środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 14 - I Got no time to spill


-A wiesz, w którym roku zbudowano wieżę Eiffla?-spytał się mnie Alex, gdy sparowaliśmy po Polach Marsowych, Jared musiał wykonać jakiś ważny telefon i na chwilę nas opuścił.
-Nie mam pojęcia- pokręciłam przecząco głową.
-W 1889 roku, na Wystawę Światową.
-Naprawdę? Chyba interesujesz się historią Paryża, co?
-Jasne. Kto nie kocha tego miasta?
-Nie mam pojęcia, ale jeśli są tacy ludzie, to szczerze im współczuję, że nie potrafią tego docenić.- Usiedliśmy na ławeczce i przyglądaliśmy się przechodzącym ludziom. Kawałek dalej 'spacerowali' paparazzi. Nie opuścili nas od wyjścia z hotelu i w krok w krok za nami podążali. Miałam już ochotę rzucić czymś w nich, a chłopaki musieli znosić to na co dzień.
-Ciekawe czy kiedyś im się znudzi...-mruknął Alex odgadując o czym myślę. Butem pisał na piasku różne słowa.
-Nie sądzę. To pierwszy raz kiedy wychodzisz tak z Jaredem?
-Tak... Chce mnie chronić.
-A czy ty chcesz być chroniony?
-Sam nie wiem- skrzywił się -wolałbym spędzać z nim więcej czasu, a tak nie mam możliwości.
-Tęsknisz za nim?
-Tak, ale wiem jaką ma pracę.
-Co tak smutno siedzicie?!-nagle wyskoczył za nas Jared, i aż podskoczyłam ze strachu.
-Nie skradaj się tak...
-Proszę-podał mi loda- mango, truskawka i pomarańcza, a dla ciebie wziąłem pięć różnych, malina, czekolada, wanilia, pomarańcza i smerfowy -podał Alex'owi.
-Aż tyle?!-Małemu rozbłysły oczy.
-Tylko ani słowa mamie!-Jared pogroził mu palcem i wcisnął się pomiędzy nas.
-A Ty gdzie masz swojego loda?-zadałam mu pytanie.
-Nie jadam lodów.
-Oj... no to zabierzemy go na jakiś specjalny deser, nie Alex?-wychyliłam się w stronę syna Jareda.
-Yhm...-mruknął z pełną buzią.
-Przepraszam, czy mogłabym prosić o zdjęcie?-przed nami wyłoniła się nastolatka z miną słodkiego psiaczka.
-Em.. jasne-Jared wstał i podał mi aparat dziewczyny, objął ją ramieniem, a ta wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Pstryknęłam zdjęcie i oddałam aparat dziewczynie.
-Uwielbiam twoją muzykę, a piosenka Closer To The Edge jest najlepszą piosenką na świecie!-powiedziała wpatrzona w Jareda jak obrazek.
-Miło mi to słyszeć. Lubimy grać ją na koncertach.-odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
-Ogólnie to cudownie wyglądałeś w teledysku do Hurricane! Miałeś szczęście mając dobrego reżysera, czy wyreżyserował on teledyski innych?
-Nie jestem pewien, ale kilka naszych tak.-kąciki ust Jareda lekko zadrżały.
-Do Closer to The Edge też?
-Między innymi. Do From Yestarday i kilku innych, także do Fallen.
-Ehm... Tak, tak! Teledysk do Fallen też jest niesamowity! Podobały mi się twoje włosy tam!
-Dzięki, ale przepraszamy, musimy iść-wskazał na nas ręką i jej gestem nakazał wstać.
-Fangirls- powiedział jednocześnie z Alex'em kiedy kawałek się oddaliliśmy. Posłałam im obojgu pytające spojrzenie.
-Laski, które lecą tylko na Jareda i nie wiedzą, że nawet nie ma teledysku do Fallen.-wyjaśnił Alex, na co posłałam sobie z Jared'em ukradkowe, rozbawione spojrzenia.
-Teraz rozumiem...-powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.


-Nieee! Znowu przegrałam!-krzyknęłam zawiedziona, kiedy w salonie gier znowu zostałam ograna przez Alexa.
-Hahaha!-zaczął skakać naokoło mnie-jesteś cienias, jesteś cienias!-pokazał mi język.
-Zobaczysz!-wycelowałam w niego palcem, mrużąc oczy- następnym razem wygram! Teraz ty, Jared-skinęłam na niego głową. Stał z boku i tylko się nam przyglądał.
-N...-zaczął, ale posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Jasne- uśmiechnął się i podszedł do konsoli. Przez cały ten czas co chwilę robił się spięty i przestawał odzywać. Najbardziej zażenował się, kiedy na obiedzie Alex poszedł do łazienki i przyszła akurat pora złożyć zamówienie, a on nie wiedział co Mały nawet lubi, więc zamówił kilka rzeczy. Od tej pory chodził ze spuszczoną głową.
-Znowu wygrałem!-krzyknął ucieszony Alex-jesteś cienias tak samo jak Nina, tato!-krzyknął Alex.
-Shhh!-Jared od razu syknął i rozejrzał się niepewnie dookoła.
-Przepraszam...-powiedział cicho Alex.
-Musisz o tym pamiętać -powiedział Jared przez zaciśnięte zęby.
-Przepraszam...-powtórzył Mały ze łzami w oczach.
-Nic się nie stało.-podeszłam z uśmiechem i położyłam ręce na plecach Alexa.-Ty graj, a my pójdziemy po coś do picia.-popchnęłam Jareda przed siebie i zaprowadziłam pod łazienki.
-Głupi jesteś?
-Nina... nie radzę sobie-w jego oczach zobaczyłam łzy tak samo jak w oczach Alexa.
-To weź się w garść! Wyluzuj. Potrafisz zachowywać się jak małe dziecko, więc bądź taki dla niego.
-Nie powinienem być jak ojciec?-ostatnie słowo wymówił półszeptem.
-Kiedy tak, to tak, ale nie cały czas. Musisz się u niego odkupić, więc taki być nie możesz.
-Jestem beznadziejny.
-Daj spokój. Jak na pierwszy raz nie jest źle, a teraz kupuj coś do picia i chodź.-kupiliśmy picie i wróciliśmy do Alexa.
-Zagramy wszyscy razem?-spytał.
-Ja was przepraszam, ale dzisiaj muszę zjawić się na służbowym spotkaniu i czas zacząć się szykować.
-Myślałem, że idę z tobą-powiedział Jared.
-Możesz dojść.
-Zadzwonię po mamę- powiedział Alex, wyciągając telefon.
-Nie-Jared położył na nim rękę- odwiozę cię i wrócę do Niny.
-A zostajecie jutro?-spytał z nadzieją.
-Jasne, wpadniemy po ciebie i pójdziemy może do kina?-zasugerowałam.
-Super!
-No to do zobaczenia jutro!-przybiłam sobie z Małym żółwika i opuściłam salon gier. Złapałam taksówkę i pojechałam się szykować. Dochodziła godzina 18, byłam zmęczona po całym dniu latania po Paryżu i skakaniu z Alexem, a na 21 musiałam się wyszykować. Wskoczyłam szybko pod prysznic i wzięłam orzeźwiającą kąpiel, wysuszyłam włosy i nałożyłam na siebie siwo-czarną sukienkę w asymetryczne wzory oraz czarne szpilki. Kiedy się malowałam do drzwi rozległo się pukanie moim gościem okazał się być Jared.
-A ty zamierzasz iść tak ubrany?-spytałam układając włosy.
-Jakaś Ty marudna!-zgniótł sobie pięściami poliki robiąc przy okazji zeza.
-Tylko się spytałam.
-I zaraz się zacznie wykład.
-Nie, ale po prostu jak się czasem ubierzesz, to człowieka żal za dupę ściska.
-Chodzę ubrany jak chcę.
-Wariujesz, żeby zwrócić na siebie uwagę, a to co innego.-poklepałam go po policzku i wyszłam z łazienki.
-Ładnie wyglądasz -powiedział lustrując mnie z góry na dół i idąc za mną jak piesek.
-I tak nie zmienię zdania co do twojego ubioru- powiedziałam podchodząc do kosmetyczki w poszukiwaniu kolczyków.
-Pójdę zmienić bluzkę, ale założę kapcie -pokazał mi język i wyskoczył z pokoju. Pokręciłam głową, był człowiekiem, z którym ciężko wytrzymać i którego ciężko rozgryźć. Po chwili wrócił w innej bluzce i już samej katanie.
-Lepiej?-rzucił się na łóżko, nawet nie ściągając butów.
-Lepiej. Nie masz kapci, jestem zawiedziona.
-Nie no.. na pokazach, aż tak iść nie wypada -zaśmiał się i wtedy zadzwonił mu telefon.
-Hej bro-powiedział odbierając- szykuję się na pokaz z Niną... za 2-3 dni... no właśnie jest przy mnie... masz bardzo, bardzo mocne uściski od Shanna -zwrócił się do mnie.
-Dziękuje!-uśmiechnęłam się od ucha do ucha -buziak dla ciebie!-nachyliłam się nad Jaredem i krzyknęłam do telefonu.
-Shannon dziękuje...-gadał z nim jeszcze, ale ja poszłam do łazienki poprawić sobie makijaż, bo oczywiście musiał rozmazać mi się tusz. Po chwili w drzwiach stanął Jared i bacznie mi się przyglądał.
-Co?-odwróciłam się po chwili w jego stronę.
-Jest coś na rzeczy pomiędzy tobą, a Shannonem?-wypalił, a ja zaczęłam się śmiać-tylko się pytam.
-A ja odpowiadam: nie ma.
-Nie będę miał nic przeciwko.
-Tobie to już akurat najmniej do tego.-rozczochrałam jego włosy i zamówiłam taksówkę.

-W sumie nie powinienem ustalać tego bez Katharine -powiedział Jared w samolocie, wcinając płatki, gdy wracaliśmy do LA.
-A będzie miała coś przeciwko?-próbowałam rozplątać słuchawki od iPhona Jay'a.
-Nie sądzę, ale powinienem ją uprzedzić... Ogólnie muszę pomyśleć o pokoju dla Alexa.
-No i masz mało czasu-przyznałam mu rację. Kiedy wyjeżdżaliśmy Alex zaczął tak płakać, więc oboje z Heidi postanowili, że załatwią wszystko ze szkołą i Mały przyjedzie na jakiś czas do Jareda i z nim pomieszka. To był pierwszy raz, kiedy zdecydował się na coś takiego i byłam z niego dumna.
-Nie wiem, w co się wpakowałem...
-W odpowiedzialność, mój drogi.-zabrałam mu z sałatki pomidora.
-Ejj! Podobno miałaś dbać, żebym a przez tego pomidora ubędzie mi z 3 kilo!
-Przepraszam, jak tylko wylądujemy zabiorę cię na sycący obiad.-uśmiechnęłam się najszczerzej jak mogłam i powróciłam za zabawy i'Phonem Jareda.


3 dni później


Dochodziła już szesnasta, a ja siedziałam w pracy i kończyłam artykuł. Miałam małe spięcie z szefem i od razu straciłam dobry humor. Od przylotu nie widziałam się z Jaredem, bo w pracy czekała mnie masa zaległości, ale dzisiaj umówiliśmy się, że pomogę mu wybrać meble dla Alexa, bo powiedział, że najlepiej sobie z tym poradzę. Pff... też coś.
-Skończyłam -rzuciłam papiery na biurko szefa i zabierając torebkę opuściłam biuro. Wyszłam przed budynek i akurat z piskiem opon na parking wjechało czarne bmw Jareda.
-Hej- otworzyłam drzwi i napotkałam się z wściekłą miną Jay'a- uuu... a dzisiaj co pana wkurzyło?-wsiadłam do środka.
-Przestań-syknął.
-Uuu... widzę, że ostro. Co się stało?
-Uwierzysz co zrobiła? Przeniosła datę ślubu na dwa miesiące później nawet tego ze mną nie ustalając!
-Dlaczego przeniosła?
-Bo jej siostra wtedy nie mogłaby być.
-A dlaczego ci nie powiedziała?
-Bo ja podjąłem decyzję bez niej o przyjeździe Alexa. Fuck!- wrzasnął- Wtedy będę miał masę roboty!
-No to do dupy. Teraz już nic nie zrobisz...-Jared był naprawdę wściekły i wcale mu się nie dziwiłam. Katharina jak czasem coś zrobiła, to nie ma przebacz, a takie rzeczy powinni ustalać raczej razem.
-Jeszcze nie gadałem z chłopakami, ale będą nieźle wkurwieni.
-Na pewno zrozumieją.
-Słuchaj, tak w ogóle to skoczymy jeszcze do Tomo, bo muszę wziąć od niego nowe struny.
-Jasne.-po chwili zatrzymaliśmy się przed niedużym blokiem. Zapukaliśmy do drzwi i otworzyła nam uśmiechnięta, niska brunetka.
-O hej, wejdźcie.-zaprosiła nas do środka.
-Nina, poznaj to Vicki, żona Tomo.
-Hej, miło mi cię poznać-wymieniłam z nią uśmiechy.
-Mi również, wchodźcie do pokoju, ja wyciągnę Tomo z łazienki.-poleciała na górę, a ja poszłam śladami Jareda. Dom był czyściutki i zadbany, wszędzie rozstawione były pamiątki z różnych stron świata i zdjęcia Miliceviców. W salonie ściany były w kolorze brązu, a panele prawie, że białe. Usiedliśmy na beżowej kanapie, a Jared cały czas nerwowo tupał nogą.
-Przestaniesz?-spytałam po chwili nie wytrzymując.
-Też byś była zła.
-Jasne, że tak, ale nie wkurzaj dodatkowo mnie.
-Nikt ci nie karze tutaj ze mną siedzieć.-bąknął.
-To w takim razie wyjdę-powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia na korytarzu spotkałam Tomo i Vicki.
-Hej Tomo-powiedziałam do Gitarzysty nawet się nie zatrzymując.
-Wychodzisz?-spytał zdziwiony.
-Tak, niektórym moje towarzystwo nie odpowiada.-wyszłam na zewnątrz i zjechałam windą w dół, gdy wyszłam na dwór wyciągnęłam telefon, żeby zamówić taksówkę, kompletnie nie znałam tej okolicy i nie wiedziałam gdzie iść. Usłyszałam kroki i odruchowo odwróciłam się do tyłu, podeszła do mnie Vicki.
-Wszystko w porządku?-zapytała.
-Tak, zaraz będzie taksówka.
-Nie musisz wychodzić.
-Tak wiem, ale chcę.
-Jaredem to się akurat nie przejmuj, ma te swoje humorki i dopiero zaczniesz je poznawać.
-To, że wszyscy je tolerują nie znaczy, że ja też muszę. Przepraszam, ale często zachowuje się jakby był najważniejszy.
-Bo tak jest nauczony. Każdy go tak rozpieszczał i się rozbestwił.-zaśmiała się.
-Przepraszam, ale ja naprawdę pójdę. Miałam ciężki dzień, a on najwidoczniej musi pobyć sam.-powiedziałam, bo akurat podjechała taksówka.
-Jak chcesz-uśmiechnęła się przyjaźnie- może dasz się namówić na kawę?
-Bardzo chętnie, ale nie mogę podać ci konkretnego terminu.
-To się zdzwonimy?
-Jasne i przeproś ode mnie Tomo.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia!-pomachałam jej na pożegnanie i wsiadłam do samochodu. Zaczęłam szukać w torebce w poszukiwaniu błyszczyka, ale zamiast tego znalazłam w niej BlackBerry. 'Coś nie tak’ pomyślałam i z kieszeni spodni wyciągnęłam drugi telefon.
-Fuck!-zaklęłam pod nosem. Przypadkowo wzięłam z samochodu BB Jareda i zostałam z dwoma telefonami.
-Niech wysadzi mnie pan dwie ulice wcześniej-zwróciłam się do taksówkarza. Jeśli nie zwrócę szybko telefonu Jaredowi to wpadnie w jeszcze większy szał, bo wkoło coś w nim grzebał i nie rozstawał się na krok. Wyskoczyłam na początku ulicy gdzie mieszkali bracia Leto i spacerkiem poszłam do ich domu, zapukałam do drzwi, ale długo nikt nie otwierał, więc delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
-Haloo! Jest tu kto?!-krzyknęłam z korytarza.
-Idę!-ze schodów zbiegł Shannon.- Hej-uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
-Hej.-odwzajemniłam uśmiech- zobaczysz, że ktoś cię kiedyś stąd wyniesie.
-Zależy kto. Co cię sprowadza w me skromne progi?
-To- wyciągnęłam przed siebie telefon.
-Jareda?-zdziwił się.
-Tak, przypadkowo drapnęłam jego telefon. Oddasz mu?
-Jasne, a myślałem, że gdzieś macie się dzisiaj spotkać.
-Mieliśmy.
-Yhm....-pokiwał głową, przygryzając policzki- wejdziesz może?
-Wiesz... trochę się posprzeczaliśmy i wolałabym nie wpaść na niego.-skrzywiłam się.
-A jesteś wolna?
-W sumie tak.
-No to super. Pojedziesz ze mną wybrać farby.
-Farby?
-Do mojego domu?
-A to nie jest twój dom?
-To jest nasz dom, ale kupiłem sobie nowy- zaśmiał się.
-No to w takim razie ci pomogę-uśmiechnęłam się. Nie chciało mi się wracać do domu i pisać jakiegoś artykułu, więc teraz przynajmniej miałam wymówkę dla samej siebie.
-Chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął przez salon w stronę garażu. Zapakowaliśmy się do jego wielkiego samochodu i pojechaliśmy do sklepu.

-Shannon, Shannon!-zaczęłam piszczeć, gdy zobaczyłam różową tapetę-kup sobie taką do sypialni.
-AAA!!!-zaczął przebierać nogami w miejscu- zafsze o takiej maszyłem! Jared nigdy nie chciał mi kupić!-wygiął usta i zrobił smutną minkę.
-Oj ty biedaku...-przytuliłam go w pasie -teraz sobie możesz kupić co chcesz.-pogłaskałam go po policzku jak mamusia i poszłam dalej.
-A tak poważnie to, jaki kolor do sypialni?
-O jakim myślałeś?-spytałam przeglądając różne tapety.
-Czerwony-syknął- kojarzy mi się z...
-Seksem-dokończyłam za niego pokazując mu język.
-Dokładnie, ale czy too...
-Nie przytłaczające?-skinął głową- nie, jeśli nie zrobisz wszystkich ścian.
-No to w takim razie czerwony-złapał dwa wiaderka farby i wrzucił do koszyka.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz będziesz musiała pomagać mi malować?-spytał, gdy staliśmy już przy kasie.
-Zdaję. Kiedy chcesz zacząć?-spytałam z pełną buzią, bo pochłaniałam batonika, którego Shannon zgodził mi się kupić.
-Jutro.
-Więc po pracy wpadnę.
-No i takich robotników to ja rozumiem.-poklepał mnie po plecach i ruszyliśmy w stronę samochodu.
-Głodna?-spytał pakując farby do bagażnika.
-Tak trochę-odpowiedziałam oparta o samochód.
-Na co masz ochotę?-zatrzasnął bagażnik i otworzył mi drzwi.
-Hmm...pizza?-zaproponowałam.
-Może być. Znam świetną pizzerię.-po 15 minutach siedzieliśmy w miłej pizzerii gdzie leciała włoska muzyka i panował klimat jak we Włoszech.
-Ta pizza przypomina najbardziej te typowe włoskie pizze, które niestety tylko we Włoszech smakują tak pysznie-powiedział przeglądając menu.
-Nigdy tu nie byłam.
-Taka mała, rodzinna pizzeria. Panuje tutaj przynajmniej spokój i można zjeść coś dobrego.
-Zaraz się o tym przekonamy-złożyliśmy zamówienie i cały czas się z czegoś śmialiśmy. Shannon odwiózł mnie do domu po 20 i od razu zajęłam się artykułem, żeby mieć spokój na weekend.



Witam ;) Przepraszam bardzo, że rozdział dopiero teraz, a o poprzednim nawet nie każdego poinformowałam, ale byłam przed testami i kompletnie nie byłam w stanie się do tego zabrać. Teraz w miarę możliwości i mojego lenistwa postaram się dodawać nowy rozdział średnio raz na tydzień, ponieważ jeśli chodzi o to opowiadanie mam pewien zastój... Piszę jeszcze dwa inne, a jedno być może zacznę za jakiś publikować. Wcześniej tego nie robiłam i teraz chciałabym bardzo Wam wszystkim podziękować za komentarze, które naprawdę wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo na pewno nie takiej reakcji się spodziewałam. Także: DZIĘKUJE. Bardzo wiele to dla mnie znaczy ;) Postaram nadrobić się jak najszybciej zaległości u Was i już więcej tak nie zapuścić!

4 komentarze:

  1. Fajny, fajny, fajny... Wiesz kto? Shannon!! Jest w tym opowiadaniu dokładnie taki, jakim można by go sobie wyobrazić ;) Naprawdę przypadł mi do gustu, i to o wiele bardziej, niż Nadęty Bufon (Jared) ;)

    AnneMarie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo nie było rozdziału, że myślałam, że napiszesz coś dopiero po testach. Bardzo miła niespodzianka. Rozdział oczywiście mi się podobał. Jared i Nina coraz częściej spędzają ze sobą czas, ale niestety jego rozkapryszona natura czasami mnie denerwuje, ale jego fochy to podstawa opowiadania o Marsach. Może Jay nie sprawdza się na początku jako ojciec, ale przy pomocy Niny na pewno da sobie radę. Postać Katharin'y zaczyna mnie irytować. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jared czasami zachowuje się gorzej niż jego syn Alex, bez kitu :D Wydaje mi się, że nie jest do końca pewny swojego 'ojcostwa'. Nina naprawdę dużo mu pomaga, powinien być jej za to wdzięczny. Ogólnie, postawa Niny jest do podziwu, lubię ją za to :) Ciekawy rozdział, jak zawsze :) Tylko czekać, co będzie dalej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fajny, nawet bardzo! Ale rozpiszę się przy następnym rozdziale, więc dodawaj szybciutko! Informujesz może? To poproszę na moim blogu dancing-for-dreams.blogspot.com Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń