Zostaw to w pizdu, przecież możesz robić co ci się tylko podoba. Nie musisz u niego pracować.
-Wiesz, ze każdy chciałby dla niego pracować...
-Oj tam... Bądźmy szczere, ze Ty odwalasz większość roboty dla niego.
-Powiedzmy...
-Tak jest. A teraz lepiej spadaj się szykować- zabrała mi  kawę i popchnęła w stronę pokoju. Wzięłam szybka kąpiel, wyprostowałam blond włosy, które sięgały mi do polowy pleców. Ubrałam krotka, czerwona spódniczkę, białą koszule z krótkim rękawem i czarne szpilki. Przejechałam usta błyszczykiem, zabrałam torebkę i skierowałam w stronę garażu. Michelle stała juz oparta o moje Audi.
-Myślałam, ze juz będę musiała na pieszo zasuwać do centrum.
-Dobrze by ci zrobił ten spacer- wrzuciłam torebkę na tylnie siedzenie i wsiadłam do auta. Michelle wchodząc do środka pierwsze co zrobiła to puściła płytę Guns N' Roses na cala parę. Zaczęła śpiewać wraz z wokalista, a ja zatykałam uszy.
-Kiedyś naprawdę zwariuje z tą muzyką!- wrzasnęłam, a ta tylko wystawiła język na wierzch i zaczęła wrzeszczeć. Naprawdę lubiłam taka muzykę, ale są pewne granice, była nimi właśnie jazda do pracy, gdy musiałam obmyślić wymówkę dla szefa. Wysadziłam Michelle przy jej butiku i ruszyłam w kierunku mojej redakcji. Wysiadłam z auta, czując na sobie spojrzenia innych. Przeczesałam teatralnie włosy i dumnie ruszyłam do przodu. Byłam świadoma swoich atutów i nie zamierzałam ich ukrywać. Wjechałam winda na 6 piętro i podeszłam do recepcji.
-Hej dziewczyny!- przywitałam się z recepcjonistkami- Szef u siebie?
-Od jakiś 15 minut- podały mi dzisiejsza pocztę. Jęknęłam widząc ile czeka mnie pracy.
-Powodzenia- posłały za mną przyjazne uśmiechy. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do gabinetu Roba.
-Spóó...
-Jestem 5 minut przed czasem- wskazałam na zegarek i położyłam korespondencje na jego biurku. Udał, ze wcale nic nie usłyszał.
-Masz dla mnie artykuł?- założył ręce na biurku i nawet na mnie nie patrząc bawił się sygnetem.
-Jest w pracy.
-Czyli nie masz!- podniósł glos. No tak... Nie musiałam długo czekać na jego wybuch.
-Mam, ale nie...
-Niedokończony?! To mnie nie obchodzi! Do 12 ma być gotowy i leżeć na moim biurku. Do 13 skoryguj artykuł tej nowej, jak jej tam...
-Rose- mruknęłam
-Rose! I zajmij tym co przyniosłaś, o 20.30 masz być gotowa na bankiet i ładnie się uśmiechać!
-Oczywiście. Może jeszcze w nocy być twoja dziwką?- dodałam z sarkazmem zabierając papiery z jego biurka i wchodząc, do swojego biura.
-Kiedyś skończą się twoje żarciki!- krzyknął i zaczął mówić coś jeszcze, ale miałam go w dupie. Usiadłam na wygodnym fotelu i włączyłam laptopa.
-No to do roboty.- powiedziałam pod nosem i zabrałam się za pisanie artykułu.

-Tutaj masz swój artykuł- położyłam szefowi papiery na biurku akcentując słowo 'swój'- I poprawiony artykuł Rose. Szczerze mówiąc nie wiem po co zatrudniasz takie nieudolne 'dziennikarki'.
-Tez się zastanawiam- wziął ręce pod brodę i pierwszy raz dzisiaj spojrzał mi w oczy.
-Pozwolisz, ze teraz zrobię sobie przerwę na lunch.- zignorowałam go i wyszłam z gabinetu. Dziewczyny posłały mi współczujące spojrzenie, ominęłam je i skierowałam się do mojej ulubionej restauracji.

Wzięłam łyk cynamonowej kawy i nuciłam 'Won't Be Long' The Hives. Wybijałam noga rytm i leniwie przyglądałam się zmieniającym piętrom. Winda się zatrzymała i wszedł do niej całkiem przystojny brunet. Idealnie ułożone włosy, okulary przez co nie mogłam dostrzec jego oczu. Miał na sobie czarne pumpy z krokiem do kolan, białą bluzkę z logo jakiegoś zespołu i jeansową katanę. Bez słowa stanął koło mnie i wyciągnął BB identyczne jak moje. Opuściłam windę i 'mój towarzysz' deptał mi po pietach.
-Rob u siebie?- spytałam się dziewczyn, opierając się o ladę.
-Wyszedł, ale cos dla Ciebie zostawił- podała mi gruba kopertę.
-Ciekawe co tym razem- przewróciłam oczami.
-Przepraszam Panią- poczułam jak ktoś delikatnie dotyka mojego łokcia.
-Tak?- odwróciłam się do tylu i pierwsze co zobaczyłam to niebieskie oczy mężczyzny z windy. Były to chyba najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam.
-Czy może mi pani powiedzieć gdzie znajdę biuro Pana Glow?- spytał seksownie zachrypniętym głosem.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się do niego serdecznie-numer 856.
-Dziękuję- wyminął mnie i poszedł we wskazanym kierunku. Obejrzałam się za nim, oczarowana jego uroda. Przystojny, przystojny...
-Telefon do Ciebie- z rozmyślania wyrwał mnie glos Caroline.
-Tak?- wzięłam słuchawkę.
-Panna Clark? Witam, chciałbym pogratulować Pani artykułu.
-Dziękuję bardzo...-powiedziałam zaskoczona.
-Mam nadzieje, ze spotkamy się na dzisiejszym bankiecie razem z Rob'em.
-Oczywiście, ze będziemy.
-W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia, panie Mell.- rozłączyłam się zaskoczona telefonem jednego z najlepszych redaktorów naczelnych w LA. Wróciłam do swojego biura i dokończyłam prace.

-Do jutra!- krzyknęłam do Caroline i Sereny, gdy opuszczałam redakcje. W podskokach doszłam do samochodu, ciesząc się tym, że nareszcie kończy się ta męczarnia. Włączyłam najnowsza płytę The Hives, która dostałam na urodziny od Sary. Zaczęłam wtórować wokaliście i po godzinie stania w korkach dojechałam do domu. Żadnej z dziewczyn nie było jeszcze w domu. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do basenu.

-Wyglądasz bosko! Chociaż ja na twoim miejscu ubrałabym tą krótsza sukienkę!- Michelle łatała na około mnie poprawiając każdy skrawek materiału na moim ciele.
-Najlepiej niech w ogóle idzie nago- powiedziała Sarah nie przerywając malowania paznokci.
-Wyglądałaby na pewno lepiej!- posłała jej zabójcze spojrzenie i zaczęła bawić moimi włosami. Założyłam na siebie czarna, koronkowa sukienkę do polowy uda, bezowo-czarne szpilki i taka sama torebkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam złoto czarny makijaż.
-Nie każdy lubi pokazywać wszystkiego co ma- mruknęła S i obrazu została trafiona błyszczykiem.
-Nie każdy musi być taka cnotką!
-Co cię to obchodzi?!- obruszyła się Sarah.
-Gówno mnie obchodzi! Stałaś się straszną zrzędą po tym Johnym. Chyba powinnaś troche odpuscic i wreszcie pokazać co tam masz.
-jestes zboczona!
-Dobra, dziewczyny... Przyjechała juz taksówka i musze iść- wyszłam czym prędzej z mieszkania zostawiając je w bojowych nastrojach.
-Klub 'Sunshine'- rzuciłam do taksówkarza.

1 komentarz:

  1. Hmmm... Nic dodać nic ująć ;p Choć w sumie czegoś mi brakowało ;d

    OdpowiedzUsuń