niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 16 - Friends with Benefits


-Ooo! Zatrzymaj się w Starbucksie!-krzyknęłam, gdy jadąc samochodem do sklepu meblowego ujrzałam logo właśnie tej kawiarni.
-Zajedziemy po zakupach -powiedział Shannon.
-Zajeedź! Proszę! Potrzebuje kofeiny!-zrobiłam słodkie oczka.
-O Matko Boska...-pokręcił głową, ale zjechał na parking -masz pięć minut.-zagroził mi palcem.
-Robi się!-wyskoczyłam z samochodu o mało co nie zabijając się i wleciałam do kawiarni. Kupiłam nam po kawie, mufince, sałatce owocowej i ciasteczka korzenne dosłownie błagały mnie, żebym je wzięła, wiec nie mogłam im odmówić. Tak obładowana wróciłam do samochodu. Cudem otworzyłam drzwi, a Shann od razu przejął moje zakupy.
-Więcej się tego nie dało kupić?-spojrzał na mnie spod byka z lekkim uśmiechem.
-A jasne, że dało -pokazałam mu język -ale zostawiam miejsce na później -zaśmiałam się i rzuciłam na muffinke.
-Za niedługo będziesz potrzebowała dźwigu, żeby wyciągnęli cię z domu -zmroziłam go spojrzeniem, bo akurat miałam pełną buzie, a on otworzył sałatkę.
-Nie mieli czegoś z mięsem?-jęknął.
-Ja ci zaraz dam z mięsem. Każda potrawa nie wymaga dodatku mięsa - otworzyłam sałatkę i wsadziłam do buzi cały kawałek arbuza.
-Ale ja je muszę jeść.
-To jedz, ale nie 24h na dobę.
-Ehh... Ty przynajmniej nie rzucasz się tak jak Jared.
-Źle dla nikogo nie chce, ale to jest już twój wybór, nie?
-No mój, mój. Dobra, jedziemy- oddal mi pozostała część zakupów i ruszyliśmy w dalsza drogę.

-Shannon!-krzyknęłam za idącym przede mną perkusista.
-Hmm?-cofnął się w moja stronę.
-Zobacz jakie słodkie!-wskazałam ręką na dział z dziecięcymi meblami.
-Chcesz mieć dziecko?-otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
-Tak!-pisnęłam -tak ogólnie to jeśli zeszliśmy na ten temat, tylko proszę nie denerwuj się- położyłam mu dłoń na klatce piersiowej, a on dokładnie mi się przypatrywał -Jakiś czas temu odstawiłam tabletki, chodzę do lekarza, a wczoraj miałam dni płodne, wiec na 70% będziemy mieć dzidziusia!-dokończyłam uradowana, a Shannon zastygł w bezruchu. Przestał nawet oddychać.
-Jaja sobie ze mnie robisz?-wykrztusił po chwili, a jego twarz zmieniła kolor na biały.
-Myślisz, że z czymś tak ważnym dla mnie bym żartowała?-spojrzałam na niego z wyrzutem.
-No nie wiem...
-Dobrze, że kupiłeś teraz większy dom!
-O kurwa -opadł ciężko na kanapę i złapał się za głowę -dziecko. Kurwa... Eee... No... Zawsze... Nie... O Matko Boska.-jąkał się, a na jego czole pojawiły się krople potu. Wyglądał jakby zaraz miał dostać zawalu.
-Żartuje idioto!-nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem- Nie mogę uwierzyć, że uwierzyłeś!-pokładałam się ze śmiechu na kanapie koło niego.
-Żarty się Ciebie naprawdę trzymają!-złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać, lecz po chwili przestał.
-Więcej sobie tak ze mnie nie żartuj, bo będziesz odwiedzała mnie, starego dziadka w szpitalu.-zagroził mi palcem.
-Musiałbyś widzieć swoją minę.-szturchnęłam go łokciem podnosząc się do pozycji siedzącej.- Chodziło mi o tego misia.- kiwnęłam głowę w stronę szafki, na której siedział wielki słoń.
-I może mam ci go kupić?-żachnął się, a ja wygięłam ustaw w podkówkę -Nie ma mowy. Idziemy.-wstał na równe nogi, ciągnąc mnie za sobą.

Chodziliśmy między łóżkami sypialnianymi na żadne nie mogąc się zdecydować.
-A to?-wskazał na jedno z łóżek.
-Nie...-skrzywiłam się.-nie będzie pasować.
-A to?-wskazał na wielkie łóżko z prostą ramą z jasnego drewna.
-To jest ok.-wzniosłam kciuki do góry.
-Czas na test!-Shannon rzucił się na nie i poklepał miejsce koło siebie. Wylądowałam koło niego, a nasze głowy praktycznie się stykały.
-Hmm...miękkie...-mruknęłam lekko podskakując.
-Yhm...wystarczająco miękkie.-zgodził się patrząc w moją stronę i unosząc brwi.
-Ależ cóż to za dwuznaczność?
-Jaka dwuznaczność?-udał zdziwionego- Przecież to normalne zdanie.
-I tak przydatkiem uniosłeś brwi?
-A tak sobie...-wzruszył ramionami- Tak sobie próbuję zaciągnąć cię do łóżka.
-Ale my już leżymy na łóżku, panie spostrzegawczy.-spojrzałam na niego spod byka.
-Ale mi nie chodzi o łóżko w sklepie meblowym.-znowu ten brudny wyraz twarzy.
-To mnie zgasiło, a zarazem rozpaliło...-powiedziałam ciszej, dyskretnie przejeżdżając stopą po jego łydce.
-Wiesz... czuję, że powinniśmy się zbierać...-mruknął- bierzemy to łóżko i jedziemy do mnie.

Shannon

Kupiliśmy wszystko co mieliśmy kupić, zapakowaliśmy do bagażnika i udaliśmy w stronę mojego domu.
-Zatrzymaj samochód.-powiedziała Nina w pewnym momencie.
-Co?-rozejrzałem się po bokach, jechaliśmy jedną z bocznych ulic LA.
-Zatrzymaj samochód.-powtórzyła.
-Po co?
-Zatrzymaj.
-Chcę się jak najszybciej znaleźć w łóżku.
-Zatrzymaj!-krzyknęła. Bez zbędnego już gadania wykonałem jej polecenie, a ona zaczęła przechodzić na tylne siedzenie i pociągnęła mnie za rękę.
-Co ty robisz?-spytałem nieźle zdziwiony.
-Łóżko nam niepotrzebne.-przygryzła zalotnie dolną wargę i posłała w moją stronę seksowne spojrzenie. Wykonałem jej polecenie, a ona popchnęła mnie na siedzenie siadając na mnie okrakiem i łapczywie wbijając się w moje usta. Przyciągnąłem ją bliżej do siebie i podwijając do góry bluzkę, zacząłem jeździć po jej plecach. Kiedy przejechałem wzdłuż talii cicho zamruczała i przygryzła moją dolną wargę. Wciąż ją całując odnalazłem zapięcie jej spodni i lekko je z niej zsunąłem, ona w tym czasie ze mnie zeszła i pozbyła się mojej dolnej części odzieży.
-Dobrze, że masz duże auto -mruknęła seksownie, przybliżyłem się w jej stronę i łapiąc za biodra z powrotem na sobie posadziłem. Przejechałem ręką w okolic jej uda na co lekko zadrżała, ona w tym czasie jedną ręką objęła mnie za szyje, a drugą jeździła po moim torsie. Przyjemnie pachniała i wszędzie naokoło mnie unosił się zapach jej perfum i owocowego szamponu do włosów. Przejechałem językiem po jej wardze chcąc posmakować jej smaku -mruknąłem wyczuwając malinę, a ona zaczęła całować mnie po szyi. Czując, że zaraz nie wytrzymam uniosłem ją lekko i delikatnie zsunąłem brązowe figi, jednym zdecydowanym ruchem w nią wszedłem, a ona wtedy na chwilę wstrzymała oddech. Zaczęliśmy się coraz szybciej poruszać, całowałem ją po dekolcie, a nasze oddechy stawały się coraz płytsze. Kiedy czułem, że zaraz dojdziemy przyśpieszyłem, a po chwili Nina opadła koło mnie ciężko oddychając. Serce waliło mi jak oszalałe. Oparła głowę o moje ramię i obydwoje staraliśmy uspokoić swoje oddechy.
-A teraz co?-spytałem po jakiś 5 minutach ciszy.
-Teraz pojedziemy coś zjeść.-zaśmiała się i pocałowała przelotnie w usta. Założyliśmy swoje ubrania i po chwili znowu jechaliśmy.
-Więc na co masz ochotę?-spytałem.
-Hmm...-mruknęła,przeglądając się w lusterku i poprawiając włosy.- Jakaś dobra sałatka wystarczy, ale musi na pewno być cholernie dobry sok!-uśmiechnęła się.
-No więc wiem gdzie się udać.-puściłem jej oczko i skręciłem w lewo. Zaparkowałem samochód i spokojnym krokiem ruszyliśmy w stronę restauracji rozmawiając o naszych ulubionych miejscach.
-New York...-mruknąłem -dlaczego się z niego wyprowadziłaś?-okręciła się wokoło własnej osi i szła tyłem patrząc mi w oczy.
-Tutaj jest zdecydowanie cieplej.-zaśmiała się i odgarnęła z twarzy włosy.- Nie ukrywam, że jest wspaniały, ale nie dla mnie. W LA czuję się jak w domu. Jest tutaj przytulniej. - wzruszyła ramionami i zrównała się krokiem ze mną - Gdyby nie LA gdzie byś mieszkał?
-Sądzę, że byłby to Meksyk... Ale nie czuję potrzeby wyprowadzania się stąd. Byłem w wielu miejscach i każde z nich ma w sobie coś innego, ale to tutaj wszystko się zaczęło... W LA czuję się jak w domu.-zacytowałem ją i lekko się uśmiechnęła.
-Paryż...-mruknęła.
-Magiczne miasto. Zwłaszcza nocą, ale dla mnie przereklamowane. Jared za nim szaleje, a ja po prostu lubię.
-To jedno z moich ulubionych miast. W sumie sądzę, że tam też mogłabym mieszkać.
-Londyn.-powiedzieliśmy jednocześnie i się zaśmialiśmy.- Mów.
-Hmm... piękne miasto... ale...
-Zbyt deszczowe.
-Oo tak... ii...
-Nie lubię brytyjskiego akcentu.
-Właśnie miałam to powiedzieć.-pokazała mi język.
-Jesteśmy.-zatrzymaliśmy się przed niedużą restauracją.
-Usiądziemy na zewnątrz?-spytała.
-Jasne.-odsunąłem jej krzesło i usiadłem naprzeciwko. Kelner przyniósł karty, po chwili powrócił by przyjąć zamówienie.
-Dla mnie sałatkę nicejską i sok z mango...-powiedziała.
-Dla mnie spaghetti bolońskie i sok ananasowy.
-Jesteś pewna, że to ci wystarczy?-spojrzałem na nią niepewnie, gdy kelner odszedł.
-Tak, jestem pewna.-ukazała rząd swoich białych ząbków.
-Zaniedbujesz się. Jeszcze kilka razy tak zrobisz i twój plan nie wchodzenia w drzwi zostanie tylko odległym marzeniem.
-Nie musisz się martwić, zamierzam dzisiaj zjeść jeszcze wielką porcję lodów.
-Ja naprawdę nie wiem jak ty to robisz, że jedząc tyle tak wyglądasz.-przejechałem spojrzeniem po jej nogach, a ta przygryzła dolną wargę i zbliżyła się w moją stronę.
-Chcesz znać tajemnicę?-powiedziała ciszej.
-Chcę.-nakazała mi palcem się przysunąć, więc to zrobiłem.
-Dużo, dużo seksu.-szepnęła mi do ucha. Odsunąłem się od niej z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Tak... Słyszałem o tej diecie.
-Doprawdy?-uniosła brwi, zamaczając usta w w soku.
-Od Jareda.
-Shannon!-usłyszałem w oddali swoje imię i już myślałem, że to jakiś fan albo paparazzi, kiedy moim oczom ukazał się Evan.
-Hej stary!-przybiliśmy po przyjacielsku piątkę.
-Nina poznaj, to jest mój przyjaciel Evan, Evan Nina.-odwróciłem się w stronę blondynki, która podała sobie na przywitanie rękę.
-Dawno się nie widzieliśmy.-powiedział.
-Miałem trochę zamieszania z urządzaniem domu.
-No właśnie! Imprezka się szykuje!-wyszczerzył się klepiąc mnie w ramię.
-Lecz chyba oszalałeś, że was zaproszę. Dopiero co urządziłem ten dom, więc chcę aby przetrwał...
-Siadaj z nami.-odezwała się Nina wskazując na wolne krzesło.
-Nie, nie.-uśmiechnął się do niej.- Nie będę wam przeszkadzał, chciałem się tylko przywitać.
-Nie będziesz w niczym przeszkadzał.- dodała, a widząc jego spojrzenie do mnie w stylu 'sorki za przerwanie randki' dodała -To żadna randka.- spojrzała na niego spod byka.
-Nie?-popatrzył na mnie powstrzymując się od uśmiechu i unosząc brwi.
-Nie. Jesteśmy przyjaciółmi.- wskazałem mu miejsce, więc usiadł.
-Jesteś z LA?-zwrócił się do Niny - Spędziłem z chłopakami trochę czasu i nigdy nie mieliśmy okazji się poznać.
-Tak, ale znamy się niedługo.-wyjaśniła.-a ty?
-Ja też tutaj mieszkam, a z Shann'em już jakiś czas się znam...
-Evan był z nami w trasie. Najlepszy opiekun mojego maleństwa jakiego można sobie wymarzyć.-zaśmiałem się.
-To cały ja.-ukłonił się.
-Ooo proszę. Co chwilę poznaję kogoś z zespołu.-zaśmiała się.
-Ja byłem tylko Mars Crew.
-Nie tylko!-przerwałem mu raptownie -dobrze wiesz, że Mars Crew to rodzina.-pogroziłem mu palcem -i zespół.
-Tak, tak.-ułożył ręce w przepraszającym geście.-ale Jared'em Leto to ja nie jestem.-zaśmialiśmy się na jego ostatnie słowa.
-Kontaktowałeś się ostatnio z Braxtonkiem?-spytałem.
-Taa...-przewrócił oczyma -znowu na Hawajach się wygrzewa, ale w tym tygodniu wpada no i oczywiście robimy wielki napad na Jareda i jego lodówkę. Chociaż... teraz mamy o jedną lodówkę więcej do wyżerania.
-Masz coś konkretnego na myśli?-spytałem udając, że nie wiem o co chodzi.
-Tak, chodziło mi o lodówkę Niny.-odwrócił się w stronę blondynki, która wyciągnęła ręce jakby chciała się obronić.
-O nie, nie! Nie wpuszczę nigdy was wszystkich do domu!
-Spokojnie, sami wejdziemy.-pokazałem jej język.
-Jak chcecie.-wzruszyła ramionami.- W domu jest kilka wygłodniałych fangirlsów, więc żeby nie było, że nie ostrzegałam.
-Wygłodniałe mówisz?-mruknął Evan - Nie mam nic przeciwko.-dodał szybko się uśmiechając.
-Ty mój drogi nie zapominaj, że zacząłeś spotykać się z Anabelle!-pogroziłem mu -no chyba, że o czymś nie wiem.-spojrzałem na niego spod byka.
-Wszystko jest w porządku.-powiedział się uśmiechając, ale spędziłem z nim mnóstwo czasu w trasie i potrafiłem stwierdzić, że sam chciałby w to wierzyć.
-Jak coś to do mnie wal.-klepnąłem go w ramię.
-Jasne.Hmmm...-podparł się o brodę i wlepił spojrzenie w Ninę.- Mówisz, że to nie jest randka?
-No nie jest.-odpowiedziała delikatnie się uśmiechając i sącząc sok.
-Więc może zrobimy z tego randkę?-uniósł jedną brew.
-Hmm... to w takim razie nie będę wam przeszkadzać.-odstawiła szklankę i uniosła do góry.
-Ej, ej.-położył dłoń na jej dłoni.-to raczej Shannon niech idzie.-machnął głową w moją stronę.
-A czy ja przypadkiem nie słyszałam o jakiejś Anabelle?-usiadła na miejsce i zaśmiała.
-No trudno.-wykrzywił się teatralnie i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.


Nina

Jechaliśmy z Shannon'em w ciszy w stronę mojego domu. Spędziliśmy dwie godziny na przechadzaniu się ulicami z Evan'em i rozmawianiu o głupotach.
-Fajnie, że macie takie stosunki między sobą w zespole.-przerwałam ciszę.
-Tak...-mruknął i uśmiechnął pod nosem.- Zaprzyjaźniliśmy się przez ten czas i cenię sobie tych ludzi.
-Cały czas mnie zadziwiacie...-zaśmiałam się cicho.- Mówicie o tym wszystkim w taki sposób...
-Może pojedziesz z nami w trasę i zobaczysz jak to jest?
-Oczywiście... już biegnę się pakować.
-Dlaczego nie?
-Bo mam pracę?
-Pracuś. Zupełnie jak Jared.
-Niektórzy ludzie są po prostu odpowiedzialni.-uderzył mnie w ramię.
-Niektórzy ludzie cenią sobie zabawę.
-Niektórzy ludzie nie mogą sobie na nią pozwolić, bo pieniądze z nieba nie spadają.
-Dobra, dobra... poddaje się.-uniósł ręce do góry.
-Ty lepiej kieruj, a nie głupotami się zajmujesz!-skarciłam go.
-Kiedy nie mogę się skupić..-przeniósł ręce na kierownicę, ale za to wzrok na moje piersi.
-Na drogę patrz!-położyłam mu dłoń na poliku i odepchnęłam.
-Ale mam tutaj ciekawsze widoki...
-Będziesz miał ciekawsze widoki z góry...
-Skąd wiesz, że pójdę do nieba?
-Chciałbyś być niegrzecznym chłopcem, ale cię zawiodę -nie jesteś nim i do piekła nie pójdziesz.
-Skąd wiesz, że nie jestem niegrzecznym chłopcem?
-Potrafię się tego domyślić.
-Potrafisz?-jedną dłoń przeniósł na moje udo i jechał coraz wyżej.
-Yhm...-mruknęłam próbując zignorować jego dotyk.
-Jesteś aż tak domyślna?-dotarł ręką do mojego krocza. Co chwilę odrywał wzrok od drogi, aby spojrzeć gdzie znajduje się jego ręka. Mimowolnie rozsunęłam nogi, a on zaczął pieścić moją łechtaczkę przez materiał. Zatrzymał się na czerwonym świetle i wsunął palce pod figi. Po chwili przeszedł mnie dreszcz, a Shannon wjechał w ulicę, na której mieszkałam.
-To i tak nie zmieniło mojej opinii.
-Jak uważasz.-zatrzymał się pod moim domem. Złapałam klamkę, ale się zawahałam. Wzięłam głęboki wdech.
-Shannon.
-Nina.-powiedzieliśmy jednocześnie i zaśmialiśmy.
-Mów pierwsza.
-No więc... To..
-..to co ostatnio się między nami wydarzyło...
-...nie chciałabym...
-..żeby na czymkolwiek zaważyło...
-...sądzę, że żadne z nas...
-...nie szuka niepotrzebnych...
-...zobowiązań, problemów...
-...płaczu...
-...żalu...
-...nie szuka związku.
-Dokładnie - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy śmiać - Oglądałeś film 'to tylko seks'?
-Z Timberlakem i Kunis?
-Dokładnie ten.-przytaknęłam głową.
-Oglądałem.
-No właśnie o coś takiego mi chodzi.-powiedziałam zadowolona, a on zmarszczył brwi.
-Oglądałaś ten film cały?
-Niee...-pokręciłam głową wyginając dolną wargę.
-No to sądze, że powinnaś obejrzeć.
-Typowe zakończenie?-skrzywiłam się.
-Typowe.-rozczochrał moje włosy.
-Ale wiemy o co chodzi nam, tak?-spojrzałam na niego niepewnie.
-Wiemy. To tylko seks.
-To tylko seks.-powtórzyłam i nacisnęłam klamkę.
-Do zobaczenia.-pomachał mi na pożegnanie.
-See you soon.-zatrzasnęłam drzwi i spojrzałam za odjeżdżającym samochodem. Opatuliłam się ramionami kiedy mocniej zawiał wiatr. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam sąsiadkę wysiadającą z samochodu i posłałam jej ciepły uśmiech. Wtedy rozległ się dźwięk mojego telefonu. Wygrzebałam go z torebki i w ostatniej chwili odebrałam.
-Czy ty jeszcze pamiętasz o rodzinie?-usłyszałam głos swojej rodzicielki.
-Hej mamuś.-mruknęłam ciesząc się, że słyszę jej głos i przysiadłam na trawie przed domem.
-Teraz to mamuś, a sama nawet nie zadzwonisz.
-Mam bardzo dużo pracy.
-Nie przemęczasz się za bardzo?-usłyszałam troskę w jej głosie przemieszaną ze strachem.
-Skądże. Taką mam już pracę.
-Kochanie... za dużo na siebie bierzesz.
-Nie biorę za wiele. Nic nie poradzę, że mam takiego szefa.
-Możesz przyjechać do NY i pracować..
-Tak wiem.-przerwałam jej trochę zbyt ostro.
-Nie chcę, żebyś...
-Mamo! Błagam cię... wiesz, że nie chcę rozmawiać na takie tematy.
-Nie uciekniesz...
-Nie ucieknę od tego?-spytałam i poczułam, że cała się najeżam- A co jeśli chcę od tego uciec? Jeśli powinnam od tego uciec? Chyba oto w tym chodzi?
-Tak, ale jeśli znowu...
-Jeśli znowu co?! Nie chcę tego słuchać!
-Nina...
-Możemy porozmawiać na inny temat?
-Ale...
-Możemy?-spytałam zgrzytając zębami i wyrywając trawę pod moimi palcami.
-Dobrze...
-Więc co u taty?
-Dobrze... planujemy odpocząć i wybrać się do Włoch. Wypytuje się co chwilę o swoją córeczkę.- Wypuściłam z ulgą powietrze z płuc, że udało zmienić mi się temat i spojrzałam w niebo. Niestety tu gdzie mieszkałyśmy gwiazdy nie były tak wyraźne. Kiedyś gdy byłam... pod odwyku... przełknęłam ślinę na to wspomnienie, wyjechałam do rodziny na wieś i godzinami leżałam na trawie wpatrując się w nie. Nie potrzebowałam niczego więcej... błoga cisza i spokój... oraz piękne gwieździste niebo. Zamknęłam oczy przywołując to wspomnienie.
-Nina, Nina? Słuchasz mnie?-z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
-Tak, tak.
-Więc co mówiłam?
-Eee...
-Pytałam się czy nie wybierzesz się może ze mną i tatą do Włoch?
-To nie jest dobry pomysł. Byłam ostatnio w Paryżu.
-A propos... czy mi się wydawało, czy widziałam cię na okładce jednego z plotkarskich magazynów?-spytała podejrzliwie.
-A co widziałaś?-spytałam niezbyt chętnie.
-Ciebie z jakim mężczyzną... jak mu było... Lemo... nie...
-Leto.
-Właśnie Leto! W Paryżu... czy o czymś nie wiem?
-A o czym masz niby wiedzieć?
-Jesteś w związku i nic nie mówisz?
-Nie jestem w żadnym związku.
-A kim on dla ciebie jest? Kim on w ogóle jest?
-Jest wokalistą zespołu i aktorem, jest moim przyjacielem.
-Nie mówiłaś, że masz takiego przyjaciela... Córka Carmen jak to zobaczyła, to oszalała.. uwielbia tego całego Lemo.
-Leto, mamo.
-No Leto, czemu nie mówiłaś?
-Nie wiem... tak jakoś wyszło. Przyjaciel jak przyjaciel. Człowiek jak człowiek.
-Dobra... słyszę, że jesteś zmęczona. Nie przeszkadzam. Odezwij się czasem do nas i ucałuj dziewczyny.
-Pozdrów tatę.
-Dobrze. Kocham cię.
-Też was kocham.-rozłączyłam się zanim coś by się jej przypomniało i ciężko westchnęłam. Kochałam swoich rodziców, ale czasami doprowadzali mnie do szału, a zwłaszcza mama, która co jakiś czas musiała powracać do tematu, o którym chciałam zapomnieć, a który ostatnio coraz częściej do mnie powracał. Usłyszałam za sobą ciche kroki i ktoś na plecach położył mi koc.
-Mogę się dosiąść?-usłyszałam głos Ann.
-Jasne.-podała mi parujący kubek z gorącą czekoladą.
-Czemu tutaj siedzisz?-usiadła koło mnie i zmierzyła spojrzeniem.
-Dzwoniła mama.
-I czyżby dzisiaj był ten dzień?-Ann bardzo dobrze wiedziała o co chodzi. Znałyśmy się od dziecka... od przedszkola. Zawsze ze sobą, nierozłączne... do czasu, aż się stoczyłam. Ann na początku robiła to wszystko ze mną, ale się opamiętała. Zawsze miała więcej oleju w głowie i nie pakowała się w takie beznadziejne sytuacje jak ja. Próbowała mnie z tego wyciągnąć, ale broniłam się rękami i nogami. Lecz kiedy trafiałam na odwyk, była przy mnie, wspierała, ale miałam to gdzieś. Odpuściła i nasz kontakt na pewien czas się urwał. Miałam nowych znajomych i wtedy to mi nie przeszkadzało, ale po kolejnym odwyku, kiedy zostałam sama przypomniałam sobie o niej. Zapukałam do jej drzwi, a ona bez słowa mnie wpuściła i podała kubek gorącej czekolady. Wpadłyśmy sobie w ramiona i płakałyśmy przez kilka godzin. Później zaczęłyśmy śmiać z nie wiadomo czego, jak to miałyśmy w zwyczaju i pomogła mi. Pomogła mi się podnieść i dalej żyć, iść do przodu.
-Tak... dziękuje Ann.-szepnęłam.
-Nie masz za co dziękować.-objęła mnie ramieniem.
-Mam... czasami nie doceniam tego, że mam cię przy sobie.
-Doceniasz. Może tego nie widzisz, ale doceniasz.
-Znowu jestem beznadziejną przyjaciółką...-jęknęłam.- Znowu nie wiem co się u ciebie dzieje.
-Przestań. Zawsze możesz zapytać teraz.-lekko mnie szturchnęła.
-Jak z Chuckiem?
-Jak to z nim. On pracuje, ja pracuje... Spotkamy się raz w tygodniu, prześpimy... ale nie możemy tak dłużej.
-Jak to? Chcesz z nim zerwać?-przestraszyłam się.
-Oszalałaś?-zaśmiała się- Za bardzo kocham tego idiotę.
-Więc co?
-Myślimy o przeprowadzce...
-On miałby zamieszkać tutaj?
-Raczej ja tam...-mruknęła upijając łyk czekolady.
-Przecież nienawidzisz Chicago.
-Ale bardziej niż na mieście zależy mi na nim.-spojrzała przed siebie i poprawiła grzywkę, co należało już do jej nałogu.
-Będzie mi Ccę brakowało...
-Są samoloty, są telefony... Ponadto liczę, że może to skłoni go wreszcie do ślubu... dzieci... jesteśmy zaręczeni już 5 lat.
-Wiesz, że nic na siłę. Kocha cię, to jest pewne, ale czy jest gotowy na to wszystko? Wiesz... masz dość wysokie wymagania... Piątka dzieci?-zaśmiałam się.
-Nie mam 14 lat...-przyłączyła się do mojego śmiechu - Wiem, że nie jest tak łatwo jak mogłoby się wydawać. Praca i rodzina w dzisiejszych czasach, to praktycznie coś niemożliwego, ale nie ukrywam, że miło byłoby mieć taką gromadkę. Dom na wsi... pies, kot, piątka dzieci, mąż wracający do pracy z małymi prezentami, dzieci biegną do niego z krzykiem i ciągną do zabawy, on każde z nich całuje, a następnie przyciąga do siebie żonę i całuje długo i namiętnie... Zasiadają do obiadu i opowiadają o swoim dniu. On idzie bawić się dziećmi, ale najpierw pomoże jej posprzątać, później biorą wspólną kąpiel i uprawiają dziki seks.
-Wysokie wymagania...-pokiwałam w zamyśleniu głową -stworzycie wspaniałą rodzinę. Może nie taką jaką opisałaś, ale jestem pewna, że będziecie się kochać.
-A ty?
-Co ja?
-Nina... co z tobą? Co planujesz?
-Nic nie planuję... co mam planować? Po co mam cokolwiek planować?
-Nina... wiemy dobrze, że nie masz już 16 lat, nie jesteś zbuntowaną nastolatką i nie marzysz o chłopaku gitarzyście, z którym jeździłabyś w trasy, z którym robiłabyś mnóstwo nieprzyzwoitych rzeczy. Kochalibyście się nad życie, ale mimo wszystko żadnego z was nie byłoby stać na siedzenie w jednym miejscu i pomimo tego, że wiedziałabyś o jego skokach w bok i tak byś go nie zostawiła.-uśmiechnęłam się na to wspomnienie i przeniosłam ponad 10 lat wstecz choć starałam się tego nigdy nie robić.
-Petera kochałaś, a mimo wszystko kiedy dowiedziałaś się o jego zdradzie zostawiłaś go bez zawahania.-powiedziała niepewnie bojąc się mojej reakcji. Zabolało. Mimo wszystko zabolało.
-Bo jak zauważyłaś nie mam już 16 lat. Zmieniłam się. Wszystko się zmieniło, moje myślenie, świat, marzenia.
-Marzenia... właśnie, jakie są twoje marzenia?-spojrzała mi w oczy i widziałam w nich tylko troskę. Otworzyłam buzię, żeby jej odpowiedzieć, ale ją zamknęłam. Nie znałam odpowiedzi, nie wiedziałam co chcę powiedzieć.
-Właśnie, Nina... Nie udawaj, że wszystko jest okey.
-Kiedy wszystko jest okey. Planowałam ślub, i co? Planowałam założenia z nim rodziny, marzyłam o domku na plaży, słodkim bobasku z roześmianymi blond włoskami i zielonymi oczkami. Byłam krok od spełnienia tego marzenia, wszystko się układało tak jak chciałam. Rozpieszczał mnie -prezenty, wakacje, telefony kiedy go przy mnie nie było, ani razu nie czułam się niekochana. Rozmawialiśmy o dzieciach, o kupnie cholernego psa -poczułam kluchę w gardle -a z dnia na dzień, to wszystko się rozjebało. Mój ułożony do perfekcji świat runął i musiałam zaczynać od nowa. Od nowa sama.
-Nie jesteś sama...
-Wiesz o co mi chodzi... Ale jest mi teraz dobrze. Nie potrzebuje niczego.
-Nie chcesz rodziny?
-Mam rodzinę.
-Wiesz o jaką rodzinę mi chodzi.
-Nie, nie chcę takiej rodziny.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą i poczułam jak ramiona Ann oplatają się wokół mnie, wylewając przy okazji na nas czekoladę.
-Wylałaś na mnie czekoladę!-pisnęłam.
-Zrobię ci nową.-pocałowała mnie w policzek.
-Trzymam cię za słowo!-zaśmiałam się i także objęłam ją ramionami.
-Shannon odwiózł cię do domu?-spytała po chwili.
-Tak.
-Spotkałaś się z nim?
-Byłam pomóc mu kupić meble i na kolacji z jego przyjacielem i nim.
-Fajnie... a wczoraj nie wróciłaś na noc do domu.-wyprostowałam się i ziewnęłam.
-Zasiedziałam się u Daniela...-mruknęłam leniwie.
-Tak? A dzwonił rano i pytał się o ciebie.-poczułam na sobie spojrzenie Ann i moje paliczki zaczęły palić. Fuck! Nie mogę jej teraz okłamać, ale nie chcę o tym mówić...
-Fajnie było?-wyszczerzyła się w brudnym uśmieszku.
-Z czym miało być fajnie?-próbował jak najdłużej grać na zwłokę.
-Oj już nie udawaj!-dźgnęła mnie w ramię -który?
-Ann...-jęknęłam -co ty znowu wymyślasz?
-Shannon?-uniosła jedną brew i przygryzła wargę.
-Duch Święty!-wykrzyknęłam przewracając oczami.
-Wiedziałam!-zatarła dłonie.
-Ejj!-wbiłam jej palec w żebro -jeśli komuś powiesz, to cię zabiję. Nikomu, nawet dziewczyną, nawet Chuck'owi!
-Spokojnie... coś poważniejszego?
-To tylko seks.-wstałam i otrzepałam tyłek, po czym podałam rękę Ann, która cały czas mi się przyglądała.
-Wierzysz w takie układy?-spytała leniwie podnosząc się do góry.
-Czemu miałabym nie wierzyć?
-Jeśli się dogadujecie..
-Jako przyjaciele.
-Nawet jeśli przyjaciele i ze sobą śpicie, nie sądzisz, że po pewnym czasie coś się narodzi?
-Ale jeśli żadne z nas tego nie chce? Daj spokój... jesteśmy dorośli...-nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Sara siedziała w salonie i dyskutowała przed telefon, machnęła tylko ręką na przywitanie, Anja wychyliła głowę z kuchni i posłała mi całusa.
-Pójdę się wykąpać.-szepnęłam do Ann i skierowałam do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i zaczęłam zrzucać z siebie ciuchy nie patrząc gdzie je zostawiam. Związałam włosy na czubku głowy i poszłam napuścić wody do wanny. Wlałam mnóstwo olejku o zapachu cytrusowym i zrobiłam dużo piany. Rozebrałam się z bielizny i przysiadłam na brzegu wanny, nogi kładąc po drugiej stronie. Przyglądałam się swoim paznokciom nucąc przy okazji piosenkę Bon Jovi, która leciała we włączonym wcześniej przeze mnie radiu. Zamoczyłam powoli nogi w gorącej wodzie i przeszedł mnie przyjemny dreszcz po całym ciele. Po chwili leżałam już cała przykryta wodą i warstwą piany. Postanowiłam się ogolić i po około 40 minutach wyszłam z wanny w samym szlafroku, odpaliłam laptopa leżącego na komodzie i usiadłam z nim na środku łóżka.
-Mogę?-usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Jasne!-odkrzyknęłam. Do środka weszła Ann w pidżamie i lodami w ręce. Zrobiłam jej miejsce i usiadła koło mnie podając porcję lodów.
-Dziękuje.-powiedziałam odrzucając włosy do tyłu.
-Co to?-spytała z pełną buzią wskazując na laptopa.
-A jakaś strona plotkarska.-machnęłam ręką.
-No proszę, proszę.-dźgnęła mnie w ramię -teraz na takich stronach się cię widuje.-zaśmiałam się. Na jednej ze stron był artykuł 'Kolejna piękna blondynka Jareda Leto' i nasze zdjęcia z lunchu i kilku innych wypadów. Kolejny pokazywał mnie i Shannona dzisiejszego dnia. Wyłączyłam tę stronę i naładowałam jakiś film. Pół nocy spędziłyśmy na pogaduszkach, śmianiu i wspominaniu dawnych czasów.


 Witam ;) Zacznę może od tego rozdziału, no więc... trochę dłuższy ;) Zastanawiałam się początkowo, czy nie zrobić może z niego dwóch części, ale wreszcie zdecydowałam się na to. Z góry przepraszam za błędy, ale pisałam go bez polskich znaków i nie byłam w stanie wszystkiego poprawić...
 Nawet nie wiecie ile uśmiechu wywołują u mnie na twarzy Wasze komentarze... Naprawdę nie spodziewałam się, aż tak pozytywnego odbioru... Bardzo za to dziękuję... Te komentarze zmotywowały mnie do pisania, ponieważ mam jeszcze ponad 100 stron, które napisałam bardzo dawno temu, ale ponad miesiąc temu wpadłam w taki dołek, że nie mogłam ani kawałek ruszyć do przodu z tym opowiadaniem. Dzięki Waszym komentarzom pod 15 rozdziałem napisałam wczoraj i dzisiaj ponad 20 stron. Dlatego jeszcze raz DZIĘKUJE!
Jeśli czasem zapomnę kogoś poinformować lub nie zostawię komentarza, informując o nowym u siebie, to kopnijcie mnie w łeb, bo moja pamięć jest bardzo dobra, ale krótka ;P
Jak najszybciej zamierzam zabrać się za Wasze opowiadania i nadrobić wszystkie zaległości!
 PS. Moja Wróżko... Dziękuje Ci bardzo, bardzo, bardzo mocno!!! Bez Ciebie nie byłoby ani jednego rozdziału i już dawno przestałabym pisać. Dziękuje, że mogę do Ciebie przyjść z każdym problemem, a Ty mi pomożesz i podsuniesz jakiś pomysł! Jesteś moim takim Personal Tomo Dżizas z zajebistymi nogami ;**

6 komentarzy:

  1. AAAAAAA! KOCHAM TEN ROZDZIAŁ! SEX SHANNONA I NINY W AUCIE <3 TO TYLKO SEX! I TEGO POWINNI SIĘ TRZYMAĆ! ALE PEWNIE IM COŚ TAM W ŻYCIU POPRZEWRACASZ! ALE TO JAK NINA CHCIAŁA WKRĘCIĆ SHANNA TO MISTRZOSTWO <3 WIĘCEJ CZEKOLADY!!!! CZEKAM NA NASTĘPNY! SZYBCIUTKO MI TU WSTAWIAJ!
    P.S. Twój komentarz z powiadomieniem został usunięty według zasady opisanej w "SPAM" i następnym razem zostaw komentarz tam. A! Napisałaś, że chcesz być informowana! Wpiszesz się do zakładki "Informowani" chciałabym mieć wszystko w jednym miejscu. ;)
    POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo kolejny genialny rozdział! WOW! Seks w aucie - mistrzostwo! I wiesz co? Podoba mi się postawa Shannona i Niny, bez żadnych zobowiązań, tylko seks i przyjaźń. Jakoś nie wiem, ale nie widzi mi się żeby byli razem. Chociaż??? ... różnie bywa ^^ A co z Jaredem? Ostatnio coś o nim ucichło, tylko Shann i Nina rządzą ;D Ale co byś nie wymyśliła, jestem pewna, że i tak mi się to spodoba. Naprawdę, każdy rozdział jest jeszcze lepszy! I chcę kolejny! Pozdrawiam :)

    A co do jakiegoś nowego mojego opowiadania, to muszę z przykrością stwierdzić, że w najbliższym czasie (i może nawet w dalszym) nic nie planuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masakrejszyn!!! W sensie pozytywnym ;p Wkręcenie Shannona było genialne. Podoba mi się ich układ. Takie to... uczciwe.
    Ogólnie cały rozdział mi się podoba, i to chyba dlatego, że dużo w nim Shannona, którego w Twojej kreacji wprost uwielbiam. Nie mam pojęcia, czy ta osobowość jest tylko i wyłącznie wytworem Twojej wyobraźni, czy też istnieje jej pierwowzór, ale naprawdę jest mistrzowska.
    Czekam na nowy!! Pozdrawiam ;))
    AnneMarie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały rozdział poświęcony S i N ... no i bardzo dobrze! Sex w samochodzie - świetnie napisany i oczywiście miło też musiało być. Miała nadzieję, że w tym odcinku nasi bohaterowie pojawią się w całym zestawie. Coraz bliżej ślubu Jareda i Katharin'y. Ciekawe czy sprawdzi się stwierdzenie "to tylko seks". Rozdział jak najbardziej mi się podobał i to bardzo, bardzo ;)
    Czekam na więcej i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Długi i świetny :)
    Dużo Shannona (<3) i cały ten czas który spędził z Niną - bardzo na luzie, bez jakiegoś wymuszenia - czytało się lekko i z nieukrywaną przyjemnością ;)
    Sama idea związku bez zobowiązań jest od początku niemożliwa do wykonania więc teraz zastanawia mnie jak to wszystko rozwiążą. Plus za dopowiedzenie historii Niny, za tą jej rozmowę z Ann - podnosi na duchu :)

    nie musisz u mnie zostawiać powiadomień, poradzę sobie z odnajdywaniem nowych rozdziałów, nie bój się :D Jak raz coś zacznę czytać to już nie przerywam ;)
    Plus jak zaczęłaś moje to od 2 rozdziału jest lepiej, obiecuję! Początki są dość straszne ale potem szło do przodu :P

    Pozdrawiam, pisz pisz dalej choć ogromne wyprzedzenie daje Ci trochę odpoczynku :)

    ps. sex w aucie - Nina, no no no :D
    pss. NAPRAWDĘ wprost nie mogę się doczekać jak Jared się o tym dowie! Albo Alex zobaczy wujka Shannona z nową ciocią w dwuznacznej sytuacji :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko mi na sercu po twoim komentarzu odnośnie '' WwP '' na welcome xtoxthexjungle.blogspot.com. A co do twojego opowiadania, cóż, jest świetne :3 pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem o 30STM :3 Lubie ich i mam nadzieje że będą kolejne rozdziały, informuj mnie jak coś.
    Dam ci znać kiedy następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń