Puk,
puk. Zapukałam do jak miałam nadzieję domu Shannona i czekałam,
aż ktoś otworzy. Od razu po pracy zamówiłam taksówkę
i przyjechałam na wskazany przez niego adres. Na zewnątrz nie stał
jego samochód, więc nie byłam pewna, czy dobrze trafiłam.
Po chwili w drzwiach stanął uśmiechnięty Shann.
-Hej
Skarbie!-przywitał się ze mną, czochrając mnie po włosach.
-Czy
kiedykolwiek nauczysz się szybko otwierać drzwi?-jęknęłam i go
wyminęłam wchodząc do środka. Moim oczom ukazał się długi
korytarz, z którego przechodziło się do połączonego salonu
z kuchnią. Na 'środku' salonu były zabudowane schody prowadzące
na górę. Przez wielkie, okrągłe drzwi wychodziło się na
taras. Ściany tutaj były koloru jasnego eccru, a podłogi z
ciemnego drewna, podobnego jak w domu u chłopaków. Pod ścianą
stały tylko przykryte meble.
-Przedwczoraj
dopiero było malowane, jutro będę ustawiał meble.-wyjaśnił.
-Ile
tutaj przestrzeni -zaczęłam kręcić się naokoło, ale Shannon w
końcu mnie zatrzymał i zaprowadził na górę. Ściana na
którą się wychodziło była pokryta ciemnymi panelami
ściennymi.
-Tam
będzie moje mini studio -wskazał na drzwi po prawo, na końcu
korytarza. Tutaj dwie sypialnie na które nie mam pomysłu, a
tam moja sypialnia.-pokazał na drzwi po lewo.
-No
to masz tutaj przestrzeni, a masz -powiedziałam oczarowana
architekturą tego domu- pięknie tutaj.
-Dziękuję,
trzeba myśleć przyszłościowo -zaśmiał się.
-Taaakk...-powiedziałam
męskim, grubym głosem- trzeba założyć rodzinę.
-Mam
42 lata, kochanieńka -cmoknął ustami i przeszliśmy do jego
sypialni.
-To
ja się przebiorę -powiedziałam i poszłam do łazienki, a Shannon
zaczął szykować wszystko.
-Ta
ściana ma być czerwona?-wskazałam na jeszcze niepomalowaną
ścianę.
-Nie,
czerwona ma być tamta -wskazał na przeciwną stronę.
-Tamta?
Tam jest okno, to bez sensu -skrzywiłam się.
-Nie
bez sensu. Tamta będzie wyglądała lepiej- upierał się przy
swoim.
-Jak
ty to zamierzasz zrobić człowieku?-załamałam ręce.
-Normalnie.
-Na
czerwono lepiej by wyglądała ściana, pod którą będzie
stało łóżko.
-Nie,
lepiej tamta.
-Tamta.
-Tamta.
-Tamta.
-Tamta
-Tamta!-wrzasnęłam
wykonując gwałtowny ruch ręką, w której trzymałam pędzel
umoczony w czerwonej farbie- Ups...-zakryłam usta dłonią- Chyba
jednak musi być ta- spojrzałam na ścianę, na której
malowała się jedna, wielka czerwona plama.
-Cholera,
tego nie da się zamalować -jęknął, przyglądając się z bliska
mojemu dziełu.
-No
raczej nie, bynajmniej tak pisało na pudełku -wzruszyłam bezradnie
ramionami, powstrzymując się od śmiechu.
-Cholera
jedna! A masz za ścianę!-podbiegł do mnie i pędzlem pomalował mi
nos.
-AAA!-krzyknęłam
i odwdzięczyłam mu się nowym tatuażem na ręce. Zaczęliśmy się
przekomarzać i malować, kiedy Shannon odskoczył w bok niewiele
myśląc złapałam wiaderko czerwonej farby i całą jej zawartość
wylałam na roześmianego bruneta. Gdy tylko farba wylądowała na
jego ciele zrzedła mu mina i stał jak posąg.
-Czy
ty...-wydusił po chwili.
-Ja...
-To
moja ulubiona koszulka!-jęknął.
-I
swoją ulubioną koszulkę zakładasz do malowania, mózgu?-puknęłam
się w czoło.
-Nie
lubię się z nią rozstawać -powiedział i ściągnął z siebie
bluzkę, ukazując swoje idealnie wyrzeźbione ciało. Uklęknęłam
przy wiaderku i zamoczyłam w nim ręce.
-...no
nie?-zadał jakieś pytania i stanął nade mną.
-Yhm...-mruknęłam
powoli wstając.
-Ale
tak będzie okey?
-No
raczej- odwróciłam się przodem do niego i z uśmiechem na
twarzy odcisnęłam mu na klatce piersiowej dłonie.
-Osz
ty!-złapał mnie za biodra i przysunął bliżej do siebie-
Pożałujesz tego - powiedział dokładnie wymawiając każdą sylabę
i przeszywając mnie swoim spojrzeniem. Utonęłam w jego brązowych
oczach i pod wpływem emocji...pocałowałam go. Początkowo wyczułam
u niego zdziwienie, ale po chwili całowaliśmy się z ogromną
żarliwością. Brudnymi rękoma zaczęłam jeździć po jego torsie,
napawając się jego ciepłem i smakiem. Shannon złapał mnie za
pośladki i uniósł do góry nie przestawiając całować,
oparł mnie o ścianę i gwałtownym ruchem zdarł ze mnie koszulkę.
Rękoma wczepiłam się w jego włosy i odchyliłam głowę do tyłu
kiedy łapczywie zaczął całować mnie po dekolcie. Na chwilę
postawił mnie na podłodze i uwolnił od spodni, ja w tym czasie
odnalazłem jego zamek i jednym ruchem go rozpięłam. Znowu złapał
mnie za pośladki, ale tym razem usiadł razem ze mną na podłodze.
Jedną ręką gładził moje plecy, a drugą odnalazł moje koronkowe
figi i zsunął je do połowy, zamruczałam pozbawiając go bielizny
i po chwili złączyliśmy się w jedność.
Rano
obudził mnie dzwonek mojego telefonu, lecz kiedy otworzyłam oczy
przestał już dzwonić. Poczułam pod sobą silne ramie Shannona,
leżeliśmy na podłodze, pozbawieni bielizny. Wszędzie naokoło
były porozrzucane nasze ciuchy i rozlana farba, pokój
wyglądał jakby przeszło po nim tornado. Jęknęłam próbując
zmienić pozycję, co okazało się być złym pomysłem, ponieważ
po całej nocy spędzonej na podłodze moje ciało zdążyło
ścierpnąć. Shannon zamlaskał pod nosem i przysunął mnie bliżej
do siebie, opierając głowę o moje ramię. Zaśmiałam się cicho
pod nosem na widok postawionych w każdą stronę, pomazanych włosów.
Na całym ciele mieliśmy plamy farby, aż bałam się w jakim stanie
muszą być moje włosy. Przygryzłam wargę przypominając sobie co
robiliśmy na tej podłodze, Shannon znowu zmienił pozycję i nagle
poderwał się do góry.
-Hej-
powiedziałam cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej i śmiejąc
się.
-Heej...-mruknął
przecierając oczy.-pięknie wyglądasz- powiedział słodko się
uśmiechając.
-Ty
wcale nie lepiej- delikatnie przejechałam ręką po jego włosach.
-O
cholera- poszłam za jego spojrzeniem i zobaczyłam ścianę, na
której odciśnięte były nasze dłonie i dość dziwne
kształty na dodatek w czerwonym kolorze.
-Dość
oryginalna ściana -wzruszyłam ramionami.
-Bardzo
oryginalna- zaśmiał się, a ja zatrzęsłam z zimna.
-Zimno
ci?-spytał i przesunął się w moją stronę, otaczając ramionami.
-Cała
noc na twardej podłodze to chyba nie najlepszy pomysł- oparłam
głowę o jego pierś.
-Ale
seks jak najbardziej- powiedział mi do ucha.
-Zgodzę
się z tym -uśmiechnęłam się pod nosem, a on przygryzł płatek
mojego ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i jeszcze bardziej
wtuliłam się w jego ramiona.
-Całe
szczęście łazienkę mam już zrobioną i będziemy mogli się
ogarnąć.
-Więc
idę -podniosłam się z miejsca i zebrałam swoje ciuchy, Shannon
cały czas mi się przyglądał i nic nie mówił.- Masz jakiś
żel?-spytałam wchodząc do łazienki.
-Emm...
mam- wszedł za mną i podał mi ręcznik i żel- No to
ten...-przejechał ręką po włosach- Ja... ogarnę trochę w
pokoju.
-Oj
chodź tutaj -zaśmiałam się i złapałam go za rękę- możemy
wziąć wspólnie prysznic.
-To
mi się podoba- posłał mi uwodzicielski uśmiech, wziął na ręce
i postawił, gdy staliśmy już pod prysznicem, odkręcił wodę i
akurat cała zimna woda poleciała na mnie.
-AAA!-zaczęłam
piszczeć- Zrobiłeś to specjalnie!-popchnęłam go do tyłu.
-Za
moją koszulkę -pokazał mi język.
-Przypominam,
że moja też została zniszczona -stanęłam w rogu prysznica,
zakładając ręce.
-Przepraszam...-podszedł
do mnie z żelem na rękach.- Wybaczysz?-spojrzał mi głęboko w
oczy i położył ręce na ramionach.
-Nie
wiem...-odpowiedziałam odwracając głowę.
-Proszę...-zjechał
dłońmi wzdłuż mojej tali.
-Jak
dasz mi....-nachylił się nade mną- żel.
-Żel?-zdziwił
się- mogę cię umyć.
-Żel-
powtórzyłam. Westchnął i wrócił z żelem.
-Proszę-
podał mi go.
-Dziękuje.-wylałam
sobie na ręce i zaczęłam się myć, cały czas stał z boku i mi
się przyglądał.- Już nie bądź taki smutny!-rzuciłam wylewając
mu na głowę szapom, gdy zrobiła się piana zebrałam ją i
rzuciłam mu na twarz.
-Nic
nie widzę!-krzyknął.
-I
bardzo dobrze- zaczęłam się śmiać, a on złapał mnie w tali,
oparł o ścianę i zaczął całować. W ustach miałam gorzki smak
mydła, ale nawet i to mi nie przeszkadzało. Byliśmy cali w pianie
i błądziliśmy rękoma po swoich ciałach. Shannon zaczął bawić
się moimi piersiami, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.
-Takie
kąpiele mógłbym mieć codziennie- szepnął na powrót
odnajdując moje usta.
-Yhm...-mruknęłam,
wykorzystałam moment i od niego uciekłam.
-Oj
nie tak szybko!-złapał mnie w tali i podniósł do góry-
nigdzie pani nie wychodzi!
-AAA!
Puszczaj- zaczęłam machać rękoma i się wiercić.
-Nie
wyjdziesz stąd dopóki ci nie pozwolę- przygniótł
moje ręce do ściany i to mówiąc przeszywał mnie brązowymi
oczami.
-Więc
mnie jakoś przekonaj...-złączyłam nogi, zalotnie przygryzając
wargę.
-A
może...-moją jedną rękę oparł sobie o pierś, a drugą za
szyję. Swoją jedną przyciągnął mnie bliżej do siebie i gładził
po plecach, drugą zaczął zjeżdżać w dół brzucha i
całować mnie po szyi.- Może... -szepnął i odnalazł moje usta,
jego ręka znalazła się w okolicach krocza. Po chwili doprowadził
mnie do szaleństwa i delikatnie przygryzłam jego wargę.
-A
teraz...-mruknęłam dotykając jego podbrzusza- podasz mi ręcznik.
-Słucham?
-Nie
przekonałeś mnie wystarczająco -cmoknęłam ustami. Wyszłam spod
prysznica, złapałam ręcznik i uciekłam szybko do sypialni.
-O
nie, nie! Tak to ja się nie bawię -wyleciał za mną w przewiązanym
ręcznikiem wkoło pasa.
-Ale
ja tak!-pisnęłam i wybiegłam z sypialni. Przed schodami nie
wyrobiłam zakrętu i się poślizgnęłam.
-Nic
ci nie jest?-dobiegł do mnie Shannon i uklęknął, odwracając mnie
do przodu. Cała się trzęsłam ze śmiechu.- Wystraszyłaś mnie
-też zaczął się śmiać i cmoknął mnie w usta.
-To
wszystko przez ciebie -wydusiłam po chwili.
-W
takim razie jak mam cię przeprosić?-wziął mnie na ręce i zaczął
kołysać jak małym dzieckiem.
-Mógłbyś
mnie tak nosić przez cały dzień...-mruknęłam rozmarzona.
-Takiego
ciężaru jak ty na pewno nie będę nosił!-obruszył się i
postawił na ziemię.
-Będziesz!-wskoczyłam
mu na plecy jak mała małpka, wtedy rozległ się dzwonek do domu.
-Która
godzina?-spytał Shannon.
-Nie
mam pojęcia....
-Cholera,
dzisiaj mieli przyjechać z meblami do salonu i kuchni.-zeskoczyłam
mu z pleców, a on biegiem poleciał do sypialni, po chwili
wrócił zakładając w międzyczasie spodnie.
-Zaraz
będę- pocałował mnie przelotnie w ramię i poleciał na dół.
Poszłam do sypialni, w której panował totalny bałagan i
odnalazłam swoje ciuchy. Ubrałam się, umyłam zęby i wtedy zdążył
wrócić Shannon.
-Na
co masz ochotę do jedzenia?-spytał zachodząc mnie od tyłu.
-Chińszczyzna.
-Okey,
już się robi- pocałował mnie w policzek i cały czas obejmując
mnie w tali zamówił jedzenie.
-Masz
coś do picia?-spytałam.
-Na
dole.
-No
to chodźmy -pociągnęłam go za rękę i zeszliśmy na dół.
Wszędzie kręcili się ludzie wnoszący meble, a na środku stała
szatynka wszystkim zarządzając, kiedy nas zobaczyła nieco zdziwiła
się moim widokiem.
-Nina,
to jest Naomi, która sprawuje władzę nad tym wszystkim.
-Miło
mi cię poznać- wyciągnęłam do niej dłoń, którą
niechętnie uścisnęła.
-Shannon
-przeniosła wzrok na bruneta -już ustaliłeś co w związku z
sypialnią.
-Wczoraj
trochę ją malowaliśmy -mocniej złapał mnie za rękę- A jutro
wybiorę się po meble. Zajmę się tym.
-Bo
wiesz... mogę ci służyć pomocą.
-Dziękuje,
ale Nina mi pomoże, prawda?-tajemniczo się uśmiechnął.
-Tak,
przydałoby się tam łóżko -podkreśliłam słowo 'łóżko'
-Aaa.
No to w takim razie wracam do pracy- powiedziała zmieszana i
odeszła.
-Chodź-
Shannon popchnął mnie w stronę kuchni. Oparłam się o szafkę, a
on nalał nam wody.
-Proszę
-stanął blisko mnie i podał mi szklankę.
-Dziękuje.
Leci na ciebie- powiedziałam odwracając się do tyłu.
-Kto?
-Ta
cała Naomi- cały czas bacznie nam się przyglądała i nie wydawała
się na zadowoloną.
-Pfff...
mam tutaj co innego do roboty- powiedział mi do ucha.
-Tak?
Na przykład co?-palcem przejechałam mu po torsie.
-Jeszcze
mi się nie odwdzięczyłaś...
-A
kto powiedział, że muszę?-powiedziałam seksownie. Zamierzałam
trochę się z nim podroczyć, a przy okazji z tą Naomi, która
teraz zabijała mnie spojrzeniem.
-Może...-zaczął,
ale znowu rozległo się dzwonienie do drzwi.
-Jedzenie!-ucieszyłam
się, bo strasznie zgłodniałam i poszłam w stronę drzwi- emm...
Shannon-zatrzymałam się- Nie mam kasy- zaczęłam się śmiać.
-I
co teraz?-złapał się za głowę i wyciągnął portfel z kieszeni-
Będziesz musiała zapłacić mi jakoś inaczej -szepnął
przechodząc koło mnie.
-Dość
duży rachunek mi wystawiasz widzę.-ruszyłam za nim.
-Płać
i płacz -powiedział otwierając drzwi, przejęłam z rąk dostawcy
jedzenie i zadowolona ruszyłam w stronę schodów.
-No
to płać i płacz -rzuciłam w stronę Shannona i przyśpieszyłam
kiedy rzucił się w moim kierunku.
-O
nie, nie!-krzyknął, a ja zaczęłam wbiegać po schodach, jednak
gdy byłam w połowie chwycił mnie w pasie.- Nie zapominaj, że
jestem silniejszy.
-Oj...
boję się...-szepnęłam mu prosto w twarz.
-Bój
się, bój- przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Shannon!-uderzyłam
go w plecy reklamówką.
-Co?
-Naprawdę
uwielbiasz mnie tak nosić.
-Chciałaś,
żebym cię nosił cały dzień.
-Ale
ładnie...-wygięłam usta w podkówkę.
-Za
dużo wymagasz- postawił mnie dopiero na podłodze w sypialni, od
razu rzuciłam się na jedzenie. Shannon po chwili zaczął wszędzie
uderzać pałeczkami do czasu, aż jedna się połamała.
-Każdą
pałeczkę tak łamiesz?-spojrzałam na niego spod byka.
-Moje
są dla mnie zbyt cenne.
-Yhm...
zbyt wiele fajnych rzeczy można nimi robić.
-Masz
coś znowu na myśli?-przysunął się bliżej mnie, a wtedy rozniósł
się w łazience dźwięk mojego telefonu. Poderwałam się z miejsca
i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Tak?
-Hej
Nina...-usłyszałam skruszony głos Jareda.
-Emm...hej-
byłam zdziwiona, że dzwoni.
-Słuchaj,
dzięki za zwrot telefonu...
-Nie
ma za co- powiedziałam siadając na blacie.
-Przepraszam
za moje zachowanie. Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na
kawę?
-Eee...no
dobra.
-O
16 w Falls?-jego głos lekko się rozweselił.
-Yhm...
-To
do zobaczenia wkrótce- rozłączyłam się i do łazienki
wszedł Shannon, posłał mi pytające spojrzenie.
-Jared,
chce przeprosić- wyjaśniłam.
-Yhm..-przygryzł
usta i wtedy rozdzwonił się jego telefon.
-Tak?..hej,
hej Jared...no u siebie, malowałem i tak wyszło...no nie wiem...no
tak, widziałem się z nią -wskazałam na siebie, a on przytaknął-
dobra, to do wieczora -schował telefon do kieszeni i bawił się
paskiem od spodni.
-Czyli
mu nie mówimy?-spytałam.
-No
raczej nie -powiedział i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Co
więc robimy?-spytałam po chwili zakładając nogę na nogę.
-Masz
coś znowu na myśli?-uniósł jedną brew do góry i
ruszył w moim kierunku.
-No
nie wiem...-przygryzłam wargę, a on położył ręce na moich
biodrach i przysunął bliżej do siebie.
-Wiesz...
w sumie mam jakiś pomysł - mruknęłam.